sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział 21

       Chociaż widziałam ich siedzących na kanapie. Nie umiałam wydusić z siebie słowa.
-Tato! - krzyknęłam i rzuciłam się w jego ramiona. W dalszym ciagu miał na sobie mundur, musiał niedawno przyjechać. Pachniał sobą - moim tatą, najlepszym pod słońcem mimo, że nieobecnym w moim życiu. Był na wyciagnięcie ręki, dostępny , chociaż na ogół stawał sie wytworem mojej wyobraźni. Płakałam ze szczęścia, nie widzieliśmy się kilka miesięcy. Przytulał mnie do siebie i głaskał po głowie.
-Moja Loraine, witaj kochanie. - łamał mu się głos, on także za mną tęsknił.
-Jak dobrze, że jesteś. Mogłeś mnie uprzedzić, nie poszłabym nigdzie. - wykrztusiłam, poszliśmy usiąść na kanapie obok cioci i Michaela.
-Nic się nie stało, chciałem ci zrobić niespodziankę, jak widać udało się. Przed chwilą ciocia odebrała mnie z lotniska. - w jego głosie było słychać wzruszenie.
-To prawda, powinniśmy coś zjeść. - ciocia poszła do kuchni zapewne po to, by zakomunikować pani Emeryll, żeby przygotowała kolacje.
-Opowiadaj słoneczko, co u ciebie. - wtuliłam sie w tatę nie zamierzając nigdy puścić.
-Szkoła jest w miarę, poznałam nowych przyjaciół, trochę ci o nich opowiadałam, jak do ciebie napisałam, poza tym wszystko dobrze. - bardziej interesowało mnie, co działo się u niego przez ten cały czas. - a u ciebie, tato?
-Jak zawsze, praca w armii to nie przelewki, wiele razy ci to mówiłem. Mój oddział w całości dobrnął do końca misji, teraz dostałem nowy przydział. - tęskniłam za tym głosem, zbyt młodym w stosunku do wieku.
-Wiem, ciocia mi mówiła. Zgodziłeś się prawda? - nie musiał nawet odpowiadać.
-Oczywiście, wiesz że musiałem. To tylko pół roku. Możesz jechać ze mną, będę cześciej w domu. Przez kilka godzin będę w bazie, pomogę w szkoleniach, ale poza tym będę w domu. Znowu możemy być razem. Jakoś pogodzę prace i wychowanie ciebie. - próbował mi to wszystko przedstawić w jak najlepszym świetle.
-Przykro mi tato. Zostaje tutaj. Nie chce po raz kolejny zaczynać od początku. - bałam się, że źle mnie zrozumie, chciałam z nim być, ale nie zniosłabym  nowej przeprowadzki.
-Tata Kentina również ze mną jedzie, także dostał nowy przydział. Może twój przyjaciel z nim pojedzie, byłoby ci raźniej. - no tak, ja i Kentin, dzieci wiecznie ciągnące się za ojcami z jednej półkuli na drugą. Będę musiała z nim porozmawiać.
-Nie, tato. Nie dam rady. Wiem, że musisz pracować, rozumiem to, dlatego zostanę z ciocią, o ile ona nie ma nic przeciwko.
-Oczywiście, że nie. - nie zauważyłam, kiedy Carmen do nas dołączyła.
-Sam nie wiem, czy to dobre. Znowu będziemy osobno. - tata wahał się, czy pozwolić mi zostać, czy zabrać mnie siłą.
-Damy radę. - naciskałam. Było tutaj zbyt dużo nierozwiązanych spraw.
-Cokolwiek, jeśli będziesz szczęśliwa. - posłał mi ciepły uśmiech.
-Dziękuje. - przytuliłam się do niego.
-Dbaj o nią Carmen, o siebie też. - tata chwycił ciocie za rękę.
      Poszliśmy wspólnie do jadalni, by zjeść kolacje. Tata przywitał się jeszcze z panią Emeryll, znali się, co mnie zaskoczyło. Następnie wziął prysznic i ubrał domowe ubrania- czarne, zwężane spodnie i szary T-shirt wycięty w serek. Mój tata wyglądał bardzo młodo, jak na swój wiek, tak samo brzmiał jego głos. Zajadaliśmy się zapiekanką makaronową, opowiadałam o swojej szkole, tata o pracy...nie zauważyłam kiedy zrobiło się późno, postanowiłam jutro nie iść do szkoły i spędzić czas z tatą.
     Rano pojechaliśmy na wybrzeże, siedzielismy na plaży rozmawiając o zbliżającym się wyjeździe. Tata bezskutecznie próbował przekonać mnie, bym pojechała z nim.
-Skoro nie chcesz jechać, to nie, nie zmuszę cię. Chciałbym żebyś wiedziała, że zawsze możesz przyjechać do mnie i że cię kocham. - wyznania nie były w naszym domu czymś codziennym, kochaliśmy się, ale nie mówiliśmy sobie tego, przejawiało się to bardziej we wzajemnym dbaniu o siebie.
-Wiem tato. Też cię kocham. - mnie mówienie o tym, co czuje przychodziło łatwiej.
-Wiem skarbie, wiem. Możesz myśleć, że mi na tobie zależy, ale nie było sekundy w moim życiu, żebym o tobie nie myślał. - oczywiście był szczery, honor nie pozwoliłby mu na kłamstwo.
-Pracujesz, nie możesz być ze mną 24 godziny na dobę. - przytuliłam się do niego.
-Zjedzmy coś. - zaproponował.
      Udaliśmy się do przybrzeżnej restauracji, była urocza. Małe pomieszczenie zostało zagospodarowane w taki sposób, by podkreślać nadmorski charakter. Na stolikach były lniane obrusy w marynarskie paski, na ścianach wisiały liczne sieci, koła ratunkowe. Kolorystycznie królował niebieski, akwamaryna i biel. Gdzieniegdzie na ścianach wisiały rozgwiazdy, muszle i inne drobiazgi. Wybraliśmy stolik najbardziej oddalony od innych, podano nam menu.
-Wybrałaś? - zapytał tata.
-Tak. Poproszę smażonego pstrąga. - uwielbiałam ryby, tym bardziej świeże. Podszedł do nas kelner.
-Witam w L'Entre Villes. Czy są państwo gotowi? - kiwnęłam głową.
-Dla córki smażony pstrąg i karmelizowane szparagi. - przewróciłam oczami, czy tata zawsze musiał wpychać mi warzywa? - A dla mnie łosoś w cieście francuskim i szpinakiem. - tato odłożył kartę na stół.
-Czy życzą sobie państwo coś do picia? - zwrócił się do nas kelner.
-Dwa kieliszki białego wina i karafkę wody. - tata uzupełnił zamówienie.
-No co? - zapytał z uśmiechem.
-Dawno nie piłeś alkoholu. - przypomniałam mu.
-Przecież wiesz, że to przez prace. - tak wiedziałam to, jednak mój tata z piwem w ręce, to byłby niespotykany widok. Uśmiechnęłam się na tą myśl.
       Przyniesiono nam nasze zamowienie, przy obiedzie nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Pstrąg był pyszny, podobnie, jak łosoś - wymieniliśmy się kawałkiem, zawsze to robiliśmy.
-Masz ochotę na deser? - tata chyba żartował.
-Nie, jestem pełna. Mają tu ogromne porcje. - opadłam na oparcie krzesła.
-Idziemy? - kiwnęłam głową i skierowałam do wyjścia. Tata podszedł uregulować rachunek. Patrzyłam na zatokę, jachty, łódki, skutery wodne. Mieszkanie tutaj musiało być fascynujące, każdego dnia móc wylegiwać się na plaży, rozmarzyłam się.
-Przysięgam, jak przejdę w stan spoczynku. - miał na myśli coś w rodzaju emerytury, nie śmierci. - kupie sobie domek przy plaży i małą łódkę. - nie było to coś nierealnego, nigdy nie mieliśmy problemów finansowych.
-A ja będę siedzieć i głaskać cię po siwych włosach, przypominać momenty z dzieciństwa, mojego rzecz jasna. - oboje się zaśmialiśmy.
      Michael przyjechał po nas, całą drogę do domu spędziliśmy na wspominkach. Byłam zmęczona, szybko poszłam pod prysznic, by móc iść spać. Następne kilka dni minęło mi w ten sam sposób, spędzałam z tatą każdą, wolną chwile, nie martwiąc się o szkołę. W sobotę rano tata miał wylot do Stanów. W piątek po południu, miałam niespodziewaną wizytę.


2 komentarze:

  1. NIe obraź się, ale trochę nudnawy rozdział :P
    Tak wiem, muszą być i takie xD
    Co ile mogę spodziewać się rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety takie muszą być, ogółem kilka następnych mało zaskakujących, ale żeby móc iść dalej muszę je wstawić :/ próbowałam je przerabiać na kilka sposobów, ale nic z tego :/ mimo to dzięki za komentarz. Co jakieś 3 albo 4 dni powinny się ukazywać, jak znajdę czas to cześciej.

      Usuń