środa, 9 listopada 2016

Rozdział 56

Mała rekompensata za brak rozdziału przez dłuższy czas, wybaczcie i mam pocieszenie❤️❤️❤️:
     -Musisz mi coś wytłumaczyć. - jego głos przybrał ostry ton.
-Cokolwiek. - odpowiedziałam cicho, zastanawiając się, o co zapyta.
-Nie chciałbym zostać okłamany. - ton jego głosu się nie zmieniał.
-Oczywiście. - zaśmiałam się krótko, nieco nerwowo.
-Prosiłbym, byś potraktowała sprawę poważnie. Bez zbędnych komentarzy, śmiechów... - zmarszczył brwi, moje serce łomotało.
-Lysander. - kolejny nerwowy śmiech. - ja, nie chciałabym Cię urazić, nigdy. Jeśli zrobiłam coś źle to wybacz. - zaczynałam mówić coraz szybciej.
-Gdzie są Twoje rękawiczki i szalik. - powiedział grobowym tonem.
-Przepraszam, nie wiem, co takiego zrobiłam.. - przerwałam, dotarły do mnie jego słowa. - Co?! - krzyknęłam zatrzymując się na środku chodnika.
-Gdzie masz rękawiczki i szalik? Jest zimno. - odparł tym razem lekko rozbawiony.
-Lysander! - krzyknęłam.
-Jestem dzisiaj w dobry nastroju. - uśmiechał się szeroko.
-Uduszę Cię! - ostrzegłam go. Puścił mi oczko i zaczął powoli biec przed siebie.
-Masz pecha, dzisiaj nie mam obcasów! - krzyknęłam za nim i dając mu chwilową przewagę ruszyłam za nim. Musiał widzieć, że się zbliżam bo przyspieszył.
-Nie masz szans. - mruknęłam sama do siebie i jeszcze bardziej przyspieszyłam.
Byłam tuż za jego plecami, gdy nagle się odwrócił i pewnych ruchem chwycił mnie w tali, unosząc do góry i obracając dookoła. Byłam zszokowana, moje oczy rozszerzone, podobnie, jak usta gwałtownie zasysające powietrze. Usłyszałam z pobliskiego baru piosenkę Paradise, Coldplay. Akurat w czasie refrenu Lysander obracał się ze mną. Byłam pod wrażeniem. Była to chwila, podczas której niewątpliwie chciałam zatrzymać czas. Postawił mnie delikatnie na ziemi.
-Wyglądasz niesamowicie. - wypaliłam.
-Dziękuje. - zaśmiał się.
-Prawie Cię miałam. - uderzyłam pięścią w drugą, otwartą dłoń.
-Prawie. Wiem, że biegasz. Nie jestem głupi. Szczególnie, że moja kondycja nie powala. Musiałem wymyślić mały fortel. - uśmiechał się delikatnie.
-To oszustwo. - podsumowałam.
-Ale miłe. - dodał. Poczułam na moich włosach kropelki wilgoci.
-Śnieg. - szepnął, a jego oczy rozbłysły.
-Lubisz śnieg? - na samą myśl, o tym białym, lepkim cholerstwie, wzdrygnęłam się.
-Tak. - odparł krótko.
-Myślałam, że tutaj temperatura nie pozwala na to, by padał śnieg.
-To prawda, ale co roku spada troszkę śniegu, niewiele. - zasmucił się.
-I dobrze.
-Kiedy byłem mały, rodzice zabierali mnie i Leo w ziemie do Austrii, uwielbiałem lepić bałwany. - jego wzrok wydał mi się pusty, uświadamiając mi, że jego dusza znajduje się teraz gdzie indziej.
-Dla mnie ferie zimowe w miejscu ze śniegiem były karą. - powiedziałam szczerze.
-W tym roku jest wyjątkowo zimno, kto wie, może jeszcze spadnie śnieg.
-Chyba bardzo na to liczysz? - pokiwał głową w odpowiedzi.
-Powinnaś nosić rękawiczki i szalik. - powiedział po chwili ciszy.
-Nie jest aż tak zimno.
-Niszczysz skórę.
-Spokojnie. Są balsamy.
-Są. - tym słowem, zakończył naszą dyskusje.
        Szliśmy przez park w ciszy, myślałam nad czasem, kiedy byłam pewna, że tutaj temperatura nie spada poniżej piętnastu stopni, myliłam się..
-Masz ochotę na grzane wino? - głos Lysandra wyrwał mnie z zamyślenia.
-Jasne. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Wiem, że boli Cię bark, więc jeśli nie chcesz, to zrozumiem. Po prostu odprowadzę Cię do domu tak, jak pierwotnie miało się to odbyć.
-Black horse? - rzuciłam pierwszą, lepszą nazwę kawiarni z grzanym winem.
-Jak sobie życzysz.
Siedzieliśmy w kącie pomieszczenia, na starej, klimatycznej, pomarańczowej kanapie, popijając  grzane wino.
-Radzisz sobie? - zapytał.
-Tak, czuje się.. zdrowsza. Odejście Kastiela dalej boli, ale chociaż mogę o tym mówić. O dziwo, świat się nie rozpadł po jego odejściu, zawsze myślałam, że tak się właśnie stanie. Wszystko jest po staremu, tylko jego brak. - zakończyłam smutno.
-Dobrze, że nie masz do niego żalu, ani do siebie. On zrobił to, co musiał. Zresztą już, o tym rozmawialiśmy. - odparł Lysander.
-Miałeś od niego jakieś wieści? - zapytałam.
-Kilka wiadomości e-mail, a Ty?
-Tak samo. - to była prawda, sporadycznie się do mnie odzywał.
-Wiesz, co jest najgorsze? - zaśmiałam się gorzko. - wiedziałam, że tak się to skończy. Kiedy zobaczyłam go pierwszy raz, coś mówiło mi, że ten chłopak oznacza kłopoty. - wpatrywałam się w bordową barwę wina.
-Jeszcze się to wszystko wyjaśni, on wróci i będzie jak dawniej.
-Nie będzie. - odparłam i spojrzałam mu w oczy. - zmieńmy temat. Co z waszym zespołem?
-Nie mam pojęcia. Brakuje nam gitarzysty.
-A Kim? - była jednym, znanym mi gitarzystą.
-Nie zrobię tego Rozalii. - wyznał.
-Trzeba z nią porozmawiać. - rzuciłam lekko oburzona.
-Ja nie chcę oglądać jej wybuchów. - przyznał szczerze.
-Dobra, ja też nie. - dodałam.
      Rozmawialiśmy tak jeszcze przez około godzinę, tym razem opowiadał mi o swoim dzieciństwie, ulubionych rozrywkach. Później odprowadził mnie do domu.
-Dziękuje. - przytuliłam go.
-Nie ma za co. - odwzajemnił uścisk. Odsunęłam się nieznacznie i stając na pałacach próbowałam dosięgnąć jego ust. Odsunął się, a mnie zamurowało.
-Loraine. Nie mogę. Kastiel był moim przyjacielem, a Ty.. jeszcze się z niego nie wyleczyłaś. Poza tym nie mógłbym mu tego zrobić. - wyglądał na zakłopotanego.
-Jasne. Wybacz, nie wiem, co mnie napadło. - czułam się okropnie.
-Cieszę się, że rozumiesz. - dotknął mojego ramienia.
-Nic do mnie nie czujesz, prawda? - musiałam zadać to pytanie.
-To nie tak, jesteś wspaniałą przyjaciółką.
-Tak, już raz to powiedziałeś. Nikim więcej.... - myślałam na głos.
-Byłaś jego dziewczyną, nie mogę. - skrzywił się.
-Rozumiem. Nie tłumacz się. Nie wiem, co sobie myślałam. - odparłam i sztucznie uśmiechnęłam. - to na razie. - posłałam mu uśmiech i odwróciłam w stronę bramy, by wpisać kod i wejść do środka.
        Nagle chwycił mój nadgarstek i gwałtownym, lecz delikatnym ruchem obrócił do siebie. Uniósł moją brodę, bym spojrzała mu w oczy, zahipnotyzowało mnie jego spojrzenie, jak za każdym razem, gdy patrzyłam w te piękne oczy. Jego usta nieśmiało dotknęły moich. Jego język rozwarł moje wargi, nasz pocałunek był długi, czuły i pełen emocji. Jedną rękę trzymał na mojej twarzy, a drugą objął mnie w talii. Przywarłam do niego całym ciałem. To, co czułam było nie do opisania. Po chwili odsunął się ode mnie i delikatnie pocałował w usta.
-To był ostatni raz. To nie tak, że nic nie czuje, ale nie mogę czuć. - szepnął i odszedł, zostawiając mnie przed bramą.

10 komentarzy:

  1. Ale ten Lysiu honorowy :D. Dla odmiany myślę , że Michael by świetnie pasował do Loraine :D. Tak coś napaliłam się na niego hahah 😘. Weny życzę ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi go wpleść do historii w sposób naturalny, ale postaram się coś wymyślić, żeby chociaż mógł miec swój moment, nie chciałabym też kolejnego zerwania bo strasznie ciężko się to pisze hahaha 🤗🤗🤗🤗

      Usuń
  2. Koooochaaaam cię <3 :****
    Czekałam na ten moment *.*
    Życzę ci mnóstwoooo weny :)
    Pozdrawiam i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam ten rozdziały, po przeczytaniu Twojego komentarza haha, wiec cieszę się że Ci się podobał ❤️

      Usuń
    2. Czyyyli mogę rozumieć że ten rozdział z lekką dedykacją dla mnie *.*
      Nawet nie wiesz jaka ja teraz happy jestem :)
      Gdyby mnie ktoś teraz zobaczył jak się szczerze do lapka to by mnie do lekarza zabrali XD
      Normalnie cię uwielbiam <3 ❤️

      Usuń
    3. Tak, w 100% dedykowany Tobie ❤️ Dziękuje Ci za tak miły komentarz ❤️❤️❤️❤️

      Usuń
  3. Ja i tak czuję, że Lysio z nią będzie :D Niby teraz mówi, że nie może, ale w końcu nie da rady i się przełamie <3 Pozdrawiam, do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę tak samo :) Któregoś dnia będzie stał naprzeciwko Lorain i puszczą mu zahamowania :D I bez żadnego skrępowania i poczucia winy zacałuję ją *.*

      Usuń