sobota, 14 maja 2016

Rodział 2

     Około północy podjechałyśmy pod dom cioci. Ogromna, kuta brama otworzyła się po wpisaniu przez ciocię kodu. Jechałyśmy długą, wybrukowaną uliczką, wzdłuż niej ciągnęły się wysokie drzewa. Ciocia wjechała do garażu, zgasiła silnik i obróciła twarz w moja stronę. W mroku jej piękne rysy robiły jeszcze większe wrażenie, jej oczy błyszczały, pełne usta zasysały powietrze. Było widać, że ciocia się stresuje. Zdecydowała się jednak zabrać głos.
-Loraine, jesteśmy na miejscu, jutro nie musisz iść do szkoły, gdybyś jednak się zdecydowała, wszystko jest załatwione, Michael zawiezie cię pod szkołę. Powinnaś zapisać sobie jego numer, by w razie potrzeby szybko móc się z nim skontaktować. Zostaw walizki w samochodzie, ktoś się nimi zajmie. Chodź pokaże ci twój pokój.-mówiła bardzo szybko, spazmatyczne łapiąc oddech. Wysiadła z samochodu, w tym samym momencie, co ja. Weszłyśmy do domu.
     Na pierwszy rzut oka można by przysiąc, że mieszka tutaj kilkuosobowa rodzina. Jednak moja ciocia, Carmen, była samotna. Nie miała nigdy ani męża ani dzieci. Pochłonięta pracą przegapiła najlepsze chwile na znalezienie partnera. Kierowałyśmy się po schodach do góry, cały dom był urządzony nowocześnie, wszędzie paliły się światła. Nagle ciocia przystanęła przy jednym z pokoi. Prowadziły do niego wysokie,czarne drzwi ze srebrna klamką. Otworzyła je przede mną i powiedziała:
-To twój pokój, mam nadzieje, że ci się spodoba, w dowolnym momencie możesz go zmienić. Jeśli chciałabyś zamieszkać w innej części domu,to po prostu powiedz.- widać było, jak na dłoni, że ciocia pragnie, by wszystko wyglądało, jak najlepiej.
-Dziękuje ciociu, jest przepiękny!- nie potrafiłam się opanować i przytuliłam ją mocno do siebie. Była bardzo zszokowana, ale odwzajemniła moje przytulenie, pocałowała mnie w głowę. Po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy. Nie wiedziałam, jak mam sobie poradzić w tym obcy świecie.
-Kochanie, nie płacz. Proszę, obiecuję ci, że postaram się, byś była tutaj szczęśliwa.- głaskała mnie po głowie.
Nie widziałam, co powiedzieć, stałyśmy tak wtulone przez dłuższy czas. Scenę rodzinnej czułości przerwał mój żołądek, najzwyczajniej w świecie zaburczało mi w brzuchu. Obie się zaśmiałyśmy. Ciocia próbowała przekonać mnie bym coś zjadła, ale ja jedyne, czego chciałam to zasnąć.
     Weszłam do pokoju, i zamknęłam za sobą drzwi. Ściany miały kolor pudrowego różu, jedna z nich zrobiona była ze szkła, było tam także wyjście na taras. W pokoju znajdowała się toaletka, czarne łóżko i ogromny biały dywan. Podobnie, jak w moim. Podłoga wykonana została z czarnego, połyskującego gresu. Na ścianach wisiały ramki, gotowe aby zapełnić je zdjęciami. Zauważyłam drzwi, nieśmiało je otworzyłam. Moim oczom ukazała się piękna czarno-biała łazienka, ucieszyłam się z tego, że znalazło się miejsce na wannę i prysznic. W zależności od nastroju korzystałam z nich wymiennie. Weszłam z powrotem do pokoju, moim oczom ukazały się kolejne drzwi, tym razem odkryłam garderobę. Była w pełni wyposażona. Zszokował mnie ten widok, ale jednocześnie ucieszył. Przywiozłam ze sobą kilka walizek ubrań, ale perspektywa nowych ciuchów bardzo mnie uradowała.
      Zeszłam na chwilę na dół, do cioci, aby powiedzieć jej, że jutro wybieram się do szkoły. Powiedziała, że Michael mnie odwiezie, nie znałam go, zastanawiałam się kim jest. Podziękowałam jej także za garderobę. Oznajmiła, że i tak planowała zabrać mnie na zakupy, tłumacząc się, że niedokładnie zna mój styl. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, ze przecież mam swoje ubrania, na co ona odpowiedziała dźwięcznym śmiechem. Życzyłam jej dobrej nocy i weszłam po schodach do swojego pokoju.
      Skierowałam się w stronę łazienki, wzięłam szybki prysznic i otulona ręcznikiem wróciłam do pokoju, szybko odszukałam pidżamę, przebrałam się i wskoczyłam pod kołdrę. Rozmyślałam jeszcze chwile nad tym , co czeka mnie jutro. Zmęczona podróżą szybko zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz