sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdział 35

      Wsiedliśmy do pociągu, szybko odnaleźliśmy wolne miejsca i zamknęliśmy zasuwanie drzwi. Było nas więcej niż miejsc, więc musieliśmy siedzieć bardzo blisko siebie, Kastiel usiadł pomiędzy siedzeniami na ziemi i oparł się o drzwi, na przeciwko niego usadowił się Lysander.
-LOL podaj mi piwo, jest w plecaku. - nad moją głową znajdował się plecak czerwonowłosego. Wyjęłam z niego dwa ośmiopaki i podałam mu je.
-Częstujcie się. - wskazał ręką na piwa. Każdy z uśmiechem na twarzy sięgnął po jedno.
Rozalia otworzyła okno, stanęłam przy nim, moje włosy rozwiewał wiatr, zaczęłam przysłuchiwać się rozmowom toczonym z naszym przedziale.
-Mówię Ci stary, normalnie oszalały. - Armin przyłożył dwie ręce do głowy i po chwili gwałtownie je odsunął, co imitowało wybuch, by wzmocnić efekt wypuścił głośno powietrze.
-Ale kto? - do rozmowy włączył się Lysander.
-Armin opowiada o tym, jak pokazywał jakimś małolatom, jak gra. - prychnął Kastiel.
-Albo wariatki, albo desperatki. - białowłosa pokiwała głową z politowaniem.
-Raczej to drugie. - wtrąciła Kim i stuknęły się puszkami.
-Dajcie spokój, mówię Wam one na mnie lecą.. Mój urok osobisty zwala je z nóg. - Armin zmrużył oczy.
-Urok osobisty? Ładnie ująłeś swoją chorobę. - Alexy pogłaskał go po ramieniu.
-A co to za choroba? - dopytała Melania.
-Jak byliśmy mali, nasza mama go upuściła, na dodatek lubił gryźć pręty od łóżeczka. -  wyjaśnił Alexy.
-Pomalowane ołowiem? - dopytał Kastiel.
-Najwyraźniej. - odpowiedział mu niebieskowłosy.
-Mamusia jest ze mnie dumna! - zaoponował Armin.
-No jasne, przecież i tak wyszedłeś na ludzi w porównaniu z tym, co prognozowali lekarze. - zażartował Kastiel.
-Trochę szkoda, zawsze mogłeś zostać niesamowitym przypadkiem medycznym, pokazywaliby cię w telewizji. - Nataniel dorzucił swoje trzy gorsze.
-A tak to zostaje cyrk. - zakończył dyskusje Lysander. Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Koniec żartów na mój temat. - Armin zrobił skwaszoną minę.
-Czy mi się wydaje, czy Ty właśnie tupnąłeś nogą? - Kastiel wytrzeszczył oczy.
-Jak rasowa prima balerina. - odparł dumnie brunet.
-Idź się lecz i poducz trochę. - Nataniel uniósł jeden kącik ust w ironicznym uśmiechu.
-Chłopcy, dajcie mu spokój. - zaoponowała Melania.
-Ty, Amelka zluzuje trochę, bo jak tak dalej będziesz spinać, to równie dobrze na Twoje miejsce mogliśmy zaprosić moją babcie, jest bardziej rozrywkowa. - białowłosa patrzyła na nią krzywo.
-Dajcie spokój, chill.. - Kim podniosła delikatnie ręce, by oo chwili bardzo powoli je opuścić, tak jakby gładziła tafle wody.
-Będziemy na miejscu za jakieś dziesięć minut, jak daleko jest z peronu do domku, Leo? - zapytałam ciemnowłosego.
-Jakieś 20 minut, ale damy radę. - mrugnął do mnie.
-Mam watpliwości, czy Rozalia da radę. Zabrała ze sobą więcej niż przesiedleńcy na Syberie. - Kim spojrzała na złotooką wymownie.
-A dajcie mi spokój, zapakowałem to i zataszcze. - Rozalia postanowiła chyba pokazać, że nie była głupia pakując taką ilość rzeczy.
-Spokojnie, od tego są tu nasi gentelmani. - popatrzyłam na chłopców.
-Ja tam mam swoich tyle samo, więc odpadam. - Alexy podniósł ręce w obronnym geście.
-Ja nie mogę, mam zapalenie kanalika w nadgarstku. - Nataniel rownież spróbował się wykręcić.
-Spokojnie Panowie, jako że Lysander dopingował Rozę w pakowaniu walizek to on jej pomoże. - uspokoił całe towarzystwo Leo.
-Oczywiście, nie zostawię damy samej. - Lysander uznał widocznie, że zaniesienie walizek Rozlaii do domku to sprawa honoru.
-Pomogę Ci stary. - zgłosił się na ochotnika Kastiel.
-I załatwione. - uśmiechnęłam się do białowłosej.
-Nie mogę się doczekać, aż wskoczymy w kostiumy. - Kim klasnęła w dłonie z ekscytacją.
-Ja też! - powiedziałam równocześnie  z Rozalią, Melanią, Peggy i Klementyną, które do tej pory się nie odzywały.
-Ej, a co z Kentinem? Dojedzie? - zapytał Kas.
-Tak mi mówił, jak tylko ojciec go wypuści. - odpowiedziałam. Brakowało mi tutaj zielonookiego, z nim zawsze jest weselej.
        Po wysiadce z pociągu niemal odrazu ruszyliśmy w stronę wynajętego domku, zgodnie z obietnicą, Lysander pomógł Rozalii z jej walizką. Pozostali nie chcieli zostać uznani za dupków, więc mimo wcześniejszych wykrętów chwycili za dziewczęce walizki. Po dwudziestu minutach marszu znaleźliśmy się obok domku zbudowanym z drewna. Przed nim znajdował się drobny ogródek. Weszliśmy po kolei.
-No nie jest źle. - zagwizdała Kim. - w domku było przytulnie, w sumie, jak w każdym domku zbudowanym na wzór prawdziwych górskich domów.
-Idę zająć jakiś pokój. - powiedziała Rozalia i udała się na górę. Wzruszyłam ramionami i poszłam za jej śladem. Sypialni było mniej niż osób, dlatego musieliśmy się dobrać w pary. Było mi obojętne z kim będę.
-Jak wylądujemy wieczorem, tak będziemy spać. Co Wy na to? - zaproponował Nataniel.
-Jasne, co za różnica. - mruknęłam.
-Nie wiem, jak Wy, ale ja wskakuje w kostium i idę nad jezioro. - Rozalia klasnęła w dłonie i za chwile zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
      Po kilku minutach wszyscy byli gotowi do wyjścia. Ruszyliśmy w kierunku wskazanym nam przez Lysandra, gdyby Leo nie potwierdził, że idziemy w dobrą stronę, w życiu nie zaufałabym orientacji w terenie białowłosego. Po chwili byliśmy już nad jeziorem, sztuczna plaża przyciągała, krystalicznie czysta woda wskazywała na ludzką ingerencje. Tym lepiej, że jest to sztuczny zbiornik, nie wyobrażam sobie pływać wsród syfu, jaki znajduje się w naturalnych jeziorach. Rozłożyliśmy ręczniki, ściągnęłam moją letnią sukienkę, pod którą założyłam różowo-czarny kostium. Zakrywał więcej niż ten, który miała na sobie Roza, a nawet Kim.
-Melania, co z Tobą ? Wyskakuj z ciuszków. - kiwnął głową Alexy.
-Nie, ja.. Nie lubię pływać. - odpowiedziała zmieszana.
-Nikt Ci nie każe, ale ugotujesz się w tej kiecce. - dodał Armin.
-Nic mi nie będzie. - spuściła głowę.
-Hej, możemy pogadać? - wstałam i złapałam ją za rękę, ciągnąć w kierunku pobliskiego lasu. Gdy tylko zniknęłyśmy za drzewami zatrzymałam się.
-Co się stało? - zapytałam.
-Mówiłam, ja nie pływam. Nie lubię. - odpowiedziała mi w dalszym ciągu zmieszana.
-Możesz się opalać. - zmarszczyłam brwi.
-Nie chce. - popatrzyła mi prosto w oczy i odpowiedziała stanowczo.
-Dlaczego? Melania, nie po to ubrałaś kostium, nie rób ze mnie idiotki, widzę sznureczki na Twojej szyi. - chwyciłam za jeden i delikatnie pociągnęłam. - powiesz mi prawdę ? - nalegałam.
-Dobra. Niech Ci będzie. Po prostu.. Mam bliznę. Taką dużą, na brzuchu. Wstydzę się. Jest tu Nataniel, on nie może tego zobaczyć.
-Powinnaś się leczyć. - zaśmiałam się, dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mogłam ją urazić. - przepraszam, ale.. Posłuchaj, nikomu to nie przeszkadza, znam Nataniela to super facet, każdy ma coś, czego się wstydzi. Powinnaś się rozebrać i olać każdego, kto krzywo popatrzy. Niech ten kto jest bez wady, pierwszy rzuci kamieniem. - chwyciłam jej dłoń i delikatnie ścisnęłam. - ja też mam bliznę, w sumie to rozstępy. - obróciłam się do niej bokiem, żeby pokazać rozstępy, jakie miałam na biodrach i pośladkach. -  nie przejmuj się. Obiecuje, że nikt nie popatrzy na Ciebie, jak na gorszą, bo masz bliznę. Widziałaś uda Rozy? Ma mnóstwo blizn po wypadku, są małe, ale je widać. I co? Wskoczyła w kostium i znając ją już jest w wodzie. - uśmiechnęłam się ciepło.
-Zgoda. - odpowiedziała po chwili namysłu, a mój uśmiech się poszerzył.

4 komentarze:

  1. Kolejny świetny rozdział! Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze super ! :D . Czekam na kolejny 😋 A tak poza tym to kiedy mogę się spodziewać następnego ? 😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro powinnam dodać :* dziękuje ❤️

      Usuń
    2. Jednak udało się dzisiaj, zapraszam do czytania ❤️

      Usuń