Wracając do domu ze spotkania z Rozalią, natknęłam się na Lysandra, zaproponował spacer, na co ochoczo przystanęłam.
-Bardzo się ucieszyłam, gdy Roza powiedziała mi, że przesadziła i nie było w tym całym zmieszaniu żadnej winy ze strony Leo. - tym zdaniem zakończyłam mój monolog dotyczący spotkania z przyjaciółką.
-Fantastycznie, że to zrozumiała. - podrapał się po brodzie.
-Ale? - dopytałam.
-Nie, nic więcej nie chciałem dodać. Czemu uważasz, że jest jakieś ale? - jego różnobarwne tęczówki wpatrywały się w moje oczy.
-Miałeś taką minę. - musiałam uciec gdzieś wzrokiem, by móc się lepiej skupić, niestety uwolnienie się z magnetycznego wpływu jego spojrzenia było prawie niemożliwe.
-Jak Ci się układa z Kastielem? - spojrzał w niebo, wykorzystałam okazje i odwróciłam wzrok.
-Dobrze, średnio, źle.. Zależy od dnia. Jest trudny i mega irytujący, ale przecież takiego go pokochałam. - odpowiedziałam szczerze. - A Ty masz kogoś? - dawno nie rozmawiałam z nim na ten temat.
-Nie, Loraine, nie mam. - czułam jego spojrzenie na mojej twarzy, moje policzki oblały się rumieńcem. Był tylko moim przyjacielem, ale reagowanie na niego nie zmieniło się wraz z moim statusem na fejsie...
-Miałaś jakieś wieści od Kentina? - zagadnął mnie.
-Tak, jeszcze podczas wyjazdu napisał do mnie, że do końca wakacji będzie z tatą. - nie wspomniałam o tym, że miałam do niego zadzwonić, o czym kompletnie zapomniałam, a teraz było już za późno..
-Też jadę się spotkać z rodzicami, a potem na dużą rodzinną imprezę... - skrzywił się.
-Co to za mina? - dotknęłam jego policzka, gdy dotarło do mnie, co zrobiłam, szybko cofnęłam dłoń.
-Nie lubię takich miejsc, jest głośno, dużo dzieci i wszyscy mówią Ci, że urosłaś. Dodatkowo w mojej rodzinie jestem namawiany na noszenie szkieł, uważają, że moje oczy to mutacja, którą należy schować.. - delikatnie się zasmucił.
-Co?! Nie! Nie pozwalam Ci! Uwielbiam Twój kolor oczu.. - najpierw delikatnie rozchylił usta zaskoczony moim wyznaniem, a potem lekko zarumienił. O rany, jego twarz wygladała bardzo uroczo... po raz kolejny mnie zatkało.
-To miłe.. - dalej był zakłopotany. Tak wygladała nasza przyjaźń, wzajemne wprawianie się w zakłopotanie.. urocze, ale i krępujące.
-Taa.. - szepnęłam.
-Powinien Cię odprowadzić. - nie chciałam iść do domu, tak mało czasu spędzaliśmy razem.
-Spieszysz się? - zapytałam z nadzieją, że zaprzeczy.
-Nie, ale nie chciałbym Ci zabierać zbyt dużo czasu. - podrapał się po głowie.
-No coś Ty! Mam pomysł, co Ty na to, żeby kupić po drodze coś do jedzenia? Może szybki Shake w Milk&Muu - specjalnie wymieniłam to miejsce, należało do naszych ulubionych. - możemy zjeść coś włoskiego, obejrzeć musical.. - oboje uwielbialiśmy tego typu filmy, zapowiadał się miły wieczór.
-Z chęcią. - odpowiedział po chwili namysłu.
W Milk&Muu kupiliśmy shake; czekoladowy i truskawkowy. Nigdy nie mogłam się zdecydować, który bardziej wole, więc dzieliliśmy się pół na pół. W włoskiej knajpie nie było już tak łatwo, musieliśmy sporo czekać na zamówienie, w gruncie rzeczy poprosiłam o dostawę do domu.
Przekroczyliśmy próg głośno się śmiejąc.
-Loraine, powiedz Kastielowi żeby nie opierał się o domofon! - krzyknęła z góry Carmen i słyszałam, jak zbiega po schodach. - Wybacz, myślałam, że to Kastiel. - była zdziwiona widząc Lysandra.
-Nic się nie stało. - uśmiechnął się łagodnie.
-Witaj Lysandrze, dawno do nas nie zaglądałeś. - uśmiechnęła się do niego ciepło. - co zamierzacie robić? - nie było w tym pytaniu niczego dziwnego, ot ludzka ciekawość.
-Obejrzymy film. - odpowiedział jej, a w jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
-Lysander! Witaj chłopcze! - z kuchni wyłoniła się Pani Emeryll, uwielbiała Lysandra. Podeszła do niego i ucałowała w oba policzki, delikatnie ją do siebie przytulił.
-Dobry wieczór, jak mija Pani dzień? - jak zwykle kulturalny..
-Dobrze, nie mam za dużo do roboty.. - wydawała się zasmucona.
-Chodźmy. - pociągnęłam go za rękę.
-Emm.. Kochanie może byś zaproponowała naszemu gościowi coś do picia, jedzenie? - ciocia spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Mamy Shake. - Lysander podniósł średniej wielkości, brązową torbę z napojami.
-O, super. No nic, ja idę na kolacje. Miłego wieczoru i w sumie widzimy się rano. - ciocia zachichotała, jak nastolatka. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie intensywnie czerwoną sukienkę i zabójcze, czarne szpilki.
-Miłej zabawy, Carmen. - Lysander mógł jej mówić po imieniu.
Weszliśmy na górę, u szczytu schodów Lysander się zatrzymał i zaśmiał.
-Dlaczego się śmiejesz? - zapytałam go, na mojej twarz zaczynał błądzić uśmiech, miło widzieć go radosnego.
-Jesteś taka malutka.. - dalej wesoło się uśmiechał, palcem wskazał na moje białe trampki.
-Aa no tak. - roześmiałam się cicho. - Ja też sobie coś przypomniałam. - wyznałam.
-Co takiego? - po jego minie widziałam, że moje słowa go zaintrygowały.
-Początek naszej znajomosci, wyskoczyłam przed tobą w ręczniku, było mi tak wstyd.. - miło było przypomnieć sobie tę sytuacje.
-Mnie chyba bardziej. W sumie mogłem wstać i wyjść na chwilę, a siedziałam, jak zaczarowany. Patrzyłem na krople wody przy Twoim obojczyku. - delikatnie dotknął miejsca, o którym mówił. Po raz kolejny tego dnia przeskoczyła między nami dziwna iskra.
-Emm.. - poczułam się zakłopotana. - co oglądamy? - próbowałam zmienić temat. Weszliśmy do mojej sypialni, Lysander usiadł na łożku.
-Wybierz sama. - powoli rozpiął swoją wiktoriańską kurtkę.
-Co powiesz na...Deszczową Piosenkę? - pomachałam mu opakowaniem DVD. Pokiwał głową. - Zwykła biała koszulka? To do ciebie nie podobne. - powiedziałam po włączeniu filmu, siadając obok niego, podał mi mojego shake'a.
-Posiadam zwykle ubrania. - powiedział. Po wypiciu połowy mojego napoju podałam mu kubeczek bez słowa, wymieniliśmy się dalej wpatrując w film.
-Piękna kobieta. - przerwał milczenie, Lysander.
-Która? - dopytałam.
-Debby Reynolds, czyste, naturalne, nieskazitelne piękno. - mówił to cicho i nostalgicznie.
-Urodziłeś się w złym stuleciu. - wypomniałam mu. - tamte kobiety byłyby dla Ciebie natchnieniem. - zrobiło mi się na swój sposób przykro.
-Możliwe, spójrz na Cyd Charrise.. - patrzył na nią, jak zaczarowany. - jej rola tancerki to za mało.. miała ogromny potencjał. - ja, nie widziałam w nich niczego niezwykłego, ale on tak.. usłyszałam pukanie do drzwi, okazało się, że gospodyni odebrała nasze zamówienie, film dobiegał końca, a my zaczynaliśmy jeść.
-Jeszcze jeden? - zaproponował. Tak dobrze spędzało mi się z nim czas, nie musiałam uważać na to, co mówię. Dokładnie tłumaczyć moich myśli, on to wszystko rozumiał. Był moją pokrewną duszą..
-Teraz ty wybierasz. - otworzyłam plastikowe wieczko osłaniające moje penne ze szpinakiem.
-Upiór w operze! - klasnął w dłonie i podszedł do półki, film należał do moich ulubionych, a więc miałam go na DVD....
Zapraszam do udziału w ankiecie, poproszę każdego czytelnika o oddanie głosu. Ankietę odnajdziecie po prawej stronie ❤️❤️❤️
Zanim pojawił się rozdział, w ankiecie zagłosowałam na Kastiela... i po przeczytaniu tego rozdziału zastanawiam się czu dobrze wybrałam. Od zawsze jestem wielką fanką Lysa i pomimo tego, że bardzo lubię też Kastiela, to zawsze Lysander był moim ideałem. Nie da się zmienić głosu w ankiecie, ale chciałabym, żeby przyszłość Lorine była związana z białowłosym. Kurde rozpisałam się trochę xd Świetny rozdział, czekam na kolejne <3
OdpowiedzUsuńo kurde, dobra jednak da się zmienić głos xdd
UsuńOkej dzięki wielkie za oddanie głosu, pisze także dla Ciebie wiec Twoj głos się liczy, szczególnie że Twoje kom. To zawsze motywacja ! ❤️❤️❤️
Usuń