Resztę imprezy bawiłam się z towarzystwie Armina, widziałam kątem oka, jak Lysander wychodzi z Kastielem na dwór, pewnie mu wszystko wypepla. Nie przejmowałam się tym, bawiłam się dalej w najlepsze. Impreza dobiegała końca, część osób zaczęła sie już zbierać do domu, nowi znajomi, poznani na leżakach zaoferowali mi podwózkę, nie skorzystałam.
-Zbieramy się? Możemy u mnie zostać, prześpimy się, a potem coś porobimy? - zaoferowała Rozalia, musiała widzieć, że nie do końca wszystko ze mną w porządku.
-Tak, zbieramy się. Muszę tylko zadzwonić do cioci, że u ciebie zostaje. - poszłam odszukać swoją torebkę. Pewnie rzuciłam ją gdzieś i leży teraz za kanapą.
-Czego szukasz? - znajomy głos zwrócił się do mnie.
-Torebki. Gdzieś ją tutaj rzuciłam. - wyjaśniłam i dalej grzebałem pod kanapą. Nie znalazłam nic, nawet kurzu.
-Pewnie jest w holu, przeniosłem tam większość rzeczy, żeby się nie walały. - Kastiel wskazał mi drogę, chociaż doskonale ją znałam. Ruszyłam w tamtą stronę. Na długiej pufie, zauważyłam swoją zgubę.
-Dzięki. - rzuciłam i zaczęłam zakładać na siebie zabrane wcześniej okrycie wierzchnie.
-Możemy pogadać? - w jego głosie pobrzmiewała nutka nadziei.
-Tak, ale pózniej, jestem już zmęczona. I nie mam do ciebie żalu związanego z dzisiejszym wieczorem. - wyjaśniłam, byłam z nim szczera. Nie miałam żalu, każdy z nas może robić, co chce.
-Daj znać, jak się wyśpisz, pójdziemy na jakieś piwo, albo do kina... - nim zdążył dodać coś jeszcze, przerwałam mu.
-W kinie się nie rozmawia. Kultury trochę. - przytuliłam go szybko i wyszłam z domu, koło bramy zauważyłam Rozalie.
-Idziemy? - kiwnęłam głową, chwyciłam ją pod ramie i ruszyłyśmy do domu. Po drodze ustaliłyśmy, że może lepiej jednak przełożyć nasze poranne pidżama party. Na dworze było już jasno, a każda z nas była zbyt zmęczona, by jeszcze móc porozmawiać. Umówiłyśmy się na pózniej.
Wróciłam do domu, wskoczyłam pod prysznic, nigdy nie kładłam się spać w makijażu lub nie umyta. Założyłam na siebie pidżamę - granatową koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki, do kompletu.
Obudziłam się po południu, nikogo nie było w domu, ciocia po raz kolejny wyjechała na delegacje, Michael gdzieś wybył, pani Emeryll zostawiła mi kartkę i gotowy obiad, musiałam go tylko podgrzać. Zjadłam przygotowane przez nią gołąbki w liściach winogron, jedno z moich ulubionych dań. Wyciągnęłam sorbet malinowy z zamrażarki i poszłam do siebie, włączyłam laptopa, ciekawe czy Rozalia już się wyspała.
-Jesteś? Xoxo
-Ta, nie żyje :(
-Ja tam się dobrze trzymam :p chyba za dużo wypiłaś!
-Za dużo, zdecydowanie, już więcej nie pije. Przynajmniej w najbliższym tygodniu haha :p
-No ja myśle, że to tylko plany na najbliższe dni, co to by była za impreza, jeśli ty nie byłabyś nawalona, jak kopaczka! ;))))
-Patrz na siebie. Jakie plany na dzisiaj?
-Nie mam, posiedzę w domu, cały tydzień jestem sama, ciocia gdzieś pojechała. Może nocowanie?
-Zobaczę, co rodzice mi powiedzą, środek tygodnia i nocka u koleżanki? Padną z wrażenia i zachwytu :p
Konwersacje przerwał dzwonek, ktoś był przy bramie, zeszłam na dół i przycisnęłam przycisk otwierający furtkę, obserwowałam przybysza przez wąskie, ciągnące się od sufitu aż do podłogi okno, które znajdowało się przy drzwiach. Usłyszałam ciche pukanie. Otworzyłam pierwsze z dwóch skrzydeł drzwi.
-Witaj, przepraszam, że bez zapowiedzi. - jego kultura bywała czasem irytująca.
-Cześć, nic się nie stało, wejdź. - odsunęłam się od drzwi, by mógł wejść do środka.
-Co tu robisz? - nie musiałam nawet pytać, szok widoczny na mojej twarzy, był niemym pytaniem.
-Nudziłem się w domu, pomyślałem, że masz ochotę na spacer. - uśmiechnął się wesoło.
-Jasne, ale najpierw musiałabym się przebrać. - dalej byłam w granatowym komplecie.
-Nie ma problemu. Zaczekam. - zaprowadziłam go do mojego pokoju.
-Rozgość się, wezmę szybki prysznic, przebiorą się i możemy iść. - usiadł na łożku, jak dobrze, że pościelonym. W parze z jego kulturą szło pewnie umiłowanie porządku.
Zniknęłam za drzwiami łazienki, weszłam pod prysznic- były to trzy szklane ścianki, plus szklane drzwi. Nad moją głową znajdowała się deszczownica, na wysokości bioder zamontowana była wąska i krótka półeczka na ulubiony szampon i żel. Postanowiłam szybko umyć włosy, nie zrobiłam tego po imprezie, a ich zapach pewnie nie zachęcał, co tu dużo mowić - śmierdziały fajkami. Naniosłam na dłoń odrobine szamponu i wmasowałam w skórę głowy, spłukałam pianę i pospiesznie umyłam resztę ciała, malinowym żelem. Otuliłam się ręcznikiem, wyszczotkowałam zęby, a potem rozczesałam włosy, pozostawało ubranie się.
-Kurwa. - byłam zaskoczona własną głupotą. Nie wzięłam ze sobą ubrań, aby dostać do się garderoby musiałam przejść przez pokój, zostawał mi wybór- ręcznik albo wcześniej rzucona na ziemie pidżama. Zostawiłam ją koło prysznica.
-Pięknie, zajebiście, wspaniale... - wymieniałam wszystkie epitety, jakie miałam w głowie. Byłam jakaś przygłupia. Rzucają pidżamę na ziemie, nie zauważyłam, że zahaczyła się o drzwi do prysznica. Spowodowało to niedomknięcie drzwi i zmoczenie materiału oraz zalanie kafelek przed prysznicem. Co więcej, nie zauważyłam tego wychodząc. Mój pech przechodził wszelkie pojęcie. Podniosłam pidżamę i wykręciłam ją nad umywalką, nie mogłam założyć mokrego kompletu, jak niby wytłumaczyłabym mojemu gościowi, co z nią zrobiłam. W najlepszym wypadku uznałby mnie za szaloną. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi od łazienki, otulona dużym, białym ręcznikiem, który dalej pachniał niebieskim lenorem.
-Przepraszam, nie wzięłam ze sobą ubrań. - szybko przemknęła do garderoby, na jego twarzy pojawił się rumieniec. Założyłam na siebie czarny, koronkowy biustonosz i majtki do kompletu. Pogoda była słoneczna, a wiec zdecydowałam się na czarną sukienkę, prostą, klasyczną, nie było to nic wyszukanego, ani eleganckiego. Wybrałam czarne sandałki na obcasie i opuściłam pomieszczenie.
-Jeszcze raz cię przepraszam. - nie wiedziałam, co powiedzieć. Sytuacja dla obojga była krępująca.
-Nic się nie stało, to twój pokój, ja jestem intruzem. - na jego policzkach dalej widniał rumieniec.
-Wysusze włosy i możemy iść. - usiadłam przy toaletce, podłączyłem suszarkę do prądu i przystąpiłam do działania. Na koniec zdecydowałam się jeszcze na makijaż- czarna, cienka kreska na górnej powiecie i wytuszowane rzęsy.
-Idziemy. - opuściliśmy mój pokój, a chwile pózniej dom. - gdzie chcesz iść? - zapytałam przy bramie.
-Na początek do parku, o ile oczywiście chcesz. - starał się mnie nie urazić, dbał o mnie, jako towarzysza i rozmówcę rzecz jasna.
Poszliśmy do parku, przechadzaliśmy się wybrukowanych uliczkami, wokół rosły drzewa i różnorakie krzewy ozdobne. Urok tego miejsca sprawiał, że nie sposób było go nie lubić. Korony drzew zapewniały w lecie cień, aby móc posiedzieć, przeczytać książkę, zrelaksować się. Miasto dbało o wygląd tego miejsca, na szerszych polach trawy postawione były ławki, przypominające leżaki. Gdzieniegdzie posadzono kwiaty i inne rośliny, z części z nich ułożone były wzory.
-Dobrze się wczoraj bawiłaś? No poza tą kłótnią. - sprecyzował Lysander.
-Tak, rzadko się źle bawię, korzystam z życia, mamy je jedno. Jednak nie tak szeroko, jak Kastiel. - skrzywiłam się na wspomnienie słów, o tłumach fanek. - jak długo razem gracie? - nigdy w sumie o to nie zapytałam, a wypadało wiedzieć.
-Kastiel gra na gitarze od dziecka, ja śpiewam, bo lubię. Nigdy nie chodziłem na lekcje śpiewu i takie tam, potrafię także grać na pianinie, ale ciii... - przyłożył sobie palec do ust, chcąc by pozostało to naszym sekretem. - kiedyś on zagrał, ja na poczekaniu wymyśliłem jakiś tekst, ktoś rzucił hasłem, byśmy założyli zespół. Początkowo graliśmy w małych miejscach, z czasem zaczęto zapraszać nas do klubów i tak oto zostaliśmy zespołem z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście, grają z nami inni, nie tylko nas dwóch. - to chyba najdłuższy monolog, w jego wykonaniu.
-Na prawdę nie chodziłeś na lekcje śpiewu? Masz rewelacyjny głos. Taki czysty. - nie kłamałam, jego głos przywodził na myśl śpiew mitologicznych syren. Kusił, przyciągał do siebie...
-Nie, nigdy. - uśmiechnął się triumfalnie. - a Ty? Śpiewasz przepięknie, Loraine. - pochwalił.
-Dziękuje, ale nie tak czysto, jak ty. Także nie chodziłam na lekcje, śpiewam tylko dla przyjemności. - wyjaśniłam.
-Nie żartuj, śpiewasz lepiej ode mnie. - nie ciągnęłam tej dyskusji. Każdy miał swoje zdanie, uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi.
-Dlaczego przyszedłeś? - to pytanie siedziało mi w głowie, odkąd zobaczyłam go w drzwiach. - tylko nie mów proszę, że z nudów. - dodałam błagalnym tonem.
-Chciałem cię poznać...bliżej. Jesteś niesamowita. Na prawdę. Nie wiem, jak to wszystko powiedzieć, bo nigdy nikomu czegoś takiego nie mówiłem. - zaraz, zaraz. Czy on się nigdy nie zakochał? - jesteś taka optymistyczna, żartobliwa, inteligentna, ciepła, wrażliwa. Nie potrafię trzymać się od ciebie z daleka. Masz w sobie jakiś magnes. - wspomagał się ruchami rak, by móc mi wytłumaczyć, co czuje.
-Nie zakochałeś się, prawda? - usta wypowiedziały to szybciej niż rozum mógł to przemyśleć.
-Wiedziałabyś... - odpowiedział zażenowany.
-Przepraszam, nie tak chciałam to ująć. Po prostu mówisz to wszystko, to... Miłe. - nie umiałam znaleźć słów, które opisywałyby to, co czułam.
-Nie chciałbym cię urazić, ale te tłumy chłopaków, biegające za tobą.. Dlaczego jesteś sama? - czuł się skrępowany.
-Nie chce wyjść na zakochaną w sobie, ale te tłumy, jak je nazwałeś, to nic specjalnego. Odkąd skończyłam dwanaście lat, gdziekolwiek bym nie poszła obracali się za mną mężczyźni, ale to tylko pozorne zainteresowanie. Ich nie interesuje, kim jestem, jakie mam marzenia, plany, czego się boje. Podobam im się, ale to takie płytkie. Nie chce być z kimś, kto kocha mnie za to, jak wyglądam. - pięknie, i tak wyszłam na narcyza.
-Masz bardzo specyficzną urodę, jesteś piękna, ale masz w sobie coś więcej. - nie wiedział, jak to nazwać.
-Twoja kolej, dlaczego ty jesteś sam?
-Tak wyszło, nie spotkałem do tej pory nikogo, kim byłbym zainteresowany. - w porównaniu z moją, jego wypowiedź była lakoniczna. - muszę cię bliżej poznać. - dodał, mówił to bardziej do siebie niż do mnie.
-To poznawaj. - mrugnęłam do niego.
-Z przyjemnością. - posłał mi jeden że swoich najpiękniejszych uśmiechów.
Zapraszam do komentowania i dzielenia się pomysłami na to, co chcielibyście przeczytać. :****
Więc jest nadzieja że będzie z Lysem 😻😻 kolejny świetny rozdział 😸
OdpowiedzUsuńNadzieja jest zawsze :D dziękuje Ci bardzo ❤️❤️❤️❤️❤️
UsuńTa końcówka taka słodka <333333
OdpowiedzUsuńCiesze się, że ci się podobała. ❤️❤️❤️
UsuńZabawne przeczytałam już dawno i jak zwykle zapomniałam skomentować, cała ja... Ja tam dalej wolę pełne imię Loraine :P Ładny wydzwięk ma moim zdaniem. Kastiel jaka kulturka do kina? xD Widzę kolejny adorator się dokleja. Tylko by przez to nie popsuł się jego kontakt z Lysiem :P Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRownież pozdrawiam <3 zobaczymy, jak to będzie :D
Usuń