czwartek, 2 lutego 2017

Rozdział 84

        -Dostanę zawału. - pożaliłam się Lysandrowi.
-Ciszej, słuchajcie występu. - upomniał Nas żartobliwie Kentin.
-Nie martw się. Pilnujemy listy, w odpowiednim momencie nastąpi awaria. - mruknął Lysander, przykładając usta do mojej skroni.
-A jeśli to nie wypali, to zaczniemy udawać, że jej nie znamy. - zażartował Kas.
Miałam dość ich żartów, moje serce waliło jak oszalałe, bardzo się martwiłam. Wyrzuty sumienia w razie niepowodzenia nie pozwoliłby mi sobie wybaczyć.
-Chcesz coś do picia? - zapytał mnie Lysander.
-Kawę. - zmroził mnie spojrzeniem. - co? - burknęłam.
-Wiesz, że to wbrew moim zasadom. - uśmiechnęłam się, zawsze pozował mi na maksymalnie dwa duże kubki. - herbata. - postanowił.
-Zaraz śpiewa Iris. - zachichotał Armin.
-Z czego się śmiejesz?
-Ze stresu. - uśmiechał się szeroko.
-Co jedno ma do drugiego? - zmarszczył brwi Kastiel.
-Śpiewa zaraz po niej. - dorzucił Ken.
-Co? Ty śpiewasz? - zdziwiłam się.
-Tak, będę niczym Madonna. - przewrócił oczami i przybrał nonszalancką pozę.
Lysander wrócił, gdy Iris wchodziła na scenę. Śpiewała ,,Fight for this Love" nie było to idealne wykonanie, ale śpiewała wystarczająco rytmicznie. Zaczęłam więc klaskać do rytmu, dołączyło do mnie kilka osób. Gdy piosenka dobiegła końca, Armin podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku sceny.
-Wielkie brawa dla Iris! - z mikrofonu płynął ciepły głos Pani Warp. - teraz na scenę zapraszamy kolejnego śmiałka... Armin! Powitajcie go ciepło. - Armin podrapał się nerwowo po głowie, ale wszedł na scenę.
Z głośników płynęły pierwsze dźwięki. Cała Nasza paczka zaczęła wydawać się z siebie dziwne dźwięki, które można byłoby uznać za doping. Obok mnie usiadła Rozalia.
-Gdzie byłaś? - szepnęłam.
-Szykowałam się do występu. Wiesz ćwiczenia głosu... - gestykulowała.
-Mhm.. - mruknęłam.
Armin tak bardzo fałszował, że nawet uprzejma Pani Warp nie wytrzymała i czasem się krzywiła. Gdy jego występ dobiegł końca wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.
-Radzę zmienić sale, jeśli komuś się nie podobało, bo zamierzam się znowu wpisać na listę. - mrugnął do tłumu. Dziewczęta z niższych klas wydawały się nim zachwycone.
Do występu Rozalii zostały jeszcze dwie piosenki. Czułam, że coraz bardziej zaczynam się denerwować.
-Idę, życzcie mi szczęścia! - klasnęła wesoło w dłonie i ruszyła ku scenie.
-Trzymaj kciuki. - mruknął do mnie Kas.
-Na scenę zapraszamy kolejną wokalistkę, wybrała bardzo odważny utwór w wykonaniu Whitney Houston! Brawa dla Rozalii! - zapowiedziała ją panna Warp.
W panice poderwałam się w miejsca i ruszyłam do kąta, w którym stała konsola Alexego.
-Zrób coś. - powiedziałam nerwowo.
-Spokojnie. - mrugnął do mnie.
-Chciałabym Was wszystkich ciepło powitać! - dobiegł mnie podekscytowany głos Rozalii. - wybrałam tą piosenkę nie bez powodu, świadczy ona przede wszystkim o sile głosu. Zaczynajmy, Alexy. - kiwnęła na niego. Posłałam jej szeroki, nerwowy uśmiech.
Z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki.
-Alexy!
-Spokojnie zaraz to wyłącze. - Rozalia jeszcze nie śpiewała.
-Już! - nakazałam mu, gdy usłyszałam, że zaraz Rozalia powinna zacząć śpiewać.
-Nie da się! Zacięło się! - odparł spanikowany.
Wiedziałam,  nawet najprostsza rzecz w naszym wykonaniu musiała się spieprzyć. Już nigdy Rozalia się do mnie nie odezwie. Zaraz cała sala usłyszy, jak na prawdę śpiewa. Kłamstwo ma krótkie nogi? Moje chyba nie miało ich wcale. W akcie desperacji wylałam kubek herbaty na konsole Alexego. Coś strzeliło i kłębek dymu wydobywający się z urządzenia spowodował zwarcie. Z głośników wydobyło się głośne piśnięcie.
-Coś się stało? - Pani Warp zwróciła się do Nas.
-Przepraszam... wylała herbatę. - starałam się brzmieć i wyglądać, jak niezdara.
-O nie. I co teraz. Już nikt nie zaśpiewa. - Kas brzmiał, jak rozhisteryzowana nastolatka, której nie wpuścili na koncert jej ulubionego zespołu.
-Ojej. Nie dobrze. - Nauczycielka wyglądała na zmartwioną.
-Nic nie szkodzi! - Rozalia dalej używała mikrofonu, chociaż nie był jej już do niczego potrzebny. - Zaśpiewam tak czy siak. - dodała dumnie.
-Roza.. to bez sensu. - machnęłam  niedbale ręką. - tak bez podkładu? - pokręciłam głową.
-Ja go nie potrzebuje. Czy mogę? - zapytała Panią Warp. Ta pokiwała głową.
Usiadłam obok Alexego i schowałam twarz w dłoniach. Cholera, wszystko na nic.
-A więc i raz i dwa i trzy. - białowłosa klasnęła w dłonie. I cisza... podniosłam głowę sprawdzając, co jej przeszkodziło. Stała na środku sceny i wpatrywała się we mnie.
-Jestem tutaj dzisiaj, żeby pokazać mojej przyjaciółce, za jak głupią mnie miała. Nie potrafię śpiewać. Wiem o tym. Kiedyś wydawało mi się inaczej, a potem usłyszałam swój głos w studio nagrań. - Zmroziła mnie wzorkiem. - a potem zupełnie inny na płycie. Moja przyjaciółka dwoiła się i troiła, bylebym dzisiaj dla Was nie zaśpiewała. - czułam na sobie spojrzenia całej sali. - cóż to była moja zemsta. Drodzy przyjaciele, wiem o Waszym udziale. - spojrzała na chłopaków.
Poczułam, jak na moje policzki wpełza rumieniec. Było mi niemiłosiernie wstyd. Szczególnie zażenowana byłam własną głupotą. Oczywiście wcześniej niekoniecznie była w stanie ocenić swój śpiew. Mało to ludzi uważa się za Jacksona? Po wizycie w studiu nagrań, gdy usłyszała swój śpiew w słuchawkach.. to zmieniało postać rzeczy.
-A więc? - stanęła przede mną.
-Rozalia, przepraszam ja... - zaczęłam się gorączkowo tłumaczyć.
-Wyluzuj. Mam nadzieje, że da Wam to nauczkę na przyszłość. Nawet najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo.
-Tylko czasami kłamstwo jest ciekawsze. - mruknął Kas.
-W tym wypadku było. - zaśmiała się. - żałujecie, że nie widzieliście swoich min. - uśmiechnęła się szeroko. - powinnam zostać aktorką.
-Roza, przepraszamy. - Armin położył jej rękę na ramieniu.
       -Ale mi wstyd. - mruknęłam do Lysandra, gdy wyszliśmy na korytarz.
-Kłamstwo ma krótkie nogi.
-Dodatkowo muszę odkupić konsole Alexego. - jęknęłam.
-Wszyscy powinniśmy się zrzucić. W końcu powstrzymanie Rozalii było wspólnym pomysłem. - objął mnie ramieniem.
-Nie, kupię to sama. - pokręciłam głową i zacisnęłam usta.
-Nie zaśpiewałaś dzisiaj. - spojrzałam na niego. - No co? Uwielbiam kiedy wszyscy patrzą na Ciebie z podziwem, a ja mogę wtedy rozkoszować się myślą, że to ze mną jesteś i budujesz każdy dzień. - pocałował mnie w skroń.
-Dni to dopiero początek. - zatrzymałam się. - przed Nami całe lata... - mruknęłam i stając na palcach pocałowałam jego miękkie usta.

6 komentarzy:

  1. Roza ty podstępna żmijo xdd Takiego wstydu im narobić xd Koncówka strasznie słodka <3 Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Roza to szczwana bestia :D Przyznam że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw :) A Lyś jak zwykle słodki romantyk <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lysander po prostu reprezentuje gatunek na wymarciu haha ❤️❤️

      Usuń
  3. Ha! Tego to się nie spodziewałam , szczególnie po Rozalii ;o no nieźle :D. Czekam na next ! ;*

    OdpowiedzUsuń