Pospiesznym krokiem udałam się do toalety i weszłam do jednej z kabin. Z głośników sączyła się podobna muzyka do tej, która na ogół puszczana jest w hotelowych windach. Zatrzasnęłam klapę sedesową i usiadłam na niej. Poczułam się, jakbym zdradziła Lysandra, chociaż tego nie zrobiłam. Zdradzało mnie moje własne serce. Podzielone pomiędzy dwóch wspaniałych mężczyzn. Chciałabym móc szczerze odpowiedzieć, że kocham tylko jednego z nich. Gdybym tylko była wolna, pocałowałam Kas'a. Chciałabym jeszcze raz poczuć natarczywość jego pocałunków, nieposkromiony entuzjam, kiedy ściągał ze mnie kolejne warstwy ubrań. Chciałabym poczuć ciepło jego skóry, twardość mięśni, zapach ciała. Ukryłam twarz w dłoniach i uroniłam kilka łez. Byłam z Lysandrem i byłam ekstremalnie szczęśliwa, ale jakaś część mnie pragnęła znowu poczuć Kastiela. Byłam w sytuacji bez wyjścia, każde było raniące.
-Loraine? - usłyszałam głos Rozalii, zaraz po tym, jak zapukała w drzwi.
-Zaraz wyjdę. - chrząknęłam. Wstałam i poprawiłam sukienkę na wysokości biustu.
-Hej, co jest? - Rozalia widziała utrapienie malujące się na mojej twarzy.
-Trudna rozmowa z Kastielem. - wzruszyłam ramionami.
-O Boże. Ale nic... się nie stało? - zapytała z wahaniem.
-Nie, oczywiście, że nie. - zacisnęłam wargi. - ale to wszystko nadal boli.
-W momencie zakochania się w nim, jakaś niewidzialna siła odcisnęła na Tobie piętno. - pogłaskała mnie po włosach. Ten tekst miał w sobie ziarno prawdy, ale i tak roześmiałam się, gdy go usłyszałam.
After party dobiegło końca. Wreszcie mogłam pójść do domu i odpocząć.
-Gdzie w końcu nocujemy u mnie czy u Ciebie? - zapytała białowłosa.
-U mnie. - powiedziałam, gdy w towarzystwie Leo i Lysandra wychodziłyśmy z hali.
Dojechaliśmy pod mój dom. Wysiedliśmy wszyscy razem, jako że każda z Nas chciała się pożegnać ze swoim chłopakiem.
-Szkoda, że nie możemy dzisiaj poświętować. - mruknął Leo do Rozalii. Staliśmy z Lysandrem w pewnej odległości mimo to słyszeliśmy ich rozmowę. Lysandrem chrząknął.
-Wybaczcie. - zachichotała białowłosa.
-Dobranoc. - delikatnie pocałowałam białowłosego.
-Śpij dobrze, zobaczymy się jutro.
Pod bramę podjechał kolejny samochód, białowłosa spojrzała na mnie pytająco.
-To Michael. Ciocia dała mu nowy samochód służbowy. - wyjaśniłam, gdy weszłyśmy za bramę, korzystając z okazji, że jest otwarta.
-Utrzymujesz z nim bliższy kontakt? - zapytała.
-Nie. Odkąd jeżdżę z Lysem, Michael zajmuje się pracą u cioci w firmie. - wyjaśniłam.
Gdy weszłyśmy do domu, zastałyśmy tam mojego ojca i ciocię.
-Gdzie Michael? - zapytałam, dawno nie miałam okazji zamienić z nim nawet kilku zdań.
-Poszedł do swojego pokoju. - w domu Michael i Pani Emeryll mieli swoje pokoje.
-Jasne.
-Dzień dobry, dobry wieczór... nie wiem, ale nie miałam okazji się przywitać. - Rozalia podeszła do mojego taty i wymienili szybki uścisk. Nie wiem, kiedy zdążyli się tak zaprzyjaźnić.
-Co u Ciebie słychać? Jesteś szczęściarą mając tak zdolnego chłopaka. - skomplementował.
-Słyszał Pan śpiew Lysandra? Uzdolnione rodzeństwo. - wypaliła białowłosa.
-Tak, masz racje. - uśmiechnął się do niej.
-Jacuzzi jest wolne? - zapytałam kierując się do lodówki po wino.
-Nie, stary Joe tam siedzi. - zażartowała ciocia.
-Kto? - zapytała mnie Rozalia.
-Nasz stary sąsiad. Ten, co nigdy nie wychodzi z domu, gdy jest poniżej dwudziestu stopni. - wyjaśniłam, biorąc z lodówki dwie butelki białego wina. - Łazienka dla gości na górze jest do Twojej dyspozycji. - powiedziałam do niej. - Twoje rzeczy powinny być w górnej szufladzie komody przy drzwiach. - Rozalia była u Nas częstym gościem, więc wiele jej rzeczy znajdowało się w pokoju gościnnym.
-Dzięki, wezmę szybki prysznic. Dziękuje Państwu za gościnę. - uśmiechnęła się do cioci i taty.
Podobnie, jak Rozalia udałam się pod prysznic. Spięłam włosy w wysokiego koka, nie miałam teraz nastroju ani czasu na ich mycie. Pozwoliłam, by woda rozluźniła moje spięte mięśnie i metaforycznie zmyła ze mnie poczucie wstydu i zdrady.
-Spróbuj Ty. - Rozalia podała mi butelkę z winem.
-Nigdy nie umiałam ich otwierać. - teraz nie potrafiłam nawet wyjąć wbitego korkociągu. - Tato! - krzyknęłam. Pojawił się w kilka sekund. Jacuzzi znajdowało się w piwnicy, podobnie jak większość obiektów rozrywki w tym domu.
-Nich zgadnę, pająk? - zażartował.
-Musi Nas Pan uratować i jest to o wiele gorsze niż pająk. - powiedziała białowłosa. - To problemy w winem.
-W takim razie zostanę bohaterem, daj. - wyciągnął dłoń. Podałam mu butelkę. Jednym, sprawnym ruchem wyciągnął korek. - Proszę. - oddał mi wino.
-Dziękuje, jest Pan moim bohaterem. - Rozalia pomachała do niego, gdy wchodził na schody prowadzące na górę.
-Nie patrz tak na mojego ojca. - skrzywiłam się patrząc na nią.
-Wybacz. - zaśmiała się. - to po prostu dobra partia. - wytłumaczyła się.
-Oszalałaś. - powiedziałam na wdechu. Zabrzmiało to, jak panika, więc obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Weszłyśmy do jacuzzi, trzymając kieliszki z winem.
-Zazdroszczę Ci. - rozejrzałam się dookoła.
-Nie ma czego, to nie moje. - wzruszyłam ramionami.
-Twój ojciec także ma sporo kasy. - upiła łyk.
-To dalej nie są moje pieniądze. Nie zarobiłam ich. - oparłam głowę o brzeg jacuzzi i przymknęłam powieki.
-Dlaczego jego kochasz tak bardzo, a jej nienawidzisz? - głos białowłosej był niemal niesłyszalny. Podniosłam głowę i otworzyłam oczy.
-O kim mówisz?
-O Kastielu i Twojej mamie. - odparła cicho, chyba przygotowała się na wybuch gniewu z mojej strony.
-Ona mnie zostawiła. - wychyliłam się biorąc do ręki butelkę wina stojącą na stoliku.
-On także.
-To nie to samo. Ona jest rodzicem, która matka porzuca własne dziecko?!
-Nie bronię jej, staram się tylko pokazać Ci, że obie te osoby Cię zostawiły.
-A ja powtarzam, że on miał takie prawo, a jej zasranym obowiązkiem było się mną opiekować.
-Tak, masz racje. Nie gniewaj się, że zaczęłam ten temat. - powiedziała łagodnie.
-Nie gniewam. - uśmiechnęłam się blado. - chciałaś wcześniej o czym pogadać - przypomniałam jej.
-Ta, od poniedziałku będzie u mnie moja kuzynka.
-Znam ją? - oczywiście, że nie. Nie znam żadnej jej kuzynki.
-Nie. - pokręciła głową.
-Jaka jest? - znowu mogłam pozwolić sobie na relaks.
-Jest starsza od Nas o dwa lata, jej rodzice się rozwodzą i powinna pobyć w normalnym domu. - mówiąc normalnym, Rozalia przybrała ton głosu, po którym można było wywnioskować, że wcale nie uważa swojego domu za normalny. - Nie przepadamy za sobą. - przyznała.
-W takim razie zapowiada się ciekawy okres. - zaśmiałam się.
-Za Leo. - uniosła kieliszek.
-Za Leo. - odparłam i dobiłam swoim kieliszkiem.
Rano Rozalia zjadła razem z Nami śniadanie i Michael odwiózł ją do domu. Postanowiłam skorzystać ze słonecznej pogody i ubrana w dres i koszulkę z krótkim rękawem usiadłam na tarasie, gdzie zajęłam się pisaniem wypracowania.
-Gotowa? - usłyszałam głos Lysandra.
-Na co? - uśmiechnęłam się szeroko i przybliżyłam dłoń do czoła, by przesłonić sobie oczy przed słońcem.
-Na piknik, no dalej rusz się. - poganiał mnie.
-Muszę się przebrać. - wskazałam na swój strój.
-Poczekam. - usiadł na jednym z leżaków dostępnych na tarasie. - Tylko nie każ mi na siebie długo czekać. - mrugnął do mnie.
Na schodach prawie zderzyłam się z tatą.
-O, wybacz. - powiedział, gdy chwycił mnie za ramiona asekurując się, by nie wpaść na mnie.
-W porządku. - wyminęłam go z uśmiechem. - Tato. - zaczęłam, gdy byłam już prawie na górze. Zatrzymał się i spojrzał w moją stronę.
-Tak?
-Co się ubiera na piknik?
-Jeśli z chłopakiem to bieliznę przede wszystkim. - zmroziłam go spojrzeniem. - Skarbie wiesz, że się na tym nie znam. - uśmiechnął się.
Nie chciałam tracić ani chwili z tego pięknego dnia w towarzystwie Lysandra, więc pospiesznie ubrałam czarne, obcisłe spodnie i białą bluzkę z falbanką, odkrywającą moje ramionami. Rozczesałam włosy, chwyciłam torebkę i koturny i zbiegłam na dół.
-To było szybkie. - przyznał Lysander. Założyłam buty i podeszłam przytulając się do niego.
-Gdzie mnie zabierzesz? - mruknęłam.
-Jak najdalej od cywilizacji. - odparł i delikatnie się ode mnie odsunął.
-W takim razie jedźmy.
-Jeszcze jedna rzecz. - szepnął i pochylając się delikatnie mnie pocałował.
-Ykhmmm... - usłyszeliśmy chrząknięcie, odskoczyliśmy od siebie, jak oparzeni.
-Tato. - jęknęłam. - chcesz mnie mieć na sumieniu? - przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej.
-Nie. Absolutnie nie. - wydawał się rozbawiony całą sytuacją. Jednak ja wiedziałam, że to tylko przykrywka. W głębi duszy aż go skręcało na myśl, że ktoś całuje jego małą córeczkę. - Chciałem zaprosić Lysandra na dziś wieczór. - białowłosy słysząc to wyraźnie się rozpromienił.
-Więc.. - zaczął ojciec. - Zapraszamy na grilla, możesz przyjechać samochodem i zostać na noc lub odwiezie Cię Michael. Przyjdziesz? - tata obdarzył go uśmiechem, jego harda postawa stała się odrobinę łagodniejsza.
-Naturalnie, dziękuje bardzo za zaproszenie. Z chęcią zostanę na noc, jeśli to na prawdę nie kłopot. - Lysander mówił jednostajnie i sprawiał wrażenie wzoru wszelkich cnót.
-Jak mówiłem, zapraszamy również z noclegiem. Słyszałem, że zabierasz moją córkę na piknik. - nie było to pytanie.
-Tak, kawałek za miasto. Obiecuje, że zrobię wszystko by nic jej się nie stało. - składając tę obietnicę instynktownie wyprostował się.
-Jedźcie już. - tata skinął głową. - do zobaczenia.
Tylko żeby jej Lysio krzywdy nie zrobił ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńLysio zajmie się nią dogłębnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńAle Wam dziewczyny humorek dopisuje hehehe 😂😂😂
UsuńLOL NIE ZAKOCHAJ SIĘ ZNOWU W KASTIELU BŁAGAM!!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :) mam nadzieje że doczekam się 100 ;)
Ona się chyba nigdy nie odkochała ale.... to stare dzieje :D w takim razie zapraszam do czytania, bo planuje na pewno napisać ponad 100 rozdziałów :D
UsuńKisiel wraca podwójnie do serca LOL w wielkim stylu! Się porobiło. #TeamLysanderxLOL #Team100rozdziałów. Czytałam parę kom i widziałam, że napisałaś o 100 rozdziałach! Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa! Lysiuuu dopilnuj Lolkę. Oby jej tam nikt nie ruchnął czy coś *lenny* Już widzę jak Kas ich śledzi i kiedy Łysio wyjdzie się pomasturbować on chyc i LOL już naga! Zauważyłam coś jakby "błąd" językowy. "Nie chciałam tracić ani chwili z tego pięknego dnia w towarzystwie Lysandra" zabrzmiało to tak jakby nie chciała iść na ten piknik z Lysiem xD Czekam niecierpliwie! Pozdrowionka! 😘😘😘
OdpowiedzUsuń~Sophie
Masz racje, tak to brzmi! Dzięki za zwrócenie na to uwagi :D
UsuńNo jak już mówiłam(pisałam) Kastiel już nie ma szans , jedynie może patrzeć ;). Lysiek jak zwykle kulturalny i miły , ale co się dziwić to przecież urodzony gentelman :D. Rozdział super i oczywiście weny życzę ! ;)*
OdpowiedzUsuńDziękuje :***
UsuńTak mi szkoda tej starej miłości, jestem wdzięczna za rozdział rozdział którym kastiel powiedział co powiedział
OdpowiedzUsuńMomenty Kastiel- Loraine jeszcze się pojawią, więc zapraszam :)
UsuńDawno nie komentowałam ,ale regularnie czytałam . Chyba jestem jedyna czytelniczką ,która woli zeby Lol była z Kasem ,ale to chyba się nie stanie :(( Życze dużo weny i czasu ❤️
OdpowiedzUsuń