czwartek, 8 września 2016

Rozdział 42

       Przybyliśmy na plaże parę minut po dziesiątej, od razu pojawił się problem. Mianowicie nie było zbyt dużo wolnego miejsca. Chodziliśmy chwile wzdłuż brzegu szukając wolnej przestrzeni.
-Hej Ty! - zawołał ktoś za nami. Odwróciłam się tak, jak pozostali.
-O, cześć! - odkrzyknęłam. Chris wyglądał, jak po tygodniowej obecności na imprezie.
-Stary, gdzie tu się można rozłożyć? - zapytał Armin.
-Chodźcie do nas, mamy ustronne miejsce. - wzruszyłam tylko ramionami i popatrzyłam na Kastiela. Miał zaciętą minę, nic dziwnego wczoraj o mało się nie pozabijaliśmy przez tego typa. Sama myśl o tym, że miałam spotkać Gretchen wywoływała u mnie dreszcze.
-No to ruszamy na spotkanie z Twoją wczorajszą miłością! - z natłoku myśli wyrwał mnie głos Nataniela.
-Co? Mojej? - pozostali dziwnie na mnie spojrzeli.
-A czemu niby Twojej? Mówiłem o Arminie i tej dziewczynie. - wyjaśnił mi blondyn. Poczułam się, jak idiotka.
-Ona z nim wczoraj siedziała. - Kim musiała dolać oliwy do ognia i Kastiel, który trzymał moją dłoń mocno ją ścisnął.
     Szliśmy za Chrisem, w końcu ujrzeliśmy drzewa i małe krzaki, za nimi znajdował się spory kawałek plaży i nawet siatka do gry w siatkówkę. Na miejscu zobaczyłam Gretchen, która wyginała się w nienaturalny sposób, by zaprezentować swoje wdzięki. Reszta jej ekipy popijała spokojnie piwa.
-Witam wszystkich. - przywitał się Lysander. Część z nich odpowiedziała, inni kiwnęli głowami.
-Ruszcie te dupy i rozłóżcie ręczniki i koce. - poganiała nas Roza, ewidentnie coś było nie tak. Po krótkiej chwili wszyscy byli już rozłożeni.
-Jak się czujecie po wczoraj? - zapytała Kate.
-Dobrze, a Wy? - odpowiedziała jej Mel.
-Super, zastanawialiśmy się czy się nie pozabijajcie. - prychnęła Gretchen.
-A to niby czemu? - zmarszczyła brwi Kim.
-No wiecie tyle osób w jednym domu.. - szybko usprawiedliwiła się dziewczyna. Niestety niczyjej uwadze nie uszedł fakt, że kłamie.
-Zostawmy ten temat. - Alexy i jego łagodne podejście zażegnało potencjalny konflikt.
-Idziecie do wody? - zaproponował Chris.
-Ta. - Kastiel chwycił moją dłoń i razem poszliśmy w stronę wody. Była zimniejsza niż wczoraj, albo tylko mi się zdawało. Na brzegu została tylko Rozalia, gdy na nią spoglądałam widziałam ją cały czas z alkoholem i papierosem. Musiałam się dowiedzieć, co nie gra.
-Pójdę z nią pogadać. - wskazałam na Rozę.
-Daj spokój, jakby chciała to by przyszła do Ciebie. - prychnął Kastiel, on i jego dziwne podejście.
-Ona to nie ty. - chciałam bronić przyjaciółki.
-Pewnie się popsztykała z Leo. - przewrócił oczami.
-Pewnie tak, ale muszę się dowiedzieć. - ruszyłam w stronę brzegu. Kastiel odpłynął do Lysandra.
     Rozalia siedziała na swoim ręczniku ubrana w czarne, bardzo skąpe bikini o falowanych końcach materiału.
-Mogę? - wskazałam na wolne miejsce obok niej.
-Jasne. Siadaj. - przesunęła się jeszcze kawałek, by zrobić mi miejsce.
-Rozalia, co się stało? - nie chciałam udawać  byle gadaki szmatki.
-Nic, co miałoby się stać. - uśmiechnęła się sztucznie. Jej oczy pozostały smutne.
-Nie poszłaś z nami do wody. Przy śniadaniu także byłaś zła.
-Nie mam nastroju. - wyjaśniła i upiła łyk piwa.
-Ale dlaczego? - naciskałam.
-Po prostu daj mi spokój! - podniosła głos.
-Możesz ze mną pogadać, przecież wiesz. Coś razem wymyślimy. - mówiłam do niej spokojnie, jak do dziecka.
-Idź się ciesz swoim szczęściem, a mnie zostaw w spokoju! Powiedziałam, że nic mi nie jest! - Rozalia krzyczała. Chwile pózniej odeszła w stronę pobliskiego lasku. Siedziałam chwile sama i zastanawiałam się, co jest z nią nie tak. A może chodziło o mnie?
-Co tam mała? - dosiadł się do mnie Chris i wyrwał z rozmyślań.
-Cudownie. - powiedziałam z przekąsem.
-Nie widać. Czyli ty i on? - zapytał.
-Tak, jesteśmy razem. Coś jeszcze? - nie chciałam być nie miła, ale typ działał mi na nerwy. Poza tym, jak tylko Kas zobaczy, że z nim gadam, będzie afera.
-Loraine! Chodź muszę ci coś pokazać! - z wody dobiegł do mnie krzyk Nataniela.
-Idę! - odkrzyknęłam. - przepraszam, muszę iść. - wzruszyłam przepraszająco ramionami i wbiegłam do wody.
-Popatrz.. - Nataniel chwycił moją rękę i przybliżył do siebie.
-Ale gdzie? - nie wiedziałam, o co mu chodzi.
-Tu. - wskazał palcem pod wodę, była krystalicznie czysta. Normalnie dno było piaszczyste, jednak tutaj widać było kamienie. Mieniły się tysiącami barw. Nie wiedziałam, że światło jest w stanie dojść tak głęboko, co prawda woda sięgała nam do łydek, ale to i tak sporo.
-Pięknie. - szepnęłam.
-Wiem. - dodał. Poszliśmy dołączyć do reszty ekipy, akurat bawili się w wyrzucanie do wody, oczywiście siebie.
-Wszystko dobrze? - zapytał mnie Lysander.
-Tak, tylko mi trochę zimno. - pożaliłam się, zaczął wiać delikatny wiatr, stojąc po pas we wodzie marzły mi ramiona.
-Mnie też. Idziemy na brzeg? - kiwnęłam głową i razem wyszliśmy na ręczniki.
-Co Nataniel ci pokazywał? - zapytał białowłosy.
-Kamienie, pod wodą mieniły się na kolorowo. - wyjaśniłam mu.
-Jak byłem mały. Rodzice zabierali mnie i Leo nad jezioro. Uwielbiałem płynąć aż do dna i potem w górę. Kiedy świeci słońce, światło zaczyna być kolorowe... Płyniesz w górę i obserwujesz to... To jest niesamowite. - opowiedział zachwycony. Pokiwałam głową z uśmiechem, ale musiałam go o coś zapytać.
-Rozmawiałeś z Rozalią? - zapytałam po chwili ciszy.
-Dzisiaj nie, dlaczego? - zmarszczył brwi.
-Wydaje się być jakaś dziwna.. - sięgnęłam po papierosy.
-Czyżby dramat w krainie cukierków? - na brzeg wyszła Gretchen.
-Jeszcze jedno słowo i ten uśmieszek zejdzie Ci z buźki. - gwałtownie się podniosłam. Lysander chwycił moją dłoń.
-Siadaj, nie warto. - próbował mnie uspokoić.
-Wytłumacz mi na jaką cholerę my z nimi siedzimy?! - rozłożyłam ręce w geście bezsilności.
-Nie wszyscy są tacy, jak Gretchen. - nieznacznie się uśmiechnął. Dziewczyna parsknęła i oddaliła sie. Zza drzew wyłoniła się sylwetka Rozalii. Niestety wzięła tylko coś z torebki i ponownie odeszła. Westchnęłam.
-Nie martw się, pewnie mają sprzeczkę z Leo. - pogłaskał mnie po ramieniu. - poza tym nie zdążyłem Ci pogratulować na osobności. Mam nadzieje, że będziesz szczęśliwa. - wydawał się pogodny, mimo wszystko zauważyłam, jak przez jego twarz przebiegł cień, tylko czego? Zazdrości? Nie to do niego nie podobne, Lysander był zbyt szlachetny na zazdrość, ale również  zbyt dumny, by przyznać, że mój związek z Kastielem nie przypadł mu do gustu.
-Gracie? - dobiegł do nas krzyk jednego z chłopaków.
-Jasne, że tak. - uwielbiałam rywalizacje, mniej fakt spocenia się przy niej. Ale może utre nosa tej zołzie, Gretchen.
-Ja posędziuje. - odparł Lysander i zajął miejsce na krześle ustawionym przy siatce, oddzielającej połowy boiska. Musiał na nie wejść, oczywiście miejsce sędziego było wyżej, by przypadkiem nic nie przeoczył. Nie mogłam liczyć, że da mi jakieś niezasłużone punkty, to wbrew zasadom..
-Razem? - zapytał Kastiel i cmoknął w usta.
-W życiu, nie chce być z Tobą w drużynie. - odparłam i uśmiechnęłam złośliwie.
-Okej, tak pogrywasz? Prosze bardzo. - puścił mi oczko. - Gretchen może będziemy razem grać? - zaproponował, zagotowałam się ze złości. Co za palant, wiedziałam że to żarty, ale mimo to moje ciśnienie podskoczyło.
-Chris? Zapraszam do drużyny. - na dźwięk mojego głosu Kastiel gwałtownie się obrócił, spojrzałam mu prosto w oczy, on swoje zmrużył i już wiedziałam, że przegięłam. Trudno. Raz się żyje.
-Czyli mamy kapitanów. Kastiel i Loraine. - kiwnął głową Lysander. - Kas kto jeszcze z tobą zagra? - dopytał go białowłosy.
-Panie mają pierwszeństwo. - odpowiedział i skłonił się w moją stronę z ironicznym uśmieszkiem.
-Biorę Armina, Nataniela i Kim. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam triumfalnie. Każdy wiedział, że Nataniel wymiata w siatkówkę.
-Okej, Melania, Kate i Alexy. - wytypował Kas.
-Pozostali niech podzielą się na dwie drużyny, zagracie kolejną turę. - ogłosił Lysander. - ma ktoś gwizdek? - zażartował. - dobra, zaczynamy. - klasnął w dłonie i Leo przyniósł nam piłkę.
-Powodzenia. - Kastiel stanął na przeciwko mnie. Musiałam podnieść głowę do góry by spojrzeć mu w oczy.
-Zacznijcie odmawiać błagalną litanie. - odpowiedziałam i gwałtownie obróciłam. - wygramy to. - powiedziałam do mojej drużyny. Każdy zajął już swoje miejsce.
-No, a jak mała! - krzyknął wesoło Armin i rozpoczęła się gra.


5 komentarzy:

  1. .
    Nie mam pomysłu na kreatywny komentarz, więc kropka wystarczy? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejoo ^^
    Jakiś czas temu znalazłam twojego bloga i okropnie żałuję że nie wzięłam się za niego wcześniej ;)
    Historia strasznie mi się podoba i tak mnie wciągnęłam że czytałam praktycznie cały czas ^^
    Objecujem że teraz komków będzie więcej :)
    Pozdro i życzę duuużo weny =^.^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuje :3 takie komentarze niesamowicie cieszą ❤️ I fajnie, że udało Ci się znaleźć mojego bloga i mam nadzieje, że zostaniesz ❤️

      Usuń
    2. Zostanę zostanę i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdzialki :)

      Usuń