-Ona jeszcze raz zaskrzeczy, a nie ręczę za siebie. - warknęła białowłosa.
-Dziewczyny, będzie dobrze. - szepnęła uspokajająco Melania.
-Nie pieprz. - odszczeknęła się jej Rozalia.
-Loraine! - wywołała mnie przez mikrofon.
Wyszłam na wybieg pewnym siebie krokiem. Zatrzymałam się na końcu, jako że śmieszyła mnie cała ta sytuacja roześmiałam się cicho.
-To nie jest konkurs na uroczy uśmiech! Macie wyglądać, jak zawodowe modelki! - upomniała mnie.
Z zaciętą miną wróciłam za parawany.
-Oszaleje. - jęknęłam.
-Zaraz przyjdzie Lysander, mają próbę. - powiedziała szybko białowłosa i wyszła na wybieg, wywołana przez Panią Blank.
-LOL, śpiewasz? - zagadnęła mnie Iris.
-Nie wiem. Zależy kiedy grają, jeśli przed pokazem to tak, jeśli w trakcie to nie. - uśmiechnęłam się ciepło. Rzadko ze sobą rozmawiałyśmy.
-Pięknie śpiewasz. Słyszałam Was ostatnio. - wydawała się tym zawstydzona.
-Powinnaś kiedyś zajrzeć na próbę. - dodałam, by dodać jej pewności.
-Kastiel znowu z Wami gra? - zapytała nieśmiało.
-Tak.
-Przyjdę. - uśmiechnęła się i wyszła zza parawanów. Stałam chwilę, jak wryta zastanawiając się, czy to ze względu na niego chciała przyjść. Z zamyślenia wyrwała mnie Roza i pociągnęła w stronę wybiegu, gdzie zgromadziły się już wszystkie dziewczyny biorące w nim udział.
-Każda z Was musi wyglądać profesjonalnie. Jest to charytatywne, ale pojawi się wiele ważnych osobistości. Wielu sponsorów będzie chciało Was oglądać, w jak najlepszej odsłonie. Im lepiej wypadniecie tym więcej pieniędzy będą chcieli przekazać. W pracach nad pokazem pomoże mi jedna z uczennic. - przerwała na chwilę. - Li, zapraszam podejdź tutaj. - obie z Rozalią wydałyśmy z siebie cichy jęk. Znowu ona? - Postarajcie się, a teraz pół godziny przerwy. Li rozda Wam grafik prób i broszury dotyczące całego pokazu.
-To się nie dzieje. - mruknęła do mnie Rozalia.
Akurat podeszła do Nas Li, oczywiście w towarzystwie mojego odwiecznego wroga Amber.
-Połamania nóg. - powiedziała do Nas Li, wręczając broszury.
-Dlaczego Wy nie idziecie? - zapytała podejrzliwie Roza.
-Asystuje w licytacji. - odparła Amber i z zadartym nosem wmieszała się w tłum.
-One coś kombinują. - mruknęła białowłosa. Mówiła to szeptem, wiedziałam dlaczego; po przeciwnej stronie wielkiej sali pojawił się Lysander. Nie miał szans Nas usłyszeć, ale mimo to zachowywałyśmy ostrożność.
-Cześć. - przywitał się ze mną białowłosy i pocałował mnie delikatnie w usta.
-Hej. - szepnęłam i wtuliłam w niego.
-Jak idzie? - zapytał wesoło Armin. - Gdzie są jakieś laski? - prawie podskakiwał z ekscytacji.
-Przed Tobą. - odpowiedziała mu białowłosa. Skrzywił się. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ten pokaz będzie katastrofą. - powiedziałam w dalszym ciągu przytulając Lysandra.
-Nie jeśli Ty w nim pójdziesz. - powiedział cicho i pocałował moje włosy. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-LOL, grasz z nami? - zagadnął mnie Kastiel.
-Raczej nie. Zobaczmy harmonogram. - rozłożyłam broszurę, którą trzymałam w dłoniach.
Wszyscy przesunęli się do mnie, tworząc wokół mnie nieprzyjemny, stale zacieśniający się krąg.
-Halo, ludzie stoicie za blisko. - powiedziałam i zaczęłam rozpychać się ramionami.
-Wcale, że nie. Nie stoimy aż tak blisko. - powiedział Armin.
-To ciekawe skąd wiem, że jadłeś na lunch cheesburgera? - popatrzyłam na niego wymownie. Wszyscy odrobine się odsunęli.
-Pokaz zaczyna się o dziewiętnastej. My gramy od początku, w tym czasie Loraine będzie zakładała pierwszą kreacje. - rozpoczął Kas. - potem leci muzyka grana przed DJ'a. - kontynuował. - gramy na koniec o dziewiętnastej trzydzieści. Potem jeszcze przy licytacjach i na koniec eventu. - podsumował.
-Wychodzi na to, że nie zaśpiewam z Wami. - wzruszyłam ramionami.
-Może ktoś ją zastąpi? - zaproponował Kentin.
-Nie znam nikogo, kto śpiewa. - pokręcił głową Alexy
-Szkoda, że biorę udział w pokazie. Zaśpiewałabym z Wami. - wszyscy spojrzeliśmy na Rozalie, zdawała się nie zauważać naszych min.
-Ta. - odparł monosylabicznie Kas.
-Nie mogę się doczekać karaoke. - zaczęła drażliwy temat.
-Myślicie, że będzie tu alkohol? - zmienił temat Alexy.
-Na pewno, będzie sporo ważnych osobistości. Poza tym w harmonogramie jest zaznaczone wydawanie szampana. - pokazałam mu właściwie miejsce na kartce.
-Przyjedzie Twój tata? - zapytał mnie Lysander, gdy wyszliśmy na parking.
-Nic mi o tym nie wiadomo. - wzruszyłam ramionami.
-Ciekawe, które miejsce zajmie Twoja ciocia. Nie było jeszcze tabliczek. - otworzył mi drzwi od strony pasażera.
-Co? - zatrzymałam się.
-Jak to co? Jest sponsorem, prawda? Zajmie honorowe miejsce. - wszystko, co mówił było dla niego oczywiste, a dla mnie było jedną, wielką niewiadomą.
-Skąd to wiesz? - postanowiła wsiąść. Szybko obszedł samochód i do mnie dołączył.
-Rozmawiałem z nią dzisiaj przed próbą. Przywiozła jakieś upominki. - włożył kluczyk do stacyjki.
-Dlaczego ja nic nie wiem? - oburzyłam się.
-Wiesz kiedy podpisano Deklaracje Niepodległości? - zapytał, zdziwił mnie tym pytaniem, więc odpowiedziałam odruchowo:
-Tak.
-Więc coś tam wiesz. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnął. Perfekcyjnie wycofał z miejsca parkingowego i skierował się ku wyjazdowi.
-Wiesz, że nie o to chodzi. Mam na myśli Carmen.
-Może dlatego, że jeszcze z nią nie rozmawiałaś.
Weszłam do domu samotnie. Lysander miał jeszcze parę spraw do załatwienia, a ja chciałam porozmawiać z Carmen.
-Jesteś Loraine? - krzyknęła z salonu.
-Tak. - któż by inny, pomyślałam. Do naszej twierdzy nie dało się wejść bez zaproszenia.
-Jak minął dzień? Próba się udała? - zaczęła zbierać papiery rozłożone na kanapie, robiąc mi miejsce.
-Super, czemu nie powiedziałaś, że jesteś sponsorem? - wpatrywałam się w nią szukając oznak zmieszania.
-Nie wiem, uznałam, że to bez znaczenia. - odparła naturalnie.
-Powinnam to wiedzieć. - upierałam się.
-Co to zmienia? - zadała pytanie klucz. Zastanowiłam się nad tym.
-Nic, kompletnie nic. - zaśmiałam się z własnej głupoty.
-Widzisz. - uśmiechnęła się.
-Kas! - zawołałam, gdy opuściliśmy halę pokazową. Na dźwięk swojego imienia, obrócił się.
-Co jest? - przekrzywił głową z zawadiackim uśmiechem.
-Spotkałam Twoją babcie. - podeszłam do niego.
-I? - nadal nie rozumiał. Cholera, żył z nią tyle lat i nie wie na co ją stać?
-Napadła na mnie i Lysandra. Mógłbyś z nią porozmawiać?
-Jasne, wybacz. Jest stuknięta, ale żeby aż tak... - zagwizdał.
-Bawi Cię to? - oburzyłam się.
-A Ciebie nie? - prychnął. - stara baba napada na Was na ławce. Przerażające. - pomachał rękoma, jak nawiedzony. Roześmiałam się, miał racje.
-Do zobaczenia. - mruknęłam i odeszłam z uśmiechem.
Nadszedł sądny dzień, karaoke.
-Nie jesz? - zapytał Armin podczas śniadania, w mojej kuchni.
-Nie. Nie mogę. - nie byłam w stanie nic zjeść, mój żołądek skurczył się do wielkości orzeszka.
-Wyluzuj. Nie zaśpiewa. - próbował mnie uspokoić.
Około siedemnastej wszyscy zjawili się w szkole.
-Hej, jak spędziłaś dzień? - przywitał się ze mną Lysander.
-Z Arminem, głównie graliśmy. - uśmiechnęłam się blado.
-Jeśli dalej będziesz tak wyglądać, Rozalia zauważy, że coś jest nie tak. - szepnął.
-Powinnam jej powiedzieć. - skrzywiłam się.
-Jesteśmy w tym razem.
-Wszystko słyszałem, nie wychodzi Wam szeptanie. - mrugnął do Nas Kentin.
-Uwaga! Zapraszamy wszystkich do sal. Wybierzcie salę w zależności od gatunku muzycznego, który chcecie zaśpiewać lub słuchać. Przed każdą z nich stoi odpowiedni informator. Bawcie się dobrze.
-To co, pop? - podbiegła do Nas białowłosa. Jej podekscytowanie wywołało we mnie większe poddenerwowanie.
-Ty wybierasz. - odparłam sztucznie.
-W takim razie, pop. Chodźcie. - chwyciła moją dłoń oraz dłoń Lysa i pociągnęła za sobą.
-Zapraszamy. - koło stali stała nauczycielka i gestem zaprosiła Nas do środka.
-Zabawę czas zacząć. - mruknął Armin.
-Uduszę Cię jeśli to nie wypali. - szepnęłam przybierając ostrzejszy ton.
-Wszystko wyjdzie. Alexy jest DJ'em. - poruszył brwiami. - przypadkowo zepsuje mu się sprzęt.
-Świetnie mój los jest w rękach kretyna. - westchnęłam.
-Jego gapowata natura może Ci pomóc. - wtrącił się Kas.
-No chodźcie. - ponagliła Nas Rozalia. - zapisałam się na listę.
-Jest prawie na końcu. - dorzucił Lysander.
-Katastrofa na końcu listy. Będzie wielki finał. - zażartował Kas. Zmroziłam od wzrokiem.
Już jest, wybaczcie tak długą nieobecność.