wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział 53

        Obudziły mnie promienie słońca wlewające się do sypialni, obok mnie spał Michael, co początkowo mnie zszokowało, dopiero po chwili przypomniałam sobie jego wczorajszą opowieść. Rozkoszowałam się promieniami słońca, ogrzewającym moją twarz, prawdopodobnie były to ostatnie ciepłe dni w całym roku. Tu, gdzie mieszkałam nie było typowej zimy, temperatura spadała jednak poniżej piętnastu stopni, a ja wówczas czułam się, jak na lodowcu. Sielanka szybko została przerwana przez Carmen, wparowała do mojego pokoju bez pukania i z hukiem otworzyła drzwi, które uderzyły o ścianę.
-Co się tu do cholery wyprawia?! - krzyknęła i obudziła Michaela.
-O Boże. - szepnął. - przepraszam. - pospiesznie wyskoczył z łóżka.
-Przepraszasz? Za spędzenie nocy z Loraine?! Wiedziałam, że jakiejś klepki Ci brakuje, nie sądziłam jednak, że tej. - powiedziała surowo. Michael podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
-Przepraszam przysięgam, że nic się nie wydarzyło. - wydawał się skruszony.
-Ciociu, nic się nie stało, on mówi prawdę. - próbowałam ją przekonać. Westchnęła głośno.
-Śpiącemu Królewiczowi już dziękujemy. - wskazała na drzwi. Michael opuścił moją sypialnie ze spuszczoną głową.
-Ciociu.. - zaczęłam niepewnie.
-Nic nie mów. - przerwała mi, nie miał prawa tu spać, ma być Twoim szoferem nie Panem do towarzystwa. - pierwszy raz widziałam ją tak wkurzoną.
-Pomógł mi. - szepnęłam, ciocia uniosła brew.
-O, czyżby? - pomimo kpiącego wyrazu twarzy dalej była piękna.
       Opowiedziałam jej wszystko, co wydarzyło się wczorajszego dnia. Trochę ją udobruchałam, jednak dalej winiła Michaela, nie powinien tu spać, powtarzała to cały czas..
-Wybacz. - powiedziałam do Michaela przy śniadaniu.
-Loraine, przestań. To nie twoja wina. Znałem zasady. - posmutniał.
-Dziękuje za wczoraj i nie martw się Carmen. - mrugnęłam do niego, delikatnie się rozchmurzył.
          W szkole już wszyscy wiedzieli o moim wczorajszym ,,wypadku" oczywiście uważali, że wszystko sobie wymyśliłam, a wizyta u pielęgniarki była wynikiem moich skłonności do uderzania głową w drzwi..
-Nie przejmuj się, to tępaki. - pocieszyła mnie Rozalia.
-Ta, wiem. Tylko nie o tobie opowiadają takie pierdoły. - mruknęłam i upiłam łyk kawy.
-Ciekawe, po co ktoś kradł twojego laptopa. - zamyśliła się.
-Pewnie dla pieniędzy. - wtrącił Alexy.
-Pewnie tak, ale mam dodatkowy problem; jeśli nauczyciele nie uwierzą w moją wersje to po mnie. - moja frustracja nasilała się z każdą minutą.
-Czemu? - białowłosa zmarszczyła brwi.
-Nie mam eseju.
-O kurde. Na pewno uwierzą. - na końcu korytarza zobaczyłam Kastiela.
-Muszę z nim pogadać. - wskazałam na niego i ruszyłam w jego stronę. Gdy tylko mnie zobaczył rozłożył delikatnie ręce, a ja wpadłam w jego ramiona.
-Przepraszam za wczoraj. - szepnął w moje włosy.
-Nawaliłeś. - zganiłam go.
-Przecież przeprosiłem. - mruknął skrzywiony.
-Wiem. - pocałowałam go delikatnie w usta.
          Przez kolejne dni starano się rozwiązać sprawę mojego zaginionego laptopa, nie udało się nic ustalić, wątpię nawet by na prawdę się starano; nikt poza moimi przyjaciółmi i kilkorgiem nauczycieli nie wierzył w moją historie. Po dwóch tygodniach dano spokój wszystkim plotkom na mój temat i rozpoczęły się dyskusje o operacji plastycznej zrobionej przez Becky Woo z ostatniej klasy. Dziewczyny krytykowały jej nowy, sztuczny biust, namawiając do tego chłopaków, Ci jednak wydawali się rozanieleni, gdy patrzyli na przemianę Becky; z deski do plastikowych pomarańczy - tak skomentowała to Rozalia.
-Są większe. - odpowiedział jej Armin i kiwał głową z zachwytem, wpatrzony w biust Woo.
-Wariaci. - mruknęła białowłosa i razem poszłyśmy na zajęcia.
-Przekładamy bal. - szepnęła do mnie. Narysowałam na kartce duży znak zapytania. - za dużo imprez na rzecz miasta, wiele osób nie przyjdzie. Bal odbędzie się dopiero w drugim semestrze, o ile nie na początku kolejnego roku.. - wydawała się zasmucona. Pokiwałam tylko głową.
           


                                               KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ

Znajdowaliśmy się w zatłoczonym barze, popijając drinki. Siedziałam pomiędzy Rozalią, a Kastielem, właściwie byłam wtulona w jego bok. Wokół stolika wesoło toczyły się rozmowy na różne tematy, chwile później poczułam, jak telefon Kastiela wibruje. Pokazał mi na swoją kieszeń, więc nieznacznie się odsunęłam. Spojrzał na wyświetlacz.
-Kto to? - próbowałam przekrzyczeć muzykę.
-Mój ojciec. - wydawał się jeszcze bardziej zdziwiony niż ja. - idę to odebrać. - powiedział i zaczął się przeciskać między stolikami.
Zniknął na dłuższą chwile, ruszyłam na zewnątrz by go poszukać. Dostrzegłam go na końcu parkingu kucającego przy jakimś zagranicznym sedanie.
-Kas? - zawołałam go. Odwrócił się, to co zobaczyłam zaszokowało mnie bardziej niż cokolwiek innego. Zobaczyłam jego twarz, całą we łzach. - Kas? - szepnęłam. Nic mi nie odpowiedział podszedł do mnie i mocno do siebie przytulił, miałam wrażenie, że to ja przytulam jego, a właściwie małego chłopca...
-Co się stało? - zapytałam po chwili, kiedy poczułam, że jego ciałem nie wstrząsają dreszcze towarzyszące silnym emocjom.
-Moja mama. - szepnął łamiącym się głosem, jego piękne oczy, tym razem wyglądały przerażająco; pełne bólu...
-Co z nią?
-Zaginęła. - odpowiedział mi. Mój świat zatrzymał się właśnie w tym momencie.
-Co?! - wykrzyknęłam.
-Leciała nad jakimś latynoskim krajem, musieli awaryjnie lądować i... - urwał na chwile. - uprowadzono ich samolot. To znaczy pasażerów, stewardessy, kapitana.. - zaczął wymieniać. Wiedziałam, co to znaczny.. jego matka mogła już nie żyć. - za chwile będzie tu mój tata, musimy porozmawiać w policją, trzeba ją znaleźć.
-Oczywiście. - pogłaskałam go po ramieniu.
Nie  minęło dziesięć minut, a dołączyli do nas pozostali zaniepokojeni naszym zniknięciem. Kastiel powiedział im to samo, co mnie. Bacznie obserwowałam ich miny, wszyscy bez wyjątku byli przerażeni. Na parking podjechał ekskluzywny, czarny mercedes. Kastiel wskazał na samochód, obdarował mnie szybkim uściskiem i wsiadł do środka. Staliśmy na środku parkingu osłupiali..
 -Trzeba mu pomóc. - powiedział Lysander. W mojej głowie panował chaos, miałam jednak pewność, co do jednej rzeczy- nie mogliśmy zostawić go z tym samego.
        Gdy tylko dostałam się do domu, powiedziałam o wszystkim Carmen. Była równie wstrząśnięta, co my wszyscy, nie wiedziała, co robić. Rano wiadomość, o owym samolocie dotarła do wszystkich, podejrzewam, że wiedział już cały świat. Nie wiedziano, czy pasażerowie i załoga żyją, wysyłano ekipy ratunkowe. Siedziałam w kuchni jedząc śniadanie, które w tym momencie nie chciało mi przejść przez gardło.
Pospiesznie zjadłam, nałożyłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam z domu, biegłam do Kastiela. Zadzwoniłam na domofon, pare sekund później mężczyzna około czterdziestu lat, wysoki, dobrze zbudowany i przede wszystkim przystojny otworzył mi drzwi.
-Witaj, zapewne jesteś Loraine. - wyciągnął do mnie rękę. - jestem Paul.
-Dzień dobry. - ujęłam jego dłoń. - przyszłam do Kastiela.
-Domyślam się, przykro mi, że poznajemy się w takich okolicznościach. - wydawał się zakłopotany.
-Mnie też. - powiedziałam szczerze, tymczasem Kastiel zszedł na dół i pociągnął za rękę do wyjścia. Nie opierałam się tylko posłusznie dałam mu się prowadzić. Mina jego ojca nie wróżyła niczego dobrego widziałam, że martwi się o syna.
Poszliśmy na skraj parku.
-Nie wiedzą, nic.. oni nic kurwa nie wiedzą! - krzyczał, gubiąc się w słowach.
-Kas. - szepnęłam i położyłam mu dłoń na ramieniu, strzepnął ją.
-Nie! - krzyknął. - jadę. - powiedział ciszej.
-Gdzie Ty..? - urwałam. Wiedziałam..
-Muszę jej szukać. - rzucił krótko.
-Weź mnie ze sobą. - szepnęłam.
-Nie chce Cię tam, nie potrzebuje tego żeby się Tobą tam zajmować. - syknął. Poczułam się, jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek.
-To zmienia postać rzeczy. - powiedziałam głosem bez wyrazu.
-Nie to nie tak. Kocham Cię. - powiedział po chwili. Odwrócił się do mnie i ujmując moją twarz w dłonie, pocałował mnie delikatnie, wlewając w ten pocałunek cały ból.
-Też Cię kocham. - po moich policzkach ciekły łzy, gorące, pełne żalu łzy. - Wrócisz? - zapytałam, łamliwym głosem.
-Wrócę. Nie wiem kiedy. Wrócę..mam nadzieje. - odpowiedział cicho.
-Co z nami? - zadałam kluczowe pytanie.
-Wiele się może wydarzyć, szczerze mówiąc nie wiem, czy na pewno wszystko się uda. Żyj. Po prostu żyj. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
       Siedziałam przy brzegu jeziora, na które kiedyś przyprowadził mnie Kastiel. Całą sobą czułam jego brak. Minęło zaledwie kilka godzin od naszego pożegnania, a ja czułam, jakby minęły całe wieki. Czyżbym nie mogła zaznać w życiu szczęścia? Może przekroczyłam jakaś granice? Może zaznałam w życiu więcej szczęścia niż normalni ludzie? Może szczęście i nieszczęście musi iść w parze. Nie wiedziałam, co będzie dalej. Nie wiedziałam, za ile dni, miesięcy, lat wróci Kastiel. Nie wiedziałam, czy w ogóle wróci. Co jeśli nie? Nie, nie, nie mogłam dopuścić do siebie tej możliwości. Po moich policzkach płynęły potoki łez, siedziałam tak wpatrzona w przestrzeń przede mną dopóki nie zjawił się Lysander...


Kochani , nie wiem, czy zaakceptujecie ten rodział, ale coś musi się dziać. Nie jest to koniec Kastiela w tym opowiadaniu, ale chciałabym tez dać szanse innym postaciom. Nie wiem, jak wszystko się potoczy, nie znam zakończenia, zapraszam do dalszej przygody z moim opowiadaniem. ❤️❤️❤️

9 komentarzy:

  1. O kurde, no przyznam nieźle to wymyśliłaś. Będzie mi brakować Kasa, ale to dobrze, że inne postacie będą miały szanse. Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ❤️ No troszkę dramatu trzeba wnieść XD

      Usuń
  2. Ja liczę na to że będzie z Lysiem. A Kas wróci i pozostaną przyjaciółmi XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę za dużo powiedzieć, bo nie wiem hahah z biegiem rozdziałów będę wiedziała to i Wy się zorientujecie z kim, co i jak :D

      Usuń
  3. Ja tam mam nadzieję że Loraine będzie z Kasem przyzwyczaiłam się do tego i jakoś trudno zmienić coś od tak ... ale co ja mam do tego , życzę weny i pozdrawiam . :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co masz do tego? Czytasz tego bloga, a ja pisze go dla Was i biorę pod uwagę to, co chcielibyście czytać😀😀😀😀Dziękuje i pozdrawiam ❤️❤️❤️❤️

      Usuń