poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Rozdział 38

       Obróciłam się w kierunku śmiałka próbującego mnie zatrzymać.
-Puszczaj. - powiedziałam patrząc prosto w oczy Chrisa. Za jego plecami stał Embry.
-Nie. - powiedział spokojnie.
-Nie mam czasu na pierdoły, po prostu mnie puść. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Nie, inaczej zepsujesz naszej Gretchen randkę. - uśmiechnął się kpiąco.
-Nic nie chce psuć. Chce tylko pogadać z własnym kumplem. - kłamałam.
-To się zaprzyjaźnijmy i pogadasz ze mną. - puścił moją dłoń.
-Nie szukam przyjaciół. - uśmiechnęłam się słodko.
-Daj spokój, nie jestem taki zły. - szeroko rozłożył ręce i podniósł głowę. I miał racje, przynajmniej z wyglądu. Nie był tak wysoki, jak Kastiel czy Lysander, ale i tak wyższy ode mnie, miał orzechowe oczy, białe zęby, które aktualnie dzięki szerokiemu uśmiechowi na jego twarzy mogłam zobaczyć. Jego włosy przypominały kolor miedzi, a skóra była stosunkowo blada. Nie moglam zaprzeczyć, coś w nim przypominało mi Gretchen.
-Wiem. Dobra zróbmy tak, napijmy się. - zaproponowałam, przystał na to z uśmiechem. Rozalia i Embry także weszli do środka. Akurat przy naszym amatorskim barku stał Armin i kilka innych osób wsłuchanych w jego opowieść.
-Mówię Wam, stali tam i gapili się na mnie! Pomyślałem, że już po mnie. Okradną mnie czy coś. Ale podbili i zaczęli normalnie gadać! Tak jakby UFO jednak mówiło w ludzkim języku, serio byłem przerażony nie tak bardzo, jak Alexy oczywiście. On już był blady, mało brakowało a dzisiaj odwiedzałbym go w szpitalu po zawale. No może nie dzisiaj, ale kiedyś tam, bo to dawno było i.... - Armin mówił szybko i chaotycznie, dodatkowo wymachiwał rękoma.
-Zanudzasz ich opowieściami? - zapytałam i sięgnęłam po dwa drinki. Jednego podałam Chrisowi.
-Nie zanudzam skarbie. Nic z tych rzeczy.  - Podszedł do mnie i objął ramieniem.
-Taaa.. -mruknęłam i położyłam głowę na jego torsie. - zaśmiał się melodyjnie.
-To moja najlepsza przyjaciółka. Prawdziwy skarb. - delikatnie uszczypnął mój policzek.
-Nie mogę się na ciebie napatrzeć. - powiedziała Kate nieśmiało.
-Dlaczego? - wypaliłam, chociaż już skomplementowała moją urodę.
-Jesteś taka śliczna. Nigdy nie widziałam kogoś takiego. Chociaż może.. Jeszcze ona. - wskazała na Rozalie, która w tym momencie tańczyła z Leo.
-Roza? No tak, jest piękna. - przyznałam racje Kate.
-Jesteście spokrewnione? - zapytał Embry.
-Nieee. - odpowiedziałam mu przeciągając ostatnią literkę.
-To dziwne. Jesteście bardzo podobne. - podrapał się po brodzie.
-Już to słyszałam. - zaśmiałam się .
-Jak się bawisz? - usłyszałam ten piękny głos.
-Dobrze, a Ty? - złapałam rękę Lysandra i delikatnie ją ścisnęłam, wydawał się zmartwiony. Armin mnie puścił i poszedł zagadywać Kate.
-Martwię się.. - zmarszczył brwi.
-Czym?
-Kas zniknął.
-Aa daj spokój, to nie dziecko, znajdzie się. - pogłaskałam go po ramieniu. - zatańczymy? - kiwnęłam głową w stronę parkietu.
-Oczywiście. - i wyciągnął do mnie dłoń.
      Po paru szybkich piosenkach przyszła kolej na coś wolniejszego. Tańczyłam obejmując Lysandra. Pachniał niesamowicie, to przyjemne mieć kogoś, przy kim można być sobą, kto pomaga zapomnieć.
-Popatrz. - szepnął mi do ucha. Nie musiałam długo szukać obiektu, o którym mówił. W kącie pokoju, na kanapie siedział Armin, a na jego kolanach usadowiła się Kate. Widać było, jak się całują. Zaśmiałam się.
-Chociaż on jeden korzysta. - szepnęłam i zachichotałam. Zobaczyłam także Kastiela i Gretchen. Spędzali razem cały wieczór.
       Dwie kolejne godziny spędziłam w towarzystwie Chrisa. Okazał się być bardzo miłym chłopakiem i bardzo złym tancerzem. Opowiadał mi o swoim zespole, był perkusistą.
-Gretchen zawsze mnie wspiera. - wyznał.
-To czemu nie jesteście razem? Nie podoba Ci się ? - byłam zbyt śmiała po alkoholu.
-To byłoby nierealne. - uśmiechnął się.
-Nie mów tak. Nie można rezygnować, jeśli się nie spróbuje. - zaczęłam go zachęcać.
-Nie rozumiesz. To byłby związek z piekła rodem. - wyznał.
-Taa ona wyglada na jędze. - że też najpierw mówię, a potem myśle. Cholera jasna.
-Jest taka. Jest też moją siostrą. - uśmiechnął się wesoło.
-Cholera. Przepraszam. - wiedziałam, że jest w nich pewne podobieństwo.
-Spoko. Lubię cię. - chwycił moją rękę.
-Tak miło było Cie poznać. - chciałam być grzeczna.
-Na prawdę. - o nie, o nie. Zaczął się przybliżać.
     Zza głowy Chrisa, która niebezpiecznie zbliżała się do mojej, a konkretnie do moich ust ujrzałam Kastiela. Mogłam zdefiniować wszystkie uczucia, jakie malowały się na jego twarzy - smutek, gniew, rozżalenie, ale przede wszystkim uczucie towarzyszące jednej rzeczy, której nie był w stanie wybaczyć - zdrada. Poczułam się, jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek. Czerwonowłosy obrócił się na pięcie i zniknął wewnątrz domu.
-Przepraszam. - wydusiłam i podniosłam z leżaka, na którym siedzieliśmy.
-Ej lala, nie skończyliśmy. - złapał mnie mocno za rękę.
-Puść ją. - poczułam, że Chris zwalnia uścisk. Głos Lysandra zabrzmiał pewnie siebie i co najważniejsze groźnie. - leć, widziałem, że wyszedł. - powiedział do mnie. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i ruszyłam do domu. Szybko zlokalizowałam drzwi wyjściowe i pobiegłam w jedno jedyne miejsce, do którego mógł udać się buntownik.
     Ściągnęłam moje buty, by biec szybciej. Odległość, która rano wydawała się niewielka tym razem była dłuższa. Nie zważałam na ból stop, chłód wiatru smagający moją skórę, podwijającą się sukienkę. Kilka razy nadepnęłam na ostre kamienie, wiedziałam, że leci mi krew. Nie mogłam się zatrzymać, nie póki miałam odwagę, by szczerze z nim porozmawiać. Moje stopy wreszcie dotknęły pisaku. Byłam na plaży przy jeziorze, kawałek dalej widziałam jego sylwetkę, siedział na pisaku i palił papierosa. W drugiej dłoni trzymał flaszkę wódki, czyli zdążył ją wziąć zanim wyszedł z domu. Podeszłam do niego bezszelestnie.
-Kas. - szepnęłam.
-Kimkolwiek jesteś odejdź. - jego głos był lodowaty. Dotknęłam jego ramienia, zrzucił moją dłoń.
-To nie to, co widziałeś. - powiedziałam.
-Tak jakbym chciał się dowiedzieć szczegółów. Spieprzaj Loraine. - zabolało.
-Dobra nie chcesz mnie słuchać. - powiedziałam zrezygnowana.
-Brawo detektywie. - jego sarkastyczny ton ranił moje uczucia. Naważyłam piwa, to teraz je wypije.
-I tak powiem. - powiedziałam hardo.
-Powodzenia. Na pewno nie do mnie będziesz gadać te bzdety. - podniósł się i zaczął oddalać wzdłuż brzegu jeziora. Musiała biec, by za nim nadążyć.
-Ten Chris, on się nachylił. Nie miałam zamiaru go całować. Mam w dupie takich kolesi. Myślał pewnie, że mnie zaliczy i to by było na tyle. Zresztą, czepiasz się mnie, a sam siedziałeś cały czas z tą suką. - nie powinnam jej tak nazywać, ale miałam to gdzieś. - i co teraz się obrazisz? Kastiel, ja chce ci to wytłumaczyć, ja też widziałam ciebie i Debrę. Sam mówiłeś, że wyciągnęłam złe wnioski, robisz to samo. Dokładnie to samo, postaw się na moim miejscu, bo na nim byłeś... - mój monolog nie miał końca.
-Dobra nie z nim to z innym byś to zrobiła. - obrócił się gwałtownie, musiałam się ostro zatrzymać by w niego nie uderzyć.
-Co? Nie prawda. - oburzyłam się.
-Aha. - powiedział i znowu ruszył.
-Kastiel, proszę cię, nie będzie tak, co to ma zresztą za znaczenie..- zatrzymałam się, nie widziałam sensu by iść dalej. On mi nie przebaczy. Nie uważam żeby nawet miał co przebaczać, nic się nie stało..

12 komentarzy:

  1. No to się porobiło ;p Jak zawsze super rozdział c; czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Głupi Kastiel, mógł zrozumieć -_-
    A Lyś to chyba najlepszy przyjaciel ever (Z nich by była ładna para XD ) :3
    Rozdział zajebisty i czekam na next :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle super ;D . Kastiel kur*a głupi jesteś ?!! Nic nie było ; (. Na pewno jej wybaczy.. na pewno !! ;* . Czekam na next 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro się pojawi i mogę powiedzieć śmiało i biorę za to pełną odpowiedzialność : CZAS NA PRZEŁOM. ❤️❤️❤️

      Usuń
  4. Oj już się boję ;o . Coś mam dziwne przeczucie ;P. Mam jednak nadzieję , ze bbędą razem długo dluuugo ;* . Kassi mimo wszystko jest kochany ;*😍 taki wredzioch <3 ❤😘😘

    OdpowiedzUsuń