wtorek, 15 listopada 2016

Rozdział 58

       -Jaka będzie kara? - zdecydowała się zapytać Rozalia.
-Najpierw porozmawiam o tym z radą. - odpowiedziała wymijająco Dyrekcja.
-Świetnie. - mruknęłam.
-Masz coś do dodania? - zwróciła się do mnie.
-Absolutnie nie. - czułam, że będziemy mieli spore kłopoty.
Jeszcze tego samego dnia powiadomiono Carmen, co skończyło się kłótnią w domu.
-Nie wysłałam tego zdjęcia! Nawet nie wiem jakiego! - oburzyłam się.
-Pół nagie zdjęcie koleżanki z młodszej klasy, czy Ty zwariowałaś?! - krzyknęła na mnie.
-Tak, zakładam amatorski playboy! - odpowiedziałam sarkastycznie.
-Sarkazm Cię nigdzie nie doprowadzi. - zganiła mnie.
-Prawdomówność najwyraźniej też nie. - opadłam na kanapę. Po chwili, która pozwoliła nam ochłonąć zapytałam. - wierzysz mi?
-Tak. - odpowiedziała po chwili namysłu. - ale ktoś to zrobił. - dodała.
-Nie wiem kto. Dowiem się. - obiecałam.
-Nie wpadnij w nowe kłopoty. - usiadła obok mnie i przytuliła.
-Maraton komediowy? - zapytała z nadzieją.
-A jakby inaczej. - zaśmiałam się.
        Kolejnego dnia w szkole również nie było wesoło.
-Dyrekcja dzwoniła do mojej matki. Tą specjalną rzeczą, którą Amber pokazała, to oczywiście kopie. - Armin zaczął się robić purpurowy.
-Stary ochłoń, bo padniesz na zawał czy coś. - skrzywił się Kentin.
-Do Carmen też dzwoniła. - pożaliłam się. Z końca korytarza dobiegły nas odgłosy kłótni. Popatrzyliśmy po sobie i szybko ruszyliśmy w tamtą stronę. Oczywiście, osobami, które się kłóciły była Roza i Amber.
-Przestań. - chwyciłam nadgarstek przyjaciółki.
-O jest i piesek obronny. - powiedziała kpiąco blondyna.
-Nie nazywaj jej tak! - wyparowała Roza.
-Wiecie co, zawsze ta cała wasza paczka kojarzyła mi się z zoo. Ale Ty Loraine jesteś, jak te wkurzające, tropiące pieski. - przeniosła wzrok na mnie. W tłumie dostrzegłam kilka znajomych twarzy, moi przyjaciele przyglądali się sprzeczce, cieszyło mnie, że nie interweniowali.
-Posłuchaj Amber, moja cierpliwość się kończy. - warknęłam.
-Ja się dopiero rozkręcam. - uśmiechnęła się słodko.
-Zabije ją. - Rozalia ruszyła gwałtownie do przodu, z tłumu wyłonił się Lysander, chwycił białowłosą i przyciągnął do siebie. W tym ruchu nie było nic intymnego, ale mimo wszystko poczułam ukłucie zazdrości.
-Ciekawe, czy Kastiel wymyślił tą bajeczkę o mamie, tylko po to by cię zostawić. - zaczęła Amber.
-Wiesz, że to prawda, mówili o tym wszędzie. - odpowiedziałam jej gniewnie.
-Tylko się droczę. - mrugnęła do mnie.
-Czego chcesz? - zapytałam.
-Żebyś usunęła to okropne zdjęcie, serce mi pęka. Jak mogłaś zrobić coś takiego. - zostałam rozłożona na łopatki, nagle twarz Amber przybrała płaczliwy wyraz, wszyscy zebrani zdawali się jej współczuć. Była świetną aktorką. - już zawsze będę oceniania przez pryzmat tego zdjęcia. - uroniła kilka łez.
-Wiesz, że to nie ja! Nie zrobiłabym tego! A przynajmniej nie byłabym na tyle głupia żeby robić to z mojego laptopa! - warknęłam.
-Jesteś okrutna.. - powiedziała łamliwym głosem. Nie wytrzymałam, ruszyłam do przodu i przywaliłam jej z pięści w twarz. Upadła na ziemie. Cios był mocny, kiedyś sporo trenowałam  walki wręcz, nareszcie to wykorzystałam.
-Co tu się dzieje?! - cholera, znowu Pani Martin.
-Loraine napastuje Amber. - odezwała się Kim.
-Co?! Sprowokowała mnie! - próbowałam się bronić.
-Loraine, do dyrektora, znasz drogę! - krzyknęła do mnie i podeszła do Amber. Na twarzy dziewczyny pojawiła się czerwona plama, jak nic zrobi się sina.
-Znam. - burknęłam. Zanim poszłam zawahałam się na chwile. Pani Martin poszła po szkolną pielęgniarkę, a Amber podeszła do mnie.
-Jesteś psychopatką i dziwką. - szepnęła i odeszła. Wkurzona ruszyłam do gabinetu dyrekcji.
          Siedziałam na skraju parku, było mi przeraźliwie zimno, ale nie dbałam o to. Po moich policzkach leciały strumienie łez. Byłam rozgoryczona i rozżalona. Tak bardzo chciałam zadzwonić do taty, wiedziałam jednak, że nie mogę. Pewnie prowadził jakieś ważne szkolenie...
-Znalazłem Cię. - usłyszałam znajomy głos.
-Ta. - mruknęłam przecierając policzki.
-Słyszałem, co powiedziała Amber. - Lysander usiadł obok mnie.
-Może miała racje.
-Nie jesteś dziwką, nie rozumiem nawet, czemu to powiedziała.
-Ja też nie. Pewnie kolejne idiotyczne plotki.
-Niezły cios. - pochwalił mnie.
-Dzięki. Jedyna pozytywna rzecz.
-Nie sądziłem, że jesteś w stanie komuś dołożyć.
-Jestem, jestem. I to całkiem nieźle. - nie było sensu udawać, że tak nie jest.
-Wykręcisz się z tego. - powiedział po chwili.
-Wierzysz, że to ja?
-Oczywiście, że nie. - oburzył się. - Powinienem Ciebie odciągnąć.. - wyznał po chwili.
-Dobrze zrobiłeś, to był właściwy wybór. - spojrzałam na niego, marszczył brwi, jak zawsze, kiedy się martwił.
-Zrobiłem tak dlatego, że wiem iż jesteś silniejsza niż Rozalia. Nie mówię tutaj o sile fizycznej, ale psychicznej. Podziwiam Cię, że jesteś w stanie codziennie wstać z łóżka, po tym, co cię spotkało.
-Jestem zdrowa, to wystarczający powód by wstać. Miliony osób nawet tego nie mogą. - powiedziałam cicho. - odszedłeś po tamtym pocałunku. - wypomniałam mu.
-Powiedziałem, nic z tego nie będzie. - po raz kolejny upierał się, że nie chce ze mną być.
-Gdyby nic miało nie być, nie przyszedłbyś tutaj. - powiedziałam i wstałam, otrzepując tyłek z resztek śniegu.
-Nie rób sobie nadziei, nie chce cię zranić. - odparł smutno.
-Powodzenia. - mruknęłam cicho.
-W czym? - dopytał.
-W ignorowaniu własnych uczuć. - odeszłam z uśmiechem.

5 komentarzy:

  1. Iiii teraz Lysander powinien za nią pójść :)
    A Loraine by skradła mu całusa :)
    Tak wiem, jestem marzycielką :D
    Ja bym tą blać skopała na podłodze a potem wyrzuciła to coś do śmieci XD
    Życzę ci duuużooo weny i chęci do pisania :3
    Pozdrawiam i czekam z utęsknieniem na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakbym byla na miejscu lol to amber by nie zyla a ja siedzialabym za kratami :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram koleżankę wyżej^ Zabicie szmaty byłoby warte odsiedzenia paru lat xd Pozdrawiam i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za kom ! ❤️ tez mi się wydaje że opłacałoby się posiedzieć XD

      Usuń