Lysander włączył film i usiadł obok mnie, jedliśmy nasz posiłek w ciszy, to znaczy nie całkowitej ciszy. Jedynymi dźwiękami były te płynące z głośników kina domowego. Cisza, którą mam na myśli była między nami.
-Smakowało? - różnobarwne tęczówki wpatrywały się w moje. Pokiwałam głową i wróciłam do oglądania. -Przepraszam, jeśli poczułaś się zakłopotana. - szepnął.
-Kiedy? - udawałam głupią.
-Kiedy wspominaliśmy Twoją ręcznikową eskapadę.
-Lysander, posłuchaj. - wzięłam głęboki wdech. - tak dobrze spędza mi się z Tobą czas, ale nie chce też kłamać..
-Kłamać? - zmarszczył brwi.
-Tak, kiedy mnie dotykasz.. - próbowałam zebrać myśli. - to, co czuje się niesamowite. - postawiłam na szczerość.
-Wiem, też to czuje. - jego smukłe palce dotknęły moich. - Kastiel to szczęściarz, ja w sumie też. Jesteś najlepszą przyjaciółkom. - moje emocje opadły. Przyjaźń? Tylko tyle? Cholera, przecież i tak nie mogę mu dać więcej. Jestem z Kastielem, co ja wyprawiam..
-Kumple. - szepnęłam, przez jego twarz przemknął dziwny cień, trwało to może sekundę, potem uśmiechnął się blado.
KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ
Do końca wakacji panowała podobna atmosfera, w ostatnim tygodniu udało mi się nawet odwiedzić tatę. Nigdy więcej nie rozmawiałam z Lysander na temat tamtego wieczoru, a między mną i Kastielem bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej. Początkowo z tym walczyłam, potem zrozumiałam, że jest to odwieczne prawo związków; raz na wozie, raz pod wozem. Pierwszy miesiąc szkoły również minął w doskonałej atmosferze, dalej wszyscy byliśmy kumplami, no może poza Kim i Mel. Jedna z nich została wrogiem naszej ekipy, natomiast Mel była niezdecydowana, co powodowało kłótnie, a w rezultacie jej odsunięcie się.
-Może powinniśmy się wybrać do kina? - zaproponował Kentin, kiedy szliśmy korytarzem.
-Mam chłopaka. - upomniałam go i strzepnęłam jego rękę z mojego ramienia.
-Warto próbować. - puścił mi oczko i zniknął na skrzyżowaniu korytarzy.
-Zgadnij, co! - mojego ramienia uczepiła się Rozalia.
-Nie mam pojęcia. - przyznałam. Szłyśmy korytarzem czując na sobie spojrzenia innych.
-Dostałam się do komitetu do spraw dekoracji! - wykrzyknęła.
-Suuuper. - przeciągnęłam sylabę. - ale po cholerę?
-Ej! Okaż trochę optymizmu. Będę najlepszym organizatorem imprez szkolnych.
-Oszalałaś. - podsumowałam. Niedaleko szafek stał Kastiel. - zaraz wracam. - powiedziałam do Rozy.
-Cześć.. - mruknęłam i przylgnęłam do niego całym ciałem.
-Witaj.. - szepnął i pocałował mnie krótko.
-Jakieś plany? - zapytałam, wziął mnie za rękę i ruszył w stronę dziedzińca.
-Mam próbę. - jak zwykle, krótko i zwięźle.
Na dziedzińcu siedzieli już prawie wszyscy nasi znajomi.
-No nareszcie! - krzyknęła białowłosa i pomachała w naszą stronę.
-To nie wyścigi. - odpowiedział jej Kas, jednocześnie przytulając mnie do siebie.
-Nie spóźnij się dzisiaj. - Lysander zwrócił czerwonowłosemu uwagę, przez ostatnie tygodnie cały czas się spóźniał.
-Wyluzuj, bo Ci zmarszczek przybędzie. - zażartował Kas. Zaczęłam jeść moją sałatkę z kurczakiem.
-Patrz, to Nataniel. Czemu do nas nie podejdzie? - obok mnie usiadł Alexy i wskazał na blondyna.
-Pewnie jest zajęty. - na przekór moim słowom, Nat ruszył w naszą stronę.
-Rozalio. - zaczął. - nie było Cię na zebraniu w sprawie balu. - jego głos przybrał dziwny ton, już go kiedyś słyszałam..
-Jakiego balu? - szepnął do mnie Lysander, wzruszyłam ramionami.
-Wybacz! - białowłosa pisnęła. - zapomniałam, że to dzisiaj. - próbowała się usprawiedliwić.
-Proszę, by był to ostatni raz. Inaczej szukaj nowego komitetu. - powiedział chłodno i odszedł.
-Tak jest! - odpowiedziała, jak żołnierz i przewróciła oczami. - cholera jasna, znowu zapomniałam, o czymś ważnym. - mruknęła i zrezygnowana usiadła na trawie.
-Starość nie radość.. - rzucił Kas.
-Śmierć nie wesele. - odpowiedziała mu.
-Dobra, co za bal? - Alexy oparł się o moje ramie.
-Alexy.. trochę naruszasz moją przestrzeń. - dziwnie się czułam jedząc i czując jego głowę.
-Wybacz. - odsunął się i wpatrywał w Rozalie.
-Nie widzieliście plakatów? - spojrzała na nas, jakbyśmy byli z innej planety.
-Nie. - odpowiedzieliśmy grupowo.
-Bal ojców i córek, synów i matek. - wyjaśniła załamując ręce.
-Nie ma opcji. - powiedział Kas.
-To na szczytny cel, zbieramy pieniądze na ratowanie delfinów. - wykrzywiła usta w podkówkę.
-A na mrówki, kiedy zbieracie? - rzucił z przekąsem, podniósł się, otrzepał tyłek i ruszył za budynki, by zapalić.
-Ale Ty będziesz? - zwróciła się do mnie, białowłosa.
-Odpada, mój tata nie da rady. Nie ma takiej możliwości. - pokręciłam głową.
-Zaproszę mamę. - powiedział Lysander, Roza rzuciła mu wdzięczne spojrzenie.
-Ej, a co z nami? - bliźniacy spojrzeli na siebie.
-Zobaczymy, kogo mama bardziej kocha. - powiedział Alexy, w jego spojrzeniu widać było, że nie obawia się, co do towarzystwa na balu.
-Mój tata będzie....na pewno. - dumny głos Rozalii przerwał trajkoczącą wymianę zdań bliźniaków.
-O są i nasze ofiary... - dołączyła do nas Amber i jej świta, która w tym roku powiększyła się o jednego członka; Kim.
-Zjeżdżaj. - powiedziałam ostro.
-Nie pluj się. - odpowiedziała mi blondyna. - o czym dyskutujecie? Zapewne o balu. Obyś się postarała Rozalio, inaczej moi rodzice nie wpłacą ani centa.. - Amber uśmiechnęła się chytro.
-Nic dziwnego, przynamniej wiemy, po kim taka jesteś, lisku chytrusku. - Armin uśmiechnął się do niej słodko, ścierając jej ten głupawy uśmieszek z wypudrowanej twarzy.
-Jakim cudem dzielisz z Natanielem te same geny? - westchnęłam.
Krótki rozdział ale jest! Świetny oczywiście :) Mam nadzieję, że ją sfatasz z Lysem xd Do następnego <3
OdpowiedzUsuńDziękuje, właśnie się poważnie zastanawiam, co dalej z Loraine i jej facetem haha
UsuńSuper rozdział :D. Eee..? Proszę nie mów , ze między Lol a Kasem będzie źle? ;o. Na pewno nieeee !! ;D😜 czekam na next ! ;*
OdpowiedzUsuńZobaczymy, jak będzie. Jak na razie nie mam sprecyzowanej koncepcji, wiec raz dobrze raz zle :D
Usuń