czwartek, 15 września 2016

Rozdział 43

        Po kilku minutach wyrównanej gry odezwał się Kastiel:
-Może warto ustalić, o co gramy?!
-Nie mam pomysłu. - odpowiedział mu Armin.
-Dokładnie, ja też nie wiem, czego moglibyśmy chcieć. - zażartował Nataniel.
-Mnie to obojętne, więc cokolwiek zechcesz. - dodałam.
-To zróbmy tak. - zaczął Kastiel. - dobra, sam nie wiem. Drużyno jakieś pomysły? - zwrócił się do dziewczyn.
-W sumie warto założyć się, o coś śmiesznego. - powiedziała wesoło Gretchen.
-Ależ Ty jesteś błyskotliwa. - powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie, działała mi na nerwy.
-Kto by pomyślał, że w zakładach ze znajomymi warto wymyślić, coś zabawnego.. - dorzucił sarkastycznie Armin, przybyliśmy piątkę, tak by nikt nie zauważył.
-Przegrana drużyna ułoży układ choreograficzny i zaśpiewa piosenkę, kojarzycie ten mały ryneczek obok, którego przejeżdżaliśmy? Mamy scenę. - podsunął swój pomysł Lysander.
-Ale co z sędzią? - zbulwersował się Nat.
-Nic. To tylko sędzia. - odpowiedział mu Armin.
-Do dupy. - podsumował blondyn.
     Można stwierdzić, że rywalizacja była zacięta. Niemniej jednak w przerwie zażądano nowego składu drużyn i takim oto sposobem znalazłam się w jednym teamie z Gretchen i Kate. Pozostałą część mojego składu tworzyły Mel i Kim, co nie było takie złe. Przeciwnikami byli Kas, Chris, Nataniel, Alexy i Armin. W rezultacie wygrałyśmy mecz i był to jedyny powód, który uratował Kastiela przed oderwaniem głowy - to on miał idiotyczny pomysł zmiany drużyn. Dziewczyny kontra faceci, nie mogłam go nawet słuchać.
-No to powodzenia w występie. - parsknęła Kim schodząc z boiska.
-Muszę Wam przyznać, że pięknie zagrałyście.Bardzo zgranie. - pogratulował zwycięstwa Lysander, ale wzmianka o grze zespołowej zaskutkowała tym, że zmroziłam go wzrokiem.
-To nie jest możliwe! Nie przegraliśmy! Lysander oszukiwałeś! - lamentował Armin.
-Nie oszukiwał, pilnowałem. - wstawił się za bratem Leo.
-Dobra dajmy spokój, nie będę się upokarzał. - warknął Kastiel.
-Och, ktoś tutaj nie potrafi przegrywać. - zachichotałam i pocałowałam go delikatnie w usta.
-Potrafię. - jego głos był szorstki.
-Nie Kas, nie potrafisz. - tym razem nie było mi do śmiechu, sam chciał się zakładać, sam zmienił drużyny, a teraz ma pretensje.
-Dobra, bo nie jestem kurwa stworzony do przegrywania! Gra się po to żeby wygrać, czego nie rozumiesz?! - podniósł ton głosu i wymachiwał rękoma. Cofnęłam się nieznacznie, musiał zobaczyć moją minę, bo złagodniał. - Sory. - szepnął i podszedł do ręcznika by zabrać swoje rzeczy i odejść.
-Co się właśnie stało? - zapytał Nataniel.
-Wybuch Kasa. - odpowiedział mu Armin.
-Głodny jestem, chodźmy coś zjeść. - na kocu siedział skulony Alexy, w tej chwili wyginał usta w podkówkę.
-Ejej, najpierw występ. - zaprotestowałam.
-Musimy to najpierw obgadać. - Nataniel podniósł ręce w obronnym geście.
-Dobra, idziemy na obiad. - poszłam spakować swoje rzeczy. Nagle zza drzew wyłoniła się Rozalia.
-Hej. - szepnęła, w jej oczach widziałam łzy.
-Cześć, co jest? Chodźmy porozmawiać. - zaproponowałam.
-Idziecie na obiad, słyszałam. - głos jej się łamał.
-Tak, jadłaś coś? - pokręciła głową. - no to chodź, zjemy razem. Ty i ja. - pogłaskałam ją po ramieniu, pokiwała głową. - Weź swoje rzeczy. - poszła ze spuszczoną głową w stronę swojego ręcznika.
-O Roza! Gdzie się podziewałaś?! - zawołał wesoło Chris.
-Em.. Była na spacerze. Idę z nią na obiad. Poradzicie sobie sami? - błagałam by Armin spojrzał w moją stronę, gdy wreszcie się obrócił puściłam mu błagalne spojrzenie.
-Jasne! Znasz mnie, zabawie towarzystwo. - uśmiechał się wesoło, ale w jego oczach mogłam dostrzec zdziwienie, cóż wytłumaczę mu pózniej. Rozalia odeszła w stronę drzew, widocznie musiało dać się pójść w stronę miasta nie tylko plażą. Pospiesznie ruszyłam za nią.
        Gdy wyszłyśmy z lasku zauważyłam zabudowania, jednak byłyśmy z tyłu miasta. Musiałyśmy je okrążyć.
-Roza, co się stało? - dopytałam dziewczynę. Zatrzymała się i obróciła twarzą w moją stronę.
-Leo.. - głos jej się łamał, w jej pięknych oczach dostrzegłam łzy. - na imprezie, widziałam, jak rozmawia z Kim. - dokończyła zdanie i pociągnęła nosem. Odszukałam w torebce chusteczki.
-Tylko rozmawiali, nic dziwnego, jesteśmy ekipą. - podałam jej chusteczkę, pospiesznie wytarła nos.
-To nie tak. - zaczęła składać chusteczkę. - ona dziwnie się do niego zbliżała, miałam wrażenie, że chce go pocałować. On się odsunął, ale.. Ale i tak mam złe przeczucia. - przyglądałam się smukłym palcom dziewczyny, po złożeniu chusteczki wytarła pozostałości tuszu z powiek.
-Rozalia, ważne, że się odsunął. To naturalne, Leo jest przystojny i zabawny, mnóstwo dziewczyn będzie się wokół niego kręcić.
-Próbowałam z nim porozmawiać. - nagle ktoś na nas zatrąbił. Z czerwonego sedana doszły nas dziwne okrzyki. Kolejny z samochodów, czarny SUV zatrzymał się.
-Ej laski, podrzucić Was? - zapytał niebieskooki blondyn głośno rzucający gumę.
-Masz chociaż prawo jazdy, chłopczyku? - spojrzałam na niego z politowaniem.
-Suka. - rzucił i odjechał z piskiem opon.
-Rozalia, chodź coś zjeść. Tam porozmawiamy. - pokiwała głową i ruszyłyśmy na poszukiwania restauracji.

4 komentarze:

  1. Kurde Rozuś nie załamuj się no... Czekam z niecierpliwością na kolejne części :D Pisz szybko! Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :D . Biedna Roza, nie martw się będzie dobrze Leoś Cię kocha !! ;* . Weny życzę i czekam na next 😙

    OdpowiedzUsuń
  3. Leo by jej tego nie zrobil!! :o weny zycze

    OdpowiedzUsuń