Epilog
-Nie wierze, że skończyliśmy szkołę! - pisnęła białowłosa.
-Niektórzy cudem. - wypomniał jej Lysander.
-Udało się, tylko to jest ważne. - pokazała mu język. Chłopak roześmiał się obejmując mnie ramieniem.
-Idziemy to uczcić! Dobrze, że zrobiłem rezerwacje z miejscem dla Rozalii, przez chwilę się wahałem. - zażartował Armin.
Nasi znajomi ruszyli przodem, żartując między sobą, o ostatnich dniach naszej edukacji. Nie udało mi się skończyć szkoły z wyróżnieniem, jakim planowałam. Miałam jednak nadzieje, że nie pokrzyżuje mi to planów związanych z moją przyszłością.
-Idziesz? - wyrwał mnie z zamyślenia.
-Dołączę do Was. - cmoknęłam go w policzek.
Przez chwilę stał w miejscu, w którym go zostawiłam i wyglądał na zmieszanego, ale znał mnie na tyle, by nie iść na mną.
Gdy dostałam się na miejsce, zdjęłam wysokie, czarne szpilki i pozwoliłam by trawa łaskotała mnie w stopy. Słońce chyliło się ku zachodowi.
-Wszystko jest takie, jakie miało być. - mruknęłam stając obok Kastiela.
-Wiedziałem, że przyjdziesz. - zaśmiał się. - Gratuluje wyników egzaminów końcowych.
-Ja Tobie też. Myślałam, że Ty i Rozalia powtórzycie klasę. - zażartowałam, tak naprawdę od początku wierzyłam, że im się uda.
-Oszalałbym z nią. - przewrócił oczami. - Zgaduję, że nie powiesz mi, gdzie się wybierasz. - kilka tygodni przed końcem szkoły wszyscy złożyliśmy sobie obietnicę, że naszymi planami na przyszłość podzielimy się dopiero w dniu zakończenia roku.
-Nie. - pokręciłam głową.
-Nie mogę sobie tego wyobrazić... - w jego głosie pobrzmiewała nuta nostalgii. - Pożegnanie z Tobą i Lysandrem. - zacisnął usta.
-To nie pożegnanie, mówiłam Ci kiedyś. W naszym przypadku to zawsze jest do zobaczenia. - uśmiechnęłam się szeroko.
Razem z Kastielem odnaleźliśmy wskazany przez Armina bar. Wyglądał na bardzo drogi i ekskluzywny, ale mieliśmy, co świętować.
-Nareszcie! Siadajcie, już nie mogę się doczekać. - Alexy z podekscytowania i zniecierpliwienia podskakiwał na skórzanej sofie.
-Już, wyluzuj. - zaśmiałam się i wplotłam swoje palce w dłoń Lysandra.
-Dobra, kto zaczyna? - zapytała Rozalia.
Nie wyglądało na to, by ktokolwiek był chętny.
-Dobra, niech będzie, że ja. - jęknął Nataniel. - Zamierzam studiować rachunkowość, w Bostonie. - nikogo z Nas to nie zdziwiło. Blondyn zawsze tonął w stercie papierów i lubił to.
-A ja wybrałam iberystykę na tym samym uniwersytecie. - powiedziała nieśmiało Melania.
Spotykali się ze sobą od kilku miesięcy, ich związek spotkał się ze sporą krytyką ze strony ich rodziców i rodzeństwa, ale wśród Naszej paczki zostali w pełni zaakceptowani.
-Akademia Mody w Mediolanie. - zabrała głos białowłosa.
Jej wybór również był oczywisty. Tak, jak przewidywałam Leo po odbytym stażu postanowił zostać tam na stałe; największe szychy branży modowej zachwycały się jego projektami.
-Akademia Muzyczna w Tokio. - tym razem odezwał się Kastiel.
-Żartujesz? - zapytał go Lysander szeroko się uśmiechając. Czerwonowłosy pokręcił głową. - Gratuluje, to najlepsza szkoła muzyczna, na świecie! Poza tym, pokochasz Tokio. - chłopcy przybili sobie piątkę.
Ich relacje długo nie były tak przyjacielskie, jak kiedyś, a to wszystko za sprawą afery wywołanej naszym trójkątem miłosnym. W tym przypadku sprawdziło się powiedzenie; czas lecz rany. Ich rany zostały uleczone, uraza poszła w niepamięć, a przyjaźń została odbudowana, mocniejsza niż kiedykolwiek.
Byłam pewna podziwu. Kastiel nie ukończył szkoły z najlepszymi wynikami, ale w tego typu szkołach nie liczą się oceny. Liczy się talent, a on niezaprzeczalnie go miał.
-Akademia Mody w Mediolanie. - słowa wypłynęły z ust Alexego.
Na twarzy Rozalii pojawił się olbrzymi, promienny uśmiech; nie będzie sama. Oczywiście miała tam Leo, ale to nie to samo, co mieć kogoś z kim można urwać się w czasie zajęć na kawę.
-Nie idę na studia. - powiedział Armin dumnie.
W tym przypadku również byłam przekonana, że tak się stanie. Od jakiegoś czasu miał dobrze płatną prace, jako tester gier. Mój przyjaciel nie miał głowy do nauki, a więc po co się zmuszać? Posłałam mu uśmiech pełen dumy.
-Dobra to teraz chyba ja. - przełknęłam ślinę. - Instytut Mody w Nowym Jorku.
-A Lys? - zaciekawiła się Kim.
-Akademia muzyczna.. - zanim Lysander dokończył widziałam, jak w oczach Kastiela pojawia się nadzieja, być może bedą studiowali razem. Zrobiło mi się przykro, ja znałam odpowiedź. - W Nowym Jorku. - nadzieja w oczach Kastiela ulotniła się.
-Gratulacje, stary. Mówiłeś o tym, jako dzieciak. - Kastiel wstał i obdarzył Lysandra uściskiem.
Nie było to Nasze ostatnie spotkanie. Do wyjazdu większość z Nas pozostał około tydzień. Część chciała pracować, inni jechali na wakacje, albo jak ja lub Kentin, zobaczyć się z bliskimi.
Wczorajszy wieczór stał się jednym z najlepszych od czasu, gdy się tu przeprowadziłam. Do rana nieodłącznym elementem mojego wyglądu był uśmiech. Ciężko mi było przestać się uśmiechać od ucha do ucha. Tyle serdeczności, miłości i oddania nigdy sobie nie okazywaliśmy. Miałam wrażenie, że Nasza przyjaźń przetrwa wszystko; próbę czasu, odległości... Trzymałam kciuki za Nich wszystkich i każdego z osobna. Miałam nadzieje, że gdy spotkam ich za jakiś czas, wszyscy powiedzą mi jedno; jestem szczęśliwy.
5 lat później
-Mój tata miał rację, jest idealnie. - powiedziałam do Rozalii, zniekształconej przez słaby sygnał internetowy.
-Dalej jest mi przykro, że nie mogłam pojechać z Tobą. - uciekła wzrokiem od kamerki.
-Chciałam tu być sama. - oddychałam świeżym, nadmorskim powietrzem.
-Nie jesteś. - prychnęła.
Miała rację, nie byłam sama. Towarzyszył mi Lysander, jedyna osoba, która była mi na tyle bliska, bym pozwoliła jej jechać ze sobą. Nie, powiedzenie, że był mi bliski było niedopowiedzeniem. Byliśmy jednością, zgodnym organizmem posiadającym jedną wolę. Nie mogłam istnieć bez niego tak, jak i on nie mógł istnieć beze mnie.
-Zobaczymy się, gdy wrócicie? Może moglibyśmy przylecieć z Leo.. - nadal traktowała mnie pobłażliwie.
-Myślę, że odwiedzimy Was w Mediolanie. - uśmiechnęłam się szeroko. - Do zobaczenia. - powiedziałam i przerwałam połączenie.
-Wszystko w porządku? - na twarzy Lysandra malowało się zmartwienie.
-Jest idealnie. - wzięłam głęboki wdech. - Zamierzam tu siedzieć i patrzeć na wszystko, co tutaj jest piękne, więc bądź łaskawy stanąć gdzieś blisko morza. - zaśmiał się krótko i cicho.
Siedziałam pomiędzy jego nogami, oparta o jego tors. Słońce chyliło się ku zachodowi. Niebo mieniło się odcieniami akwamaryny i pomarańczu bez ani jednej chmury.
-Bałem się. - błogą ciszę przerwał głos białowłosego.
-Czego? - odwrócił się twarzą w jego stronę.
-Nie wiedziałem, jak zareagujesz na to miejsce. - wyznał smutno.
Wiedziałam, o czym mówił. Przyjechaliśmy tutaj z mojego powodu; chciałam zobaczyć plażę wskazaną mi kiedyś przez ojca. Myślałam, że przyjedziemy tutaj razem, nie sądziłam, że może Nas coś rozdzielić. Opowiadał o niej godzinami. Nie łatwo było ją znaleźć, ale było warto nawet biorąc pod uwagę, że musiałam nauczyć się podstaw hiszpańskiego, by móc porozumieć się z tutejszą ludnością.
-Byłby z Ciebie dumny. - powolnym ruchem gładził moje włosy.
-Że tu dotarłam?
-Z tego kim jesteś, zawsze był z Ciebie dumny, ale teraz jesteś kimś stokroć lepszym niż byłaś. - pocałował mnie w skroń. - Robi się chłodno. Idziemy?
Z westchnieniem spojrzałam na fale rozbijające się o brzeg. Tęsknie za Tobą, pomyślałam. Przez ostatnią chwilę, obserwując otaczający mnie krajobraz uświadomiłam sobie, że śmierć przestała być dla mnie czymś odległym niczym inna galaktyka, a stała się równie nieprzewidywalna, co sztorm.
Pospiesznym krokiem ruszyłam w stronę Lysandra, cały czas obracając diamentowy pierścionek od jakiegoś czasu zdobiący mój serdeczny palec, będący deklaracją wspólnej wieczności.
A reszta to już historia...
KONIEC.
Kochani,
To już koniec, dziękuje za wszystkie komentarze, za całe wsparcie, za to, że byliście i czytaliście dzielnie moją twórczość. Nie spodziewałam się, że blog spotka się z takim odbiorem i zostanie przyjęty tak ciepło. Jednocześnie zapraszam Was na kolejnego bloga, jak już wspominałam o podobnej tematyce.
Po stokroć DZIĘKUJE ! ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Nowy blog: http://kaseternal.blogspot.com/