niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 22

       Byłam w swoim pokoju, słuchając muzyki na laptopie i tańcząc wycierałam kurze- na ogół tego nie robiłam, ale pani Emeryll miała wolne, a ja nienawidziłam brudu.  Zaczęłam śpiewać, gdy ktoś zaszedł mnie od tylu. Podskoczyłam, w życiu się tak nie wystraszyłam, no może przesadzam...
-Nie rób tak więcej. - oddychałam głęboko, a moje serce dudniło w klatce piersiowej.
-Ej spokojnie. - Uśmiechał się pod nosem. Zmniejszyłam głośność.
-To nie jest zabawne. - udawałam oburzoną.
-Jest, jest. I ty o tym wiesz. - czerwonowłosy uśmiechał się ironicznie.
-Dobra, co cię tu sprowadza? - cel jego wizyt na ogół był mi nieznany.
-Nie było cię w szkole pare dni, wolałem sprawdzić, co z tobą. - wydawał się zawstydzony.
-Przyjechał mój tata. - przyznałam.
-Nie przeszkadzam. - uśmiechnął się i ruszył do drzwi.
-Ej, spoko. Zostań. - krzyknęłam za nim. Zaśmiał się, ale nie zawrócił. Cały Kastiel, przychodzi i znika. Jest, jak motyle - możesz je złapać, ale i tak prędzej czy pózniej wylecą ci z rąk.
       Przy kolacji tata zaczął rozmowę, akurat wkładałam do buzi ostatni kęs penne z kurczakiem i zastanawiałam, które ciasto zjem na deser...
-To był twój chłopak? - nie sądziłam, że się spotkali. Penne zatrzymało się w moim gardle.
-Nie, kolega. Minęliście sie? - byłam ciekawa, czy rozmawiali.
-Tak na dole, akurat wróciłem do domu. Tajemniczy ten chłopak. - Mhm, nawet nie wiesz, jak bardzo, pomyślałam.
-Specyficzny. - mruknęłam.
-Uważaj na takich. Powinnaś więcej czasu spędzać z Kenem. - tata zawsze był jego fanem, nawet wtedy, kiedy nosił okulary, jak denka od słoików.
-Tak, tak. Przyjaźnimy się przecież. - nie chciałam zagłębiać się w szczegóły, a przyjaźń była dla taty wystarczającym powodem, by nie truć mi więcej na temat Kentina.
Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów, moment pożegnania nadchodził nieubłaganie. W szkole czas dłużył mi się niemiłosiernie, jednak teraz rwał przed siebie, jak szalony. Robiłam się coraz bardziej przygnębiona, jednak nie na tyle, żeby z nim pojechać, zdecydowanie nie na tyle. Coś nakazywało mi tu zostać.
      Wcześniej rano wyjechaliśmy na lotnisko, musieliśmy pożegnać się przed jego odprawą. Przytuliłam go mocno i gdyby była taka możliwość, zatrzymałabym czas.
-Do zobaczenia, tato. - szepnęłam, w moim gardle narastała gula.
-Pa, kochanie, dbaj o siebie. - mocno mnie do siebie przytulił i pocałował w czubek głowy. Pożegnał się jeszcze z ciocią i Michaelem i odszedł machając mi jeszcze przez chwile. Było mi przykro mimo tego, że wiedziałam, że teraz będziemy się cześciej widywać...
Gdy wróciliśmy do domu, poszłam prosto do swojego pokoju. Płakałam przez długi czas, dopóki nie zadzwonił mój telefon, odrzuciłam to połączenie. Oczywiście Lysander był osobą, która mogła mnie pocieszyć, ale nie chciałam nikogo widzieć. Kilka razy zajrzała do mnie ciocia, ale genetycznie przekazywana chęć ucieczki od scen emocjonalnych nie pozwalała jej długo zostawać w moim pokoju.
      Przebudziłam sie w nocy, moje powieki były ciężkie i spuchnięte od wypłakanych łez,  spojrzałam na telefon-  miałam kilkanaście nieodczytanych wiadomości, moje portale społecznościowe tonęły w powiadomieniach, ilość nieodebranych połączeń powalała....
     Rano był już nowy dzień, a wczorajsze smutki odeszły razem ze wschodem słońca. Moje niedawno otworzone oczy raziły promienie słoneczne, nie zasunęłam zasłon, pięknie. Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz, pomyślałam. Niedziela, dzień wolny od pracy, nauki.. I tak go nie lubiłam. Kojarzył mi się z rosołem, babcinym rosołem- tłuste oczka pływające na powierzchni tego płynu podawanego przy każdej możliwej okazji.. Wzięłam do ręki telefon, wypadałoby odpisać na te wszystkie wiadomości. Ciekawe, czy Kastiel rozpowiedział, że mój tata złożył mi wizytę. Tak to było dobre określenie, nie był obecny w moim życiu, on tylko składał mi wizyty. Spojrzałam na wyświetlacz. 34 nieodebrane połączenia- nieźle. Troszczą się o mnie..chyba. Zaczęłam czytać wiadomości.
Armin : LOL chodź zagramy w coś, mam nowego playa. I kolejny sms od niego: Loraine jeśli teraz nie odpiszesz to się obrażam na wieki wieków. I następny: dobra masz co chciałaś. I jeszcze jeden: Nie no nie obraziłem się, ale daj znak życia czy cię ufoki nie porwały.
Dalej były sms'y od Rozalii: Co się z tobą dzieje? Widziałaś te przeceny? Wpadnij po mnie i ruszamy na łowy! / Loraine żyjesz? / HALOOOO? / LOL focha masz? / Ogarnij dupę i odpisz! / Mamy do pogadania! Rozalia chyba się zdenerwowała... Trzeba to teraz odkręcić. Męczyła mnie sama myśl o tym.
Znalazłam też kilka sms'ów od drugiego z bliźniaków, Nataniela, a nawet Kim. Na samym końcu były sms'y od Lysandra: Loraine, wszystko w porządku? Jeśli chciałabyś porozmawiać, to wiesz, gdzie mnie szukać. O każdej porze dnia i nocy. I jeszcze jeden: Nie chce ci się narzucać, ale się martwię, proszę odezwij się, czekam na wiadomość.
     Przystąpiłam do odpisywania na wszystkie wiadomości, zdziwił mnie trochę brak sms'ów od Kasa, wiadomo, że on nie dba o nic i nikogo prócz własnej dupy, ale jeden smsik by nie zaszkodził. Pieprzony egoista. Nie było mnie tydzień, ale troska znajomych wskazywała na to, że dla nich był to tydzień pełen zmartwień i prób skontaktowania się ze mną. Kastiel okazał się lojalny- nie rozpowiedział na prawo i lewo informacji o przyjeździe mojego ojca. Nie pochwalił się także wizytą w moim domu. Wzruszyła mnie troska Lysandra, co więcej nie był nachalny, szanował moją prywatność - Rozalia, Kastiel czy Ken nigdy by się na to nie zdobyli, chcieliby znać każdy szczegół. Owszem mogłam się wypłakać na ich ramieniu, no może poza ramieniem Kastiela, dla którego byle koszulka nabrałaby wartości sentymentalnej i tak wymigałby się od pocieszania mnie. Lysander był czymś w rodzaju pokrewnej duszy, powiernika, najlepszego przyjaciela. Zawsze można na niego liczyć, potrafi dotrzymać słowa i tajemnicy. Jego roztargnienie powoduje masę komplikacji- zgubienie notatnika po raz enty, ale przede wszystkim dodaje mu to uroku. Jest pełen gracji, kultury i cech osobowości, które są już na wymarciu. Odpisałam na wszystkie wiadomości i uspokoiłam znajomych, muszę im to teraz jakoś rekompensować. Chociaż jeszcze nie wiem jak. Do Lysandra postanowiłam pójść osobiście.

6 komentarzy:

  1. jej, *.* Nareszcie Kasia!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, że ten rozdział spodobał ci się chociaż trochę bardziej niż poprzedni :* dziękuje za komentowanie ❤️

      Usuń
    2. No jak miał się nie podobać? :D Świetny :D

      Usuń
    3. Dziękuje cieszy mnie to :*

      Usuń
  2. By nie było ja czytam :P tylko nie zawsze mam czas na komentowanie! :D Kastiel jak motylek! Ale taki nerwowy motylek ^^"

    OdpowiedzUsuń