środa, 1 czerwca 2016

Rozdział 15

    W mojej głowie panował chaos, sytuacji nie poprawiał fakt, że jutro miałam się spotkać z Kastielem, by pomóc mu w nauce. Zaczynałam dygotać na całym ciele, oddychałam szybciej niż zwykle i robiłam się dużo bledsza - ja potomek albinosa, nie można być już bledszym, klasyczny atak paniki. Nie wiem, czego się bałam. Nie stawałam przecież przed żadnym, ważnym wyborem. Ot ja, zwykła nastolatka z rozterkami sercowymi. Jak ludzie to znosili? Czy nie prościej byłoby się zakochać? Kochać jedną osobę, bezwarunkowo, szaleńczo. Nie, nie. Los to mała, wredna suka, która myśli, że jej wszystko wolno. Czułam się, jakby cały świat zwrócony był przeciwko mnie. Czy to kara za wszystkie serca, które kiedyś złamałam? Wzięłam głęboki oddech, zobaczymy, co przyniesie przyszłość, nie warto zamartwiać się na zapas. Przeczyłam sama sobie, niby nie warto się martwić, a jednak trzęsłam się, jak osika.
    Nawet moje sny nie dawały ukojenia, przewijał się na zmianę obraz oczu- raz zielone, potem czekoladowe, potem różnobarwne tęczówki. Byłam beznadziejna. Wiedziałam, że do żadnego z nich nic nie czuje. Nie mogę, to tylko kumple. Nie przyjechałam tutaj szukać miłości. Ale co jeśli miłość sama mnie znajdzie?
    Kolejnego dnia w szkole byłam przymulona. Nie wyglądałam zbyt korzystnie, prześladujące mnie pary oczu skutecznie utrudniały sen, a co za tym szło, moje oczy były bardzo podkrążone. Jakby ich wielkość niedostatecznie zwracała na nie uwagę. Do tych, którzy boją się zombie - uwaga nadchodzę. Nawet Kastiel ze swoimi docinkami, tym razem trzymał dystans. Nikt nie podchodził i nie paplał o pierdołach. Zabrzmiał dzwonek, kończący ostatnią lekcje. Wstałam z ławki i ruszyłam do wyjścia, przy bramie szkoły dogonił mnie Kastiel.
-Hej, aktualne? - pytał z lekkim zaniepokojeniem, czyżby bał się, że beze mnie sobie nie poradzi?
-Tak, jasne. Zaraz przyjedzie Michael. - odpowiedziałam i zmusiłam do uśmiechu.
-Ah tak, szofer. To twój chłopak? Kiedyś obejmował cię w parku. - wypomniał mi, początkowo nie pamiętałam tej sytuacji, dopiero po chwili skojarzyłam fakty, to był początek naszej znajomości, widział mnie i Michaela.
-Nie, to przyjaciel. - na mojej twarzy tym razem widniał szczery uśmiech, rozbawił mnie.
    Dotarliśmy do domu, zaproponowałam obiad, ale Kas nie był głodny. Poszliśmy na górę.
-Dobra, powiedz co już potrafisz. - trzeba było ustalić, od czego zacząć.
-Szczerze to nic, może coś o wojnie secesyjnej. - przyznał.
-Super tylko to nie ten dział. Nie piszemy z tego testu. - przewróciłam oczami. - dobra musimy w takim razie zacząć od początku, będziesz musiał włożyć w to dużo pracy. - ostrzegłam, pokiwał głową. Podzieliliśmy materiał i zaczęliśmy omawiać pierwszy dział - ustrój starożytnej Grecji.
-A więc, jakie urzędy pełnili Grecy? - powtarzałam mu to przez bite piętnaście minut.
-Konsulów w czymś w rodzaju rady gminy. - sam nie był pewien tego, co mówi.
-Tak, a prezydenta wybierały kamienie, Kas ogarnij się. - nie możliwe, żeby nic nie pamiętał. Lys przesadził, co do jego lotnego umysłu.
-Przepraszam, możemy jeszcze raz? - wydawał się skruszony, Kastiel i takie podejście? A to nowość. Zaczęłam tłumaczyć wszystko jeszcze raz i rozrysowałam to, by prościej było mu zrozumieć. Czułam twarzy, jego spojrzenie.
-Dlaczego mi się przyglądasz? - zapytałam nie podnosząc głowy.
-Nie spałaś za dobrze. - stwierdził.
-Nie, miałam ciężką noc.
-Czyżbym ci się śnił w roli superbohatera? - na jego twarzy wykwitł ironiczny uśmieszek.
-A co jeśli nie jesteś superbohaterem, tylko kimś złym? - wypaliłam.
-Możliwe. - zamyślił się.
     Omówiliśmy cały ustrój, po około trzech godzinach udało nam się dobrnąć do momentu, w którym czerwonowłosy zapamiętał 90% materiału. Eureka.
-Pomogłaś mi, dzięki. - wydawał się zawstydzony, podziękowaniem?
-Nie ma za co. - odpowiedziałam mu ciepłym uśmiechem.
-Jesteś tutaj szczęśliwa? - wydawało się, że jest na prawdę zainteresowany odpowiedzią.
-Tak, na tyle, ile to możliwe. - nie chciałam się mu zwierzać.
-Gdzie Twoi rodzice? - był zbyt bezpośredni.
-Najwyraźniej nie tutaj. - syknęłam.
-Moich też nie ma, luz. Ojciec jest pilotem, a matka stewardessą. - nie wiem czemu, ale poprawiło mi to humor.
-Jak często są w domu? - zapytałam.
-Raz w miesiącu na dzień lub dwa. Mogę gdzieś zapalić? - wskazałam ręką na balkon. Wyszliśmy razem, poczęstował mnie papierosem.
-Tęsknisz za nimi? - zaciągnęłam się.
-Nie, przywykłem. - widać było, że kłamał. A jednak miał uczucia.
-Kłamiesz. - postanowiłam nie kryć się z tym, co zauważyłam.
-Ty też nie jesteś w 100% szczera. - wypomniał mi.
-Ja nie kłamie! - oburzyłam się.
-Ale nie mówisz całej prawdy, to jak kłamanie. - nie wydawał się tym faktem poruszony.
-Może. - zrobiło mi się smutno.
-Wiesz, powiem ci coś. - przysunął się do mnie, cofnęłam się. - nie bój się, nie pocałuje cię dopóki nie wyrazisz na to zgody. Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy to było, jak olśnienie. Oczywiście dopóki się nie odezwałaś. Wszystko mnie do ciebie przyciągało, twój głos, twoje cholerne szpilki, nawet twój zapach. Byłem zły, że na początku tak fatalnie mnie oceniłaś. Ale nie poddam się, rozumiesz? Nie zamierzam. Jesteś taka krucha i jednocześnie taka silna, ale nie odstraszysz mnie tą swoją tajemniczością. I wiem, że ty też coś do mnie czujesz tyle, że jeszcze o tym nie wiesz. -zakończył. Byłam w szoku, wyznanie z jego ust było pewną deklaracją.
-Nie chce ci nic obiecywać. Ja nie nadaje się do związków. - poniekąd się przed nim otworzyłam.
-Ja też nie, miałem tylko jedną poważną dziewczynę, zostawiła mnie, od tamtej pory uważam, żeby nie wejść znowu w takie gówno. - wow, był ze mną szczery.
-Tez miałam tylko jednego chłopaka, nie zranił mnie, raczej ja jego. Podrywanie facetów było moim hobby, nie patrz tak na mnie, jestem świadoma własnej urody. - puściłam do niego oczko. Zaśmiał się cicho.
     Siedzielismy jeszcze kilka godzin w moim pokoju, rozmawialiśmy na rożne tematy, nie wiedziałam , że ten buntownik potrafi być taki zabawny i błyskotliwy. Zaintrygował mnie. Około drugiej w nocy pożegnał się ze mną i wyszedł. Ten dzień udowodnił mi, że nie jest tylko zakochanym w sobie dupkiem. To opuszczony, mały chłopiec, który odpychając ludzi stara się pokazać swoją niezależność.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział! I wygląd bloga! :) Pozdrawiam i czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń