niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział 65

       Usiadłam na łożku, zostało mi kilkanaście minut żeby zejść na dół i uczestniczyć w imprezie zorganizowanej przez hotel. Na mojej twarzy cały czas widniał uśmiech i wpatrywałam się w przestrzeń.
-Loraine. - do pokoju weszła Rozalia.
-Wow, śliczna sukienka. - białowłosa miała na sobie krótką, koronkową sukienkę w kolorze granatowym, która idealnie przylegała do jej ciała.
-Próbowałam zająć czymś Kentina, ale potem zagadałam się z Alexym i.. zniknął. Czekaj, co Ty taka szczęśliwa? - posłała mi znaczące spojrzenie.
-Miałam moment z Lysandrem. - wyznałam. - i gdyby nie Ken, mogłoby się to inaczej skończyć. - przyznałam rozczarowana tym, że nam przerwano.
-Wybacz, starałam się. - powiedziała zasmucona.
-Wiem, wiem. Nie przejmuj się.
-Cieszę się, że Wam się wreszcie udało. To niesamowite, pasujecie do siebie idealnie. -  westchnęła.
-Z Kastielem też pasowaliśmy. - skrzywiłam się.
-Ale on jako jeden z elementów układanki, postanowił przenieść się do innego otoczenia i innych elementów.. rozumiesz? Jesteśmy, jak puzzle. - wspomagała się ruchami rąk.
-Rozalia. - nie przerwała swojego monologu. - Roza. - chwyciłam ją za ramiona. - popatrzyła na mnie, jakbym wyrwała ją z transu. - nie jesteśmy puzzlami, a ty przestań się nad tym doktoryzować. Odszedł to odszedł. - w moim sercu pojawiło się po raz kolejny znajome ukłucie.
-Masz racje, dzisiaj mamy się dobrze bawić i świętować Wasz mały sukces. - przygładziła sukienkę na biodrach.
-Otóż to.
-Czym go przekonałaś? - zapytała po chwili.
-Nie wiem, może to ta sukienka, a może moje wyznanie. - przyznałam szczerze.
-Jakie wyznanie? - zmarszczyła brwi.
-Powiedziałam, że go kocham.
-A kochasz?
-Tak, tylko nie wiem, jak bardzo. - i tutaj był pies pogrzebany, chciałabym wiedzieć, czy kocham go bardziej niż Kastiela, czy też nie.
-Dowiesz się. - chwyciła moją dłoń. - a teraz chodź. - kiwnęła głową w stronę drzwi.
         Sala balowa w hotelu została przyozdobiona światłami, rzucającymi jasność tylko na stoliki. Parkiet został podświetlony różnobarwnymi laserami.
-Widzę chłopaków. - Rozalia wskazała mi właściwy stolik. Podeszłyśmy do niego.
-O są i nasze laski. - uśmiechnął się promiennie Armin.
-Nawet dobrze wyglądacie. - zażartował Kentin.
-Mocne dwa na dziesięć, z naciskiem na jeden. - podchwycił żart Alexy.
-Dlatego siadamy z zerami. - zripostowała Roza.
-Litości, błagam. - Armin złożył ręce w błagalnym geście. Usiadłam pomiędzy Rozalią i Lysandrem.
-Miło Cię znowu widzieć. - szepnął do mnie.
-Ciebie również. - posłałam mu uśmiech.
      Rozmowy przy stolikach zostały przerwane przez kogoś w rodzaju animatora imprezy. Jego głos rozbrzmiał w głośnikach:
-Witamy serdecznie w naszym hotelu, mamy nadzieje, że spędzicie tu miło czas. Zapraszamy do korzystania ze wszystkich atrakcji. Przygotowaliśmy to przyjęcie z myślą o Was i Waszym relaksie. Bawcie się dobrze i nie zmarnujcie ani minuty przed powrotem do więzienia zwanego szkołą. - próbował być zabawny.
-Ja to nazywam przytułkiem dla obłąkanych. - mruknęłam do Rozalii, próbowała się nie roześmiać.
-Czeka Nas całonocna zabawa, a ja będę Waszym imprezowym przewodnikiem. Sprawmy by ta noc była niezapomniana! - dodał na końcu animator i z głośników popłynęła klubowa muzyka.
-Przewodnik? - prychnął Kentin.
-Imprezowy przewodnik. - poprawił go Alexy.
-Niania od alkoholizacji. - dorzucił Armin.
-Dajcie spokój, musiał to powiedzieć. To miło, że Nas powitał. - Lysander, jak zwykle starał się wydobyć z tego przemówienia brakującą głębie.
-Srety dupety. - mruknęła Rozalia. - ktoś idzie do barku? - spojrzała po wszystkich.
-Obowiązkowo. Rozumiem, że zechcesz mi towarzyszyć? - Armin nadstawił dla niej ramie w szarmanckim geście.
-Zatańczymy? - wyciągnął dłoń Ken.
-Jasne. - uśmiechnęłam się do niego i ruszyliśmy na parkiet.
Po dwóch szybkich piosenkach nadeszła pora na coś wolniejszego. Kentin chwycił moją dłoń i przyciągnął do siebie. Jedną ręką obejmując mnie w pasie, a drugą trzymając moją dłoń.
-To, co dzisiaj widziałem.. - zaczął zakłopotany.
-Było tym, co widziałeś. Nie zamierzam udawać, że przypadkiem wpadłam językiem w jego usta. - odparłam zażenowana koniecznością przeprowadzenia tej rozmowy.
-Jesteście razem? - nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć.
-Nie wiem. - zdecydowałam się na szczerość.
-Po odejściu Kastiela.. myślałem, że ty i ja.. że my.. - spojrzał mi w oczy. - że coś z tego będzie.
-Kocham Cię, wiesz o tym. Niestety nie tak bardzo, jakbyś tego chciał, ale kocham. Nie pozwoliłabym Cie skrzywdzić.
-No to, jak rybkę. - wzruszył ramionami. Otworzyłam usta by zaprotestować. - hej, spoko nic mi nie będzie. - nagle zrobiło mi się przykro.
-Wybacz. - szepnęłam.
-Poradzę sobie. Dalej się kumplujemy, tak? - upewnił się, pokiwałam głową. - no to będę czekał, a przez ten czas.. uuu widzisz tą laskę?  - jego uwagę odwróciła jakaś dziewczyna, zapewne wysoka blondynka w jego typie.
-No leć. - zatrzymałam się.
-Loraine, mam swój taniec nie mogę tak odejść i stracić okazji. - na nowo zaczęłam tańczyć.
        -Można? - usłyszałam za plecami głos Lysandra, gdy piosenka dobiegła końca.
-Naturalnie. - Kentin podziękował mi za taniec i ruszył w stronę, gdzie ostatni raz widział swój dzisiejszy cel.
-Chciałbym porozmawiać. - zaczął Lys.
-Domyślam się.
-To nie w moim stylu, by udawać, że coś się nie stało.
-Wiem to. - piosenka była jeszcze wolniejsza niż poprzednia.
-Czy to prawda, co wcześniej powiedziałaś?
-Tak. Nie miałam zamiaru Cię okłamać. - oburzyłam się.
-Wybacz, nie chciałem Cię zdenerwować.
-W porządku. Kocham Cię, ale muszę być z Tobą szczera. Po rozstaniu z Kastielem, dobrze wiesz, jak było. Nie pozbierałam się jeszcze, ale nie chce stać w miejscu. Ruszyłam na przód z połamanym sercem. Ty pozwalasz na to, by na nowo biło pełnią sił. Pozwalasz mi na nowo oddychać. Być sobą i wierzyć, że ktoś mnie za to pokocha prawdziwą, czystą i nieskalaną miłością. - wpatrywałam się w jego oczy. Gdy skończyłam swoją krótką przemowę nachylił się, by mnie pocałować. Był to krótki i delikatny pocałunek, zupełnie rożny od tego sprzed kilkudziesięciu minut.
-Nic nie powiesz? - zapytałam.
-Nie wiem, co miałbym powiedzieć. Loraine, musisz być pewna, że chcesz.
Musisz mieć pewność, co do swoich uczuć. - widziałam, że toczy ze sobą walkę. Z jednej strony widać było, że nie jestem mu obojętna, a z drugiej zapewne myślał o Kastielu i rozważał, czy związek ze mną nie byłby zdradą.
-Jestem pewna. - odparłam z przekonaniem w głosie.
      Nasz taniec został przerwany przez ,,imprezowego przewodnika", który zaprosił wszystkich po odbiór kieliszka z szampanem, oczywiście bezalkoholowym.
-Przyniosę. - zapewnił mnie Lysander.
-Co to było? - zagadnął mnie Alexy.
-Co, co?
-Widziałem ten pocałunek. - super, kolejna osoba. Zachichotałam, jeśli istniała szansa, że zwiąże się z Lysem, muszę się spodziewać, że wiele osób będzie zszokowanych i takie pytania staną się codziennością.
-W takim razie wiesz, co to było. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Ten błysk w oku.. ktoś tu się zakochał.
-Och przestań. Nie pokocham nikogo prócz ciebie. - oparłam głowę o jego ramie, zaśmiał się. Po chwili wrócił Lysander, niósł dwa kieliszki. Jeden oczywiście wręczył mnie. Kawałek za nim szedł Kentin, który przyniósł kieliszek dla Alexego.
-Ktoś widział Rozę i Armina?
-Tak, barman. - przewróciłam oczami.
        Zabawa trwała w najlepsze, po dwóch godzinach wróciła Rozalia, po której widać było, że dobrze się bawi głównie za sprawą alkoholu. Większość imprezy przetańczyła z Arminem. Kentin bawił się z wysoką blondynką tak, jak obstawiałam. Alexy zabawiał panią Dyrektor jednocześnie odwracając uwagę od osób wymykających się na papierosa lub szybkiego drinka. Mój czas był wypełniony Lysandrem, moje nogi powoli miały dość tańca i pragnęłam położyć się spać.
-Jutro też tak będzie? - zapytałam Lysandra.
-Jak?
-Będziesz mnie traktował tak, jak..- urwałam.
-Jak swoją dziewczynę? - zapytał, pokiwałam głową. - Tak, jutro też tak będzie. I pojutrze i popojutrze... - zaczął wymieniać. - Miałaś racje, musimy ruszyć na przód. Kastiel chciałaby żebyś była szczęśliwa i ja też tego chce. Skoro mówisz, że Cie uszczęśliwiam, to właśnie tak jest, wierze Ci. Ty od zawsze byłaś moim szczęściem. - krótkie zdanie, które zaparło mi dech w piersiach. - Jesteś moim dawno, dawno temu.. - czułam, że mogłabym już umierać. Szczęście, jakie czułam w chwili, gdy to powiedział było dawką śmiertelną. Na mojej twarzy zagościł szeroki, radosny uśmiech.
- A w bajkach księżniczki zawsze są całowane. - dodał i pochylając się pocałował mnie w sposób mogący zatrzymać całą Ziemie.

6 komentarzy:

  1. Aż się łezka w oku kręci :') Dlaczego mój związek nie może tak wyglądać xd Świetny rozdział! Podziwiam cię, serio. Sześćdziesiąt pięć rozdziałów, a mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec <3 Pozdrawiam cieplutko i życzę duuużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ❤️ To na pewno nie koniec! ❤️

      Usuń
  2. Jakie to było boskie *.*
    Już czekam na kolejny :D
    Mam nadzieję, że dokończą to co było w pokoju :)

    OdpowiedzUsuń