wtorek, 29 listopada 2016

Rozdział 61

       -Czyli dyrekcja leci na kasę. - podsumowała Rozalia, kiedy opowiedziałam reszcie o wycieczce.
-Rodzice uczniów bedą zadowoleni, że ich pociechy mogą spędzić więcej czasu na stokach. - dodał Armin.
-Pociechy? - zapytał drwiąco Alexy.
-Masz racje, w naszym przypadku to pociecha i zakała. - sprostował Armin, wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Muszę kupić kurtkę.. - mruknęłam. Zadzwonił dzwonek na lekcje, więc pospiesznie pozbieraliśmy nasze rzeczy i każde poszło na swoją lekcje.
-Loraine, poczekaj. - zawołał za mną Lysander. Szliśmy w tę samą stronę, ale do innych sal. On miał matematykę dla zaawansowanych, ja dla głupich.
-Ta? - przystanęłam, by na niego zaczekać.
-Słyszałem, jak mówisz o kurtce. Jeśli chcesz możemy pojechać do Philly, może tam coś kupimy. - zaproponował.
-Jasne, czemu nie. - uśmiechnęłam się i bezgłośnie powiedziałam, że muszę iść; mój nauczyciel już zmierzał do klasy, pospiesznie poszłam za nim. Widziałam jeszcze, jak Lysander się śmieje, musiałam wyglądać komicznie, idąc na panem Borelli, tak by mnie nie zauważył- facet wychodził z założenia, że nie potrzeba nam przerw i gdy zadzwoni dzwonek powinniśmy stać ustawieni gęsiego przed drzwiami. Był jedynym, który nie pozwalał samemu wchodzić do klas..
     -Tak właściwie na czym jeździsz? - zapytał mnie Armin, kiedy wyszliśmy ze szkoły.
-Snowboard. - odpowiedziałam.
-Pościgamy się. - jego oczy rozbłysły, jak lampki na choince.
-Pokonam Cię. - zapewniłam go.
-Ja biorę sanki. - burknął Kentin.
-Jak to? - zaśmiałam się, byłam pewna, że żartuje.
-Normalnie, mówię poważnie. Biorę sanki. Nie zamierzam stać w kolejkach do wyciągu.
-Ja narty. - włączył się do rozmowy Lys.
-Ja też. - przybili piątkę z Rozalią.
-Ooo, Ciebie szukałam! - dobiegł do nas piskliwy głos Amber.
-Mnie? - obróciłam się.
-Jakim prawem jedziesz?! - wykrzyczała.
-Takim samym, jak ty. - odparłam.
-Powinnaś chyba teraz siedzieć i czyścić kible. - żachnęła się.
-Widziałem, że Twoje włosy mi coś przypominają. Kojarzysz te szczotki do kibli z drugiego piętra? - włączył się Armin.
-Zamknij się przygłupie. - próbowała go uciszyć.
-Znikaj zanim moja pięść postanowi wybrać się na wycieczkę po Twojej buźce. - warknęłam i obróciłam na pięcie.
-Pożałujesz, że pojechałaś. - krzyknęła jeszcze za mną. Nagle Rozalia gwałtownie ruszyła w jej stronę. Zatrzymała się kilka centymetrów od twarzy blondyny.
-Ostrzegam Cię po raz ostatni, jeśli nie zaczniesz znowu zauważać tylko czubka własnego nosa to nie ręczę za siebie. Pokaże Ci, jak to jest być prześladowanym. - na chwile przerwała i szeroko otworzyła oczy. Po kilku sekundach uśmiechnęła się przebiegle. - ostrzegam. - tylko tyle dodała i odeszła.
-Co to była, ta pauza? - szepnęłam, dając jej do zrozumienia, że zauważyłam.
-W ostatni weekend byłam z rodzicami u cioci, mam tam kuzynkę w moim wieku, kiedy pokazywałam jej zdjęcia z balu i zauważyła Amber, stwierdziła że ją zna. Przez kilka dni nie potrafiła sobie przypomnieć, ale w końcu zadzwoniła do mnie i przyznała, że ma zdjęcie z Amber z dzieciństwa. - wyjaśniła triumfalnym głosem.
-I? - dopytałam.
-Czyżbym nie wspomniała, że moja kuzynka całe życie zmaga się z otyłością? Jeździ na obozy dla otyłych. - wyjaśniła.
-Czyli nasza piękna Amber była kiedyś pulchna? - na mojej twarzy wykwitł uśmiech, nie miałam nic przeciwko otyłym ludziom, każdy jest piękny na swój sposób i ma prawo być jaki chce i ważyć ile chce, ale Amber tępiła wszystkich sama nie będąc idealna, szczególnie jeśli była otyła, a wyśmiewa każdą osobę powyżej pięćdziesięciu kilogramów.
-Mamy ją. - podsumowała.
        Po szkole mogłam wrócić do domu, więc żegnając się z Rozalią, wypatrywałam samochodu Michaela.
-Cześć. - powiedziałam wesoło, wsiadając do środka.
-Witaj. - odparł równie pogodnie.
-Circle of life? - zmarszczyłam brwi i przybrałam kpiący ton.
-Ej, Król Lew to najpiękniejsza bajka. - oburzył się.
-Jasne, dzieciuchu. - tylko się z nim drażniłam, oboje uwielbialiśmy bajki Disneya.
-A kto nucił ,,Gościem bądź"? - zapytał retorycznie, włączając się do ruchu.
-Frajer. - mruknęłam i pokazałam mu język.
-Wiesz co w Tobie uwielbiam. - zaczął - nie kłopoczesz się rozmową, o jakiś tam pocałunkach. - dodał sarkastycznie.
-Przepraszam, nie wiem, co miałabym powiedzieć. - skrzywiłam się.
-Nic, na prawdę. Chce tylko wiedzieć, czy żałujesz.
-Nie. - odparłam szczerze.
-Wiem, że nic z tego.. z nas.. jestem dla ciebie za stary. - nie musiałam na niego patrzeć, by wiedzieć, że przewraca oczami.
-Powiedzmy. - rzuciłam.
-Gdyby to był film. Ty byłabyś właściwą dziewczyną, a ja spoko ziomkiem, przyjaźnilibyśmy się, a potem byli uroczą parą. - powiedział nostalgicznie, ale nadal żartując.
-Dokładnie, If we were a movie. - tym zdaniem zakończyłam  rozmowę.
       Lysander odwołał nasz wyjazd, więc nie chcąc tracić czasu, postanowiłam pojechać z Rozalią.
-Pocałowałam Michaela. - zwierzyłam się.
-Następnym razem poczekaj aż nie będę piła. - burknęła, zaśmiałam się wycierając jej resztki truskawkowego koktajlu z brody.
-Wybacz.
-Dlaczego go pocałowałaś? - zdziwiła się. - poza tym, co oczywiste. Jest seksowny, starszy i ma ten gorący akcent. - udawała, że wachluje się ręką.
-Nie wiem dlaczego. Tak wyszło. Może to była zemsta na Lysandrze.. - mruknęłam.
-Co?! Czekaj, Lys?! - nie sadziła, że traktowałam Lysandra na tyle poważnie.
-Uwielbiam go, tak dobrze się przy nim czuje. Jakbym.. - przerwałam.
-Znowu oddychała. - dokończyła za mnie.
-Dokładnie.
-Czyli Leo dobrze zauważył, że w towarzystwie Lysandra jesteś inna.. mówiłam, że wszystko się ułoży po odejściu Kastiela. - poczułam znajome ukłucie w sercu na dźwięk jego imienia.
-Tak. - nie miała ochoty znowu rozmawiać, o moich uczuciach względem Kasa.
-Zadowolona z kurtki? - zmieniła temat Rozalia, musiała wyczuć, że już więcej jej nie powiem.
-Jasne, mam nadzieje, że będzie ciepła. - uśmiechnęłam się, kupiłam turkusową kurtkę i spodnie narciarskie do kompletu, pomyślałam, że idealnie dopasują się do koloru napisu na mojej desce; białej z turkusowym napisem Loraine.
-Michael nas odbierze? - zapytała białowłosa.
-Tak, powinien być za pare minut.
-Tylko go nie całuj. - zażartowała.
-Zazdrościsz. - pokazałam jej język.
-Troszeczkę. - szepnęła żartobliwie.

3 komentarze:

  1. Boże twoje rozdziały są tak świetne, że chyba weszło mi w nałóg wychwalanie ich. Nie pamiętam, żeby zdarzył się chociaż jedne nie udany a jest ich już 61! Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci bardzo ❤️ Staram się pisać poprawnie, wiadomo czasem składnia nie jest idealna, ale tez nie zawsze mam czas sprawdzać. Niemniej jednak dziękuje i na prawdę się staram ❤️❤️❤️

      Usuń
  2. Ohoho nie pomyslalabym , ze Amber była otyla :D hahaha 😆

    OdpowiedzUsuń