-Wybrałaś coś? - białowłosa wygladała, jak siedem nieszczęść. Blask bijący od jej osoby gdzieś zniknął. Spuchnięte od płaczu oczy wydawały się puste, jak u lalki.
-Tak, ravioli z grzybami. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dla mnie to samo. - powiedziała bez entuzjazmu.
-Jakiś drink, piwo? - zaproponowałam. Mogłabym przysiąc, że drinków było więcej niż dań.
-Drink, byle mocny.
-Się robi. - mrugnęłam do niej. Kelnerka przyjęła nasze zamównienia, nastała niezręczna cisza. Musiałam ją niezwłocznie przerwać.
-Rozalia, jeszcze raz opowiedz, co dokładnie widziałaś.
-Poszłam na górę, bo łazienka na dole była zajęta. W korytarzu zobaczyłam Leo, był oparty o ścianę, przed nim stała Kim. Wiła się, jak pomylona. Gdy tylko próbowała go pocałować on się odsunął, ale miałam wrażenie, że tylko dlatego, że mnie zauważył. Dzisiaj rano próbowałam z nim o tym pogadać. Stwierdził, że nic się nie stało, a ja panikuje. Nie wiem co myśleć.. - chwyciła moje dłonie i mocno ścisnęła.
-Może faktycznie panikujesz. - powiedziałam najłagodniej, jak potrafiłam. Zmarszczyła brwi. - mam na myśli to, że Leo cię kocha. Daje sobie rękę uciąć, że nic by nie zrobił, on by cię nie zdradził.
-Uważaj, bo nie będziesz miała ręki.
-Nie ufasz mu?
-Ufam. Kocham go. Boje się go stracić.
-Nie stracisz. Leo idzie w pakiecie z gwarancją. Nie zdradzi Cie. - uśmiechnęłam się pocieszająco.
-Może i tak. W sumie gdyby chciał już by to zrobił. - no nareszcie zaczynała logicznie myśleć.
-Mnie zastanawia Kim. - to niepokojące, że chciała go pocałować, watpię żeby Rozalii się wydawało..
-Mnie też. Zajętych się nie dotyka, prosta, odwieczna zasada. Nigdy nie spróbowałabym niczego z czyimś facetem. - była tak samo oburzona, jak ja.
-Prędzej czy później spróbuje znowu, a wtedy ją na tym złapiemy. - w mojej głowie powoli rodził się pomysł..
-Do dzieła sojuszniczko. - stuknęłyśmy się kieliszkami od drinków, które chwile wcześniej podała nam kelnerka.
W tym samym czasie wsród chłopców panowała odmienna atmosfera. Stan przygotowań.
-Ale się najadłem! - ogłosił wszystkim Armin.
-Jak my wszyscy.. - złapał się za brzuch Alexy.
-Dobra, zacznijcie myśleć nad występem. - poradził im Leo.
-Poczekajmy na Kastiela, bierze prysznic. - blondyn wskazał palcem na piętro.
-Ej, mam pomysł. - w oczach Armina pojawił się niepokojący blask, zwiastujący złowieszczy plan.
Kastiel usłyszał chórek dochodzący zza drzwi. Szybko wyłączył wodę, owinął biodra ręcznikiem i uchylił drzwi.
-Albo nie wytrzeźwieliście albo mam wzięcie, które mnie przerasta.
-Kas, idioto wybraliśmy nutę! - krzyknął wesoło Alexy.
Kastiel poczuł ulgę, szybko założył jeansy i wyszedł z łazienki.
-No tak, dwadzieścia lat prób i będzie z nas zespół. - westchnął Nataniel.
-Zróbmy coś z klasą, a nie na odpierdol. - tupnął nogą Armin.
-Mnie się kurwa przewidziało czy ty tupnąłeś nogą? - oczy Kastiela znacznie się powiększyły.
-Myślałem, że laski mrobią tak tylko w filmach. - dodał Alexy.
-Luzik. - Armin poczuł się zawstydzony swoim gestem.
-Pominąwszy, że nie umiemy śpiewać, trzeba wymyślić choreografię. - odezwał się Nataniel.
-Rozpiszmy piosenkę tak, by każdy zaśpiewał kawałek i potem refren chórkiem. - wszyscy pokiwali głowami w odpowiedzi na pomysł Armina.
-Lepiej dawkować widzom mękę zanim dojdziemy do kulminacji. - podsumował z przekąsem Kas.
-Będzie dobrze. Zróbmy tak, ten kto śpiewa ogranicza się do minimum, reszta skupia na sobie uwagę tańcem...
Tyle czekania, ale się opłacało :D Rozdział świetny, czekam na kolejne. Pisz szybko, pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny ❤️
OdpowiedzUsuń