piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 37

        W pobliskim sklepie kupiliśmy wszystko, co było nam potrzebne do dobrej zabawy - alkohol, plastikowe kubeczki, piłeczki do ping-ponga, przekąski. Rozalia podpytała przechodniów, o najlepszą pizzerie w okolicy, podano nam jej nazwę i umówiliśmy się z tamtejszymi pracownikami na dowóz dwudziestu pizz o dwudziestej trzeciej. Pozostawało podłączyć sprzęt; głośniki, telewizory, konsole do gier. Dziewczyny zajęły się przygotowaniem jedzenia, zimnych przekąsek, przełożeniem chipsów do misek i wszystkich spraw związanych z napojami. Faceci mieli za zadanie odsunąć meble, pozwijać dywany, podłączyć sprzęt i uporządkować domek.
-Mam go czasami dość, zachowuje się jak przygłup. - pożaliłam się Rozalii przy przekładaniu chipsów do miski.
-Nie przejmuj się to palant. - przewróciła oczami i ukradła mi jednego chipsa.
-Seksowny palant. - poprawiła ją Kim.
-O kim rozmawiacie? - wtrąciła się Melania.
-O Kastielu. - przyznałam, chyba już wszyscy widzieli, że coś się miedzy nami dzieje, a może to tylko moja wyobraźnia?
-Uu, ciężki temat. Ale muszę przyznać racje Kim, jest seksowny, tylko zamknięty w sobie. To taka zraniona dusza...- Melania przyłożyła sobie dłoń do klatki piersiowej i zrobiła minę cierpiętnicy.
-Dajże spokój i idź na leczenie. - Rozalia usiadła na blacie, zajadając się paluszkami.
-Pomogłabyś trochę, a nie jesz! - Mel wyrwała jej paluszka, Rozalia szybko go odebrała.
-Głodna jestem, a poza tym wróćmy do tematu. - Melania dała za wygraną.
-Dobra. Kastiel może i jest trudny, ale za to przystojny. - Kim chyba myślała, że to rekompensuje wszystkie niedogodności.
-On już sobie postawił cel na dziś, przeleci jakąś miejscową.. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Olej go. - poradziła mi Rozalia. - weź się lepiej za Kentina, jest cudowny. - pokiwała głową.
-To już mój dylemat. A Ken to przyjaciel. - odpowiedziałam jej.
-Dobra wiem, łatwo mi mówić. Zrobisz, co chcesz, ale Kas to ryzyko licz się z nim. - przytuliła mnie i poszła podać przekąski.
-Ja bym nie odpuszczała, dacie radę. - Melania pogłaskała mnie po policzku i ruszyła za Rozą.
-A ja powiem tyle: raz się żyje kotku. - Kim poszła roznieść piwa na stół i wrzucić kilka do lodówki. Do kuchni wparował Armin.
-Jak tam cukiereczki? - zapytał.
-Gorzko. - odpowiedziałam ze smutkiem.
-Wyluzuj, on nawet nikogo nie dotknie, a jeśli, to trudno. - próbował mnie pocieszyć.
-Masz racje, trzeba wyluzować. - uśmiechnęłam się i złożyłam sobie obietnice, że nic nie popsuje mi tego wieczoru. Szufladę z napisem Kastiel musiałam na razie zamknąć. Będzie, co ma być.
-Nasi goście idą! - wydarł się Alexy.
-Super, idę pod prysznic. - wyszłam z kuchni, w holu minęłam Kastiela, chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Gdzie uciekasz? - mruknął tuż przy moim uchu.
-Pod prysznic. Sama. Nie potrzeba mi większego syfu niż mam na sobie. - odsunęłam się od niego i poszłam na górę.
     Pod prysznicem nie mogłam sobie pozwolić na pośpiech, pozwoliłam by ciepła woda rozluźniła moje mięśnie. Po kąpieli starannie wysuszyłam włosy i wykonałam dokładny makijaż, z dołu dochodziły do mnie odgłosy imprezy, co prawda muzyka była jeszcze cicho. Założyłam na siebie wcześniej naszykowaną czerwoną, obcisłą sukienkę, dwie złote, grube bransoletki przypominające obręcze i czarne szpilki o zaostrzonym czubku. Ostatnie spojrzenie w lustro i ruszam...
     Zeszłam powoli po schodach i udałam się do salonu, nasi goście byli w komplecie, a nawet z nadprogramowym gościem. Była to drobniutka dziewczyna o imieniu Kate. Miała średniej długości blond włosy i błękitne oczy, jej opalenizna podkreślała kolor tęczówek i włosów.
-Cześć jestem Kate! - wstała pospiesznie i podała mi rękę. Ubrana była w czarne szorty i srebrną bluzkę wiązaną na szyi.
-Loraine, miło mi. - uśmiechnęłam się szeroko. Chciałam by wszystkie te lalunie wiedziały, że nie mają do czynienia z byle kim i umiem się zachować.
-Jesteś śliczna.. - powiedziała ten komplement patrząc mi w oczy.
-Dziękuje. Śliczna bluzka. - odpłaciłam się tym samym.
-No to poznajmy się bliżej. - zaproponowała Gretchen. Miała mało imponujące kształty niezbyt schowane pod kusą, czerwoną, jak moja sukienką.
-Okej. - odpowiedziała jej Roza i podała mi piwo. Usiadłam obok Armina.
-Jestem dość dobra w odczytywaniu ekip, ludzi ogólnie rzecz biorąc. - pochwaliła się Gretchen. Każdy z facetów z jej ekipy pokiwał głową na znak potwierdzenia.
-Tak? To dawaj. - białowłosa spojrzała na nią z niedowierzaniem.
-Alfa, na jego zawołanie dzieje się wszystko. - wskazała na Kastiela.
-Kpisz sobie?! On nic nie ma do powiedzenia. - wyrwał się Nataniel.
-Nat, luz ona ma trochę racji. - uspokoił go Lys.
-Romantyk, zapewne pięknie śpiewasz. - dodała pokazując na Lysa.
-Prawda. - powiedziałam.
-Dziewczyna alfa, ślicznotka, miłośniczka wysokich butów. - wskazała na mnie.
-Co? Nie, ona i Kas nie są razem. - wyparowała Melania.
-Nie ważne. Jedziemy dalej. - powiedziała Roza.
-Ty i on to związek od bardzo, bardzo dawna. On ma coś wspólnego z modą, ty jesteś najlepszą przyjaciółką Pani Alfa. - pokazała na Leo i Rozę. - Gej. - przeniosła wzrok na Alexego. - kujon. - wskazał palcem na Nataniela. - twardzielka. - tym razem padło na Kim. - nieśmiała dziewczynka, posłuszna rodzicom. - przeniosła palec na Mel - komputerowy świr. - zatrzymała się na Arminie.
-No nieźle, nawet nie aż tak dużo błędów. - zagwizdał Kas.
-Dziękuje uprzejmie za uznanie. - Gretchen uśmiechnęła się słodko do Kasa.
-Czas zatańczyć. - Roza pociągnęła mnie za rękę. Poszłyśmy razem na miejsce, w którym wyznaczono parkiet. Przymknęłam powieki i zaczęłam ruszać biodrami, po chwili dołączył do mnie Armin. Przetańczyliśmy tak kilka utworów, po nich na parkiet wyszła Gretchen i Kas. Widziałam, jak ociera się o niego tym swoim zgrabnym tyłeczkiem, co chwile szeptała mu coś do ucha, a on wybuchał śmiechem. Cała się wtedy gotowałam i nie dając nic po sobie poznać coraz odważniej tańczyłam z przyjacielem. Zrozumiał, o co chodzi i szybko zaczął robić to samo, co ja. Kas i lafirynda opuścili pomieszczenie i poszli na taras. Pociągnęłam za sobą Rozalie i ruszyliśmy za nimi, Armin podszedł w tym czasie do stołu, gdzie rozłożone były rożnego rodzaju alkohole.
     Wyszłyśmy przez drzwi balkonowe na taras. Stał tam niedomyślny idiota i wiecznie coś gadająca Gretchen. Stanęłyśmy kawałek od nich i odpaliłyśmy papierosy. Gretchen cały czas dotykała ramienia Kastiela, albo jego biodra, albo żartobliwie pogłaskała go po policzku... Cała się gotowałam.
-Pewnie się puszcza. - powiedziała Roza.
-Nie wiem. - mruknęłam mocno się zaciągając.
-Jest brzydka. - Rozalia spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczyma.
-Nie jest i tutaj leży problem. - wiedziałam, że mnie tylko pociesza. Gretchen była bardzo zadbana i niestety nie poskąpiono jej urody. Wysoka, o figurze modelki, wąskiej talii, małym lecz dobrze wyeksponowanym biuście. Jej średniej długości rude włosy i szmaragdowo zielone oczy były ze sobą idealnie skomponowane. Mimo, że miała okazje do opalania na uroczej płazy widać było iż unika słońca. Blada cera, przyozdobiona piegami dodawała jej uroku. Prężyła się dzielnie koło Kastiela. Alkohol dodał mi odwagi, więc ruszyłam w ich kierunku. Widziałam tylko, jak Rozalia szeroko otwiera usta i usłyszałam głośne wciąganie powietrza. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę, nie była to jednak delikatna i drobna dłoń Rozalii....

3 komentarze:

  1. Cudny blog ^^ masz nową czytelniczkę, ale ja zawsze trzymam kciuki za Kasa❤ no co zrobisz ? UWIELBIAM GO HAHA💘💝💝Mam nadzieję że będzie coś między Loraine i Kasem❣ pozdrawiam💫~Alice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci bardzo ❤️ Cieszę się, że czytasz i że skomentowałaś, to dla mnie bardzo ważne ❤️ Zobaczymy, jak to będzie, ale mogę obiecać, że Loraine i Kasa czeka poważna rozmowa i przełom - wóz albo przewóz :p

      Usuń
  2. No kurze Kastiel głupi jesteś ?! Jak zdradzisz, albo zostawisz Loraine to osobiście nogi z dupy powyrywam !! 😆 czekam na kolejny rozdział i weny życzę 😄

    OdpowiedzUsuń