-No to gratuluje. - prychnęła Roza.
-Daj spokój, ja umiem się przyznać. - odpowiedziała jej Kim. W powietrzu unosiła się aura napięcia i niewypowiedzianych oskarżeń.
-Dajcie spokój, obie. - nerwowy śmiech Melanii zadziałał na mnie, jak płachta na byka. Nie mogłam stracić panowania nad sobą.
-Grajmy.. - melancholijny głos Lysandra zadziałał kojąco.
-Nigdy nie byłem aż taką szmatą żeby podrywać cudzego faceta. - zaczął Kas. - a sorki było, ale jak chcesz możesz się napić Kim, to zapewne nie zdażyło się raz. - Rozalia spojrzała na Kastiela, a ten do niej mrugnął. Graliśmy do jednej bramki.
-Bynajmniej nie jestem taką męska dziwką. - odgryzał się Kim. I w tym momencie puściły mi nerwy, podniosłam się gwałtownie i chlusnęłam drinkiem na dziewczynę.
-Ty suko! - krzyknęła i rzuciła się na mnie.
-Zostaw moją przyjaciółkę wariatko! - do całego cyrku dołączyła Rozalia. Chłopcy próbowali nas rozdzielić. Ponad wyzwiskami słyszałam głos Kastiel próbującego mnie uspokoić.
-Rozalia, Roza. - wolał Leo i odciągał białowłosą na bok.
-Po czyjej Ty jesteś stronie?! - krzyknęła i wyrwała mu się z uścisku.
-Przecież wiesz. - powiedział smutno.
-Chyba właśnie nie. - poprawiła ramiączko i odeszła kawałek. Zamieszanie jakie wywołałam ja, Kim i Roza umilkło.
-Roza, przepraszam. - powiedziałam, chciałam żeby wiedziała, że mi przykro. W ferworze wyzwisk wykrzyczałam Kim, co myśle o jej przystawianiu się do Leo. Teraz już wszyscy wiedzieli..
-Nie Ty powinnaś przepraszać. I jeszcze jedno.. - białowłosa podeszła do Kim i wymierzyła jej siarczysty policzek. Wow, to musiało boleć. Białowłosa podniosła dumnie głowę i powiedziała - nie dotyka się byłych, teraźniejszych i przyszłych facetów swoich koleżanek, zapamiętaj. - towarzystwo stało i patrzyło po sobie, nikt nie miał śmiałości się odezwać.
-Pilnuj własnego faceta. - Kim odsunęła dłoń od policzka. Rozalia obróciła się, zmierzyła ją wzrokiem i ruszyła na górę. W połowie schodów powiedziała - Jutro wracam do domu. Dobranoc wszystkim.
Siedziałam na kanapie, Nataniel głaskał mnie po ramieniu.
-To nie Twoja wina.
-A czyja? Teraz wszyscy wiecie, Roza mnie udusi, jak tylko ochłonie. - pożaliłam się.
-Nic takiego się nie zdarzy. Dogada się z Leo, teraz wiemy, jaka jest Kim. - kąciki jego ust wygięły się ku górze. Widziałam, że Kastiel idzie w nasza stronę.
-Wybacz. - powiedziałam i wyszłam mu na przeciw. - Jutro wrócę z Rozalią. - poinformowałam Kastiela.
-Nie musisz.
-Jak to?
-Wszyscy chyba wracają. To znaczy nie wiem, jak blondasek, zdzira i słodka idiotka, ale pozostali jadą. - skrzywił się.
-Ok dzięki. - westchnęłam.
Rano byłam już spakowana, wyruszyliśmy na dworzec, by móc wrócić do domu. Rozalia i Leo milczeli, ale trzymali blisko siebie. Kastiela miał wszystko w dupie, jak zwykle. Kim była pocieszana przez Melanię. W pociągu również było cicho. Na dworcu, w mieście pożegnałam się ze wszystkimi poza Kim.
-Wybacz mi. - powiedziałam przytulając Rozę.
-Daj spokój. I tak by się dowiedzieli. Dzięki za wszystko. - powiedziała do mnie.
-Dogadasz się z Leo? - zapytałam nieśmiało.
-Na pewno. - odpowiedziała z pocieszającym uśmiechem.
Pozostało mi tylko pożegnać się z Kastielem, podeszłam do niego i mocno przytuliłam, objął mnie pewnie. Wzięłam głęboki wdech by poczuć jego zapach. Pachniał Kastielem, moim Kasem..
-Widzimy się wieczorem? - zapytał. Pokiwałam głową. Ktoś zatrąbił, to pewnie ciocia.
-Podrzucić cię? - wskazałam na samochód.
-Nie, zaraz będzie tu moja babcia. - nie wiedziałam, że jego babcia ma prawo jazdy. - powinnaś ją poznać. - dodał. Przeraziłam się, nie znałam nikogo z jego rodziny. - albo i nie, jeszcze pomyśli, że jesteś jakaś opóźniona. - wzruszył ramionami i dał mi buziaka w czoło. - ubierz się ładnie, zabiorę Cie na randkę. - uśmiechnęłam się, randka z Kasem to może być ciekawe.
W domu opowiedziałam szczegółowo cioci o całym wyjeździe, dowiedziałam się także, że nigdzie z nią nie pojadę, bo nie dostanie urlopu. W sumie sama sobie była szefem, co wydawało mi się dziwnie, ale skoro tak, to trudno. Naszykowałam się na randkę w ekspresowym tempie. Miałam na sobie obcisłe, ciemne jeansy. Białą, szyfonową bluzeczkę i krótką, skórzaną kurtkę. Dobrałam do tego dwie średniej grubości, złote bransoletki, kolczyki do kompletu oraz złoto-czarny pierścionek. Około ósmej byłam już gotowa.
-Gdzie się wybierasz? - zapytała Carmen podnosząc wzrok znad sterty papierów.
-Idę z Kasem na randkę. - odpowiedziałam.
-Zepnij włosy. - doradziła mi.
-Czemu? - zdziwiłam się.
-Zaufaj mi, on jest trochę szalony. - pokręciła głową z uśmiechem i zakładając okulary wróciła do pracy. Natomiast ja poszłam na górę, by spiąć włosy w luźny kucyk, przełożony przez ramie.
-Dobry wieczór. - usłyszałam z dołu, to oznaczało, że Kastiel już się pojawił.
-Witaj, zapraszam do środka. Napijesz się czego? Mam otwarte wino. - ciocia, jak zwykle zachęcała młodzież do alkoholu. Zaśmiałam się i zeszłam na dół.
-Nie dziękuje, Loraine się wkurzy. - zażartował.
-Ja tu stoję. - powiedziałam.
-Widzę i wow. - zagwizdał z uśmiechem.
-Dobra bawcie się dobrze. - ciocia ruszyła do salonu, musiała się tam przenieść ze swoimi papierami.
-Gotowa? - zapytał i wyciągnął rękę.
-Tak. - wzięłam głęboki wdech i podałam mu dłoń.
Nie widziałam, dokąd idziemy dopóki nie ujrzałam światełek. Były kolorowe, w pobliżu robiło się coraz głośnej od muzyki, rozmów ludzi, dźwięków wydawanych przez... Karuzele. Cholera jasna, ciocia miała racje by spiąć włosy.
-To co, na jaką najpierw? - zapytał mnie.
-Obojętne. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać, typowy Kas, nic romantycznego. Randka w parku rozrywki.
-Diabelski młyn? - przekrzywił głowę.
-Jasne. - zaśmiałam się ponownie.
-Chce pocałować moją dziewczynę na samym szczycie. - szepnął mi do ucha, a mnie zatkało.
Jak obiecał, tak zrobił. Na szczycie młynu pocałował mnie długo i namiętnie, aż zabrakło mi tchu. Potem spędziliśmy czas na bardziej ekstremalnych atrakcjach, jedliśmy watę cukrową, hot-dogi i piliśmy lane piwo rozcieńczane wodą.
-Nie bolą Cie nogi? - wskazał na moje szpilki.
-Nie. - pokręciłam głową.
-Podziwiam Cie, te buty wyglądają strasznie. - zmarszczył brwi i wykrzywiła usta w grymasie.
-E tam. - wzruszyłam ramionami, szpilki były moją codziennością.
-Kto pierwszy do rollercoastera? Przegrany stawia piwo. - powiedział z szelmowskim uśmiechem. Zaczęłam biec zanim dałam mu odpowiedź, miałam marne szanse, więc liczyłam na szczęście. Finalnie wyprzedził mnie o dwa, może trzy kroki.
-Kurde! - krzyknęłam i położyłam dłonie na udach, głęboko oddychając.
-Frajer. - szepnął równie zdyszany, co ja.
-Stawiam piwo. - wydusiłam.
-Żartowałem, to nasza randka, ja stawiam. - mrugnął do mnie.
Około drugiej w nocy zaczęliśmy zbierać się do domu, jak na gentlemana przystało odprowadził mnie, w drodze rozmawialiśmy na temat wyjazdu.
-Nie podobało mi się, że Nataniel Cie dotyka. - wyglądał na obrażone dziecko.
-Mnie też nie podoba się wiele rzeczy. - nie chciałam kapitulować. Nataniel był moim przyjacielem, Kas musiał do tego przywyknąć.
-Pff.. - prychnął. - Mam to gdzieś. - kopnął leżący na ziemi kamień.
-Nie zrezygnuje ze znajomości z nim. - szłam machając torebką.
-Zobaczymy. - uśmiechnął się.
-Ta. - nie miałam powodu by zaczynać kłótnie, ale będę walczyć o swoje, jeśli będzie trzeba.
-Kocham Cie. - chwycił moją dłoń i przyciągnął do siebie.
-Ja Ciebie też. - pogłaskałam go od skroni aż po brodę. Pocałował mnie krótko, ale bardzo czule.
-Co z Rozalią? - zapytał, gdy poszliśmy dalej.
-Nie mam pojęcia. Nie odezwała się. - wzruszyłam ramionami.
-Będzie dobrze. Leo to sztywniak, nie zdradziłby jej, a z Kim zawsze była niezła szmata. - uniósł głowę i obserwował gwiazdy.
-Czyli, co? Wierny facet to sztywniak? - prychnęłam i spojrzałam na niego z pogardą.
-Nie. - obruszył się. - jasne, że nie, ale prędzej zdradzi cwaniak niż sztywniak. - miał racje, ale jako, że lubiłam Leo postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
-Ja tam lubię Leo, nawet bardzo. On i Lysander to porządni faceci. - pochwaliłam swoich przyjaciół.
-Uważaj, bo się zakochasz. - pokazał mi język.
-Nie, ale to nie zmienia faktu, że są świetni. - widziałam, jak napina szczękę. - ile bym dała za kogoś takiego.. - udawałam rozmarzoną. Prychnął i przyspieszył. Eh, koniec tego droczenia, on nie zna się na tego typu żartach. Pociągnęłam jego rękę i zmusiłam by się zatrzymał.
-Kocham Cie, żartowałam. Nie potrzebuje grzecznego, ułożonego faceta. Mam Ciebie. Jedynego w swoim rodzaju. - złość w jego oczach przerodziła się w miłość. Mocno mnie do siebie przytulił.
-Nie żartuj tak. - szepnął. Mocniej się w niego wtuliłam. - Jak już jesteśmy przy marzeniach, chciałbym, że moja dziewczyna miała taki tyłek, jak Kim. - uderzyłam go lekko w głowę. Zaśmiał się, co było tak wesołe, że i ja wybuchnęłam śmiechem.
Randka z Kastielem <33333 Mam nadzieję, że Roza i Leo się pogodzą :( Świetny rozdział, czekam na kolejne i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńDzięki, tez pozdrawiam ❤️
UsuńO słodziaki <3 Kim to szmataaaa,nie spodziewalam sie!
OdpowiedzUsuńOj będzie więcej! 😂😂👌🏻👍🏻👍🏻
UsuńNo no proszę jaka z Kim sucz! ;o. Świetny rozdział , czekam na next 😙
OdpowiedzUsuńDzięki! 👍🏻
Usuń