czwartek, 8 grudnia 2016

Rozdział 67

       Po długim czasie oczekiwania, jadalnia całkowicie opustoszała, prawie - zostaliśmy my i Dyrekcja wraz z kilkoma nauczycielami. Podniosłam się gwałtownie z kolan Lysandra.
-Poczekaj. - chwycił moją dłoń.
-Na co? Aż się ulotni? - kiwnęłam głową w stronę starej jędzy.
-Puść ją. - powiedział łagodnie Armin. Poczułam, że moja ręką jest wolna.
Zdecydowanie ruszyłam w kierunku Dyrekcji.
-Możemy? - zapytałam.
-Oczywiście. - odparła niechętnie.  - Zapraszam. - ruszyła przodem. Dotarłyśmy do jej pokoju, zdecydowanie różnił się od naszych- był większy, ulokowany na ostatnim piętrze z wielkim tarasem dającym widok na góry.
-Co chciałaś mi udowodnić ? - byłam pewna, że przewróciła oczami.
-Zostałam fałszywie oskarżona o udostępnienie nagiego zdjęcia Amber, nie zrobiłam tego, co wielkrotnie powtarzałam, teraz mam dowód. Proszę spojrzeć. - pokazałam jej zdjęcie małej Amber.
-Czego to dowodzi? - prychnęła.
-Widzi Pani bliznę na jej nodze? - Dyrektorka intensywnie wpatrywała się w zdjęcie, po czym pokiwała głową.
-Tak. - podsumowała krótko.
-A teraz nagie zdjęcie. - pokazałam jej kolejne zdjęcie. - nie ma blizny. - powiedziałam triumfalnie.
-Mogła ją usunąć. - postawiła mi kontrę.
-Nie zrobiła tego, rozmawiałam z jej bratem.
-Przerobiłaś to zdjęcie. - oskarżyła mnie.
-Nie. Niby po co? Proszę to przemyśleć. Skoro chciałabym ją upokorzyć, czy nie zostawiłabym tej blizny? Jest duża, część osoby uznałaby to za oszpecenie.
-Możliwe. - widziałam wyraźnie, że zasiałam w niej ziarno zwątpienia.
-Armin zasugerował, że Amber sama udostępniła to zdjęcie. Pare dni po aferze, nakryto mnie, Rozalie i jego na kradzieży. - prychnęłam. - laptopa z jej szafki, mojego laptopa. - podkreśliłam. - to nie było tak, to ona go ukradła. Zapewne zrobiła to żeby wysłać to zdjęcie i mnie zniszczyć.
-Prawdopodobne. - tym krótkim zdaniem zakończyła naszą rozmowę. - przemyśle to i dokończymy w szkole.
         Wracałam do swojego pokoju z ponurą miną.
-Jak poszło? - dogonił mnie Lysander.
-Nie wiem, wszystko jest tylko możliwe i prawdopodobne. - westchnęłam.
-Ułoży się, dotrze do niej, że mówisz prawdę. - przygarnął mnie do siebie.
-A jeśli nie?
-Prawda wyjdzie na jaw. W ten czy inny sposób. - pocałował mnie w czubek głowy.
-Muszę się zrelaksować. - westchnęłam.
-Ymm.. obiecałem Arminowi, że pojeździmy, poradzisz sobie? - nie chciałam go odciągać od znajomych mimo, że bardzo go teraz potrzebowałam.
-Tak, jest Roza. - uśmiechnęłam sie blado.
-Do potem. - pocałował mnie delikatnie w usta.
-Kocham Cię. - szepnęłam.
-Też cię kocham. - odwrócił się i ruszył w stronę wind.
        W pokoju spotkałam Rozalie, powiedziałam jej to samo, co Lysandrowi.
-Idziemy na jakiś masaż? - uśmiechnęła się zachęcająco.
-Tak! - pisnęłam.
W spa spędziłyśmy czas na rozmowach o jej związku, mojej przyszłości z Lysandrem i obgadywaniu dziewczyn z naszej klasy. Poprawiła mi humor w charakterystyczny dla niej sposób.
        Podróż do domu upłynęła mi w szybkim tempie, drogę w autokarze i samolocie spędziłam głównie wtulona w Lysandra. Zastanawiałam się, jak to się stało, że w końcu udało Nam się zostać parą. Niewiele rozmawialiśmy, co pozwoliło mi zatonąć we własnych myślach. Szybko porwał mnie nurt tych upierdliwych, dręczących, mniej jasnych dla mnie samej. W moim umyśle poruszyła się szufladka z napisem: Kastiel. Nie mogłam dłużej tego odwlekać. Zastanawiałam się, gdzie teraz był i co robił, czy czasem myślał o mnie, o nas... Ciekawiło mnie, czy był bezpieczny. Od dawna nie dostałam od niego żadnej wiadomości. Na ogół raz na kilka tygodni przysłał mi sms'a z jednym słowem: bezpieczny. Czasem pojawiło się też drugie słowo: wybacz. Czy mogłam mu wybaczyć, czy miałam, co mu wybaczać? Pozwoliłam mu odejść, ale czy cokolwiek byłoby inaczej, gdybym powiedziała nie? Czy teraz moja głowa spoczywałaby na jego ramieniu? Tego nie wiedziałam i nie dane mi było się tego dowiedzieć. Jakaś część mnie, nie wiadomo na ile dominująca pragnęła spotkania z nim, ale teraz miałam inne życie, związane z Lysandrem. Co powiedziałby na mój nowy związek? Zapewne dostałby ataku szału tak dla niego charakterystycznego, przeklinałby, uderzał pięścią o ścianę, a potem spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczyma pełnymi gniewu i udręki i nie powiedział ani słowa... znałam go na tyle, by przewidzieć jego reakcje. Pozwoliłam by pochłonął mnie sen, niedający ukojenia, niespokojny sen, o parze czekoladowych oczu wpatrujących się we mnie.
      W domu opowiedziałam szczegółowo o całej wycieczce. Napomknęłam także o związku z Lysem na co nawet Pani Emeryll zareagowała nad wyraz optymistycznie. Gdy przeszłam do części o Amber, ciocia przybrała pokerową twarz, ale wiedziałam, że emocje się w niej kotłują.
-To wstrętne dziewuszysko jest zdolne do wszystkiego. - wyparowała po ogłoszeniu przeze mnie tezy Armina.
-Nie mamy pewności.
-Niestety, ale jutro zamierzam pójść do szkoły.
-Nie musisz.. - próbowałam protestować.
-Muszę. - ucięła dyskusję  - idź, pewnie marzysz o kąpieli.. w pojedynkę.  - zaznaczyła.
-To nie ten etap.  - mogłam wprost powiedzieć, że nie uprawiałam seksu z Lysandrem, ale i tak pewnie by mi nie uwierzyła.
-Dobranoc. - uśmiechnęła się ciepło.
        Kolejnego dnia wszyscy z podnieceniem opowiadali o swoich przeżyciach zwianych z wyjazdem. Rozalia była niewyspana po całej nocy z Leo, na co chłopcy ochoczo wymyślali nowe docinki i żarty. Po trzeciej lekcji usłyszałam od jednej z nauczycielkę że mam się stawić do gabinetu dyrekcji.
-Dzień dobry. - przywitałam się grzecznie, wchodząc do gabinetu. Wiedźma, jak zwykle siedziała za swoim biurkiem.
-Dzień dobry, zapraszam. - wskazała na jedno z krzeseł na przeciwko jej biurka, już kiedyś na nim siedziałam.
-Dziękuje. - postanowiłam być opanowana i kulturalna.
-Przemyślałam wszystko, co mi powiedziałaś. Nie ukrywam, że historia jest wysoce nieprawdopodobna. - straciłam nadzieje. - Jednakże pojawiła się osoba, która twierdzi podobnie, jak Ty i Twój przyjaciel. - miała na myśli Armina. - zaraz się tu pojawi.
Po kilku minutach wydających się wiecznością drzwi do gabinetu otworzyły się i weszła osoba, której nie spodziewałam się tutaj zobaczyć. Nasze oczy się spotkały, w moim umyśle gromadziły się najróżniejsze myśli, ale jedna z nich wydawała się najbardziej pasująca do sytuacji: podstęp. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Dyrekcji.
-Kim, proszę usiądź. - dawna przyjaciółka, usiadła obok mnie.

5 komentarzy:

  1. Mój mózg już dzisiaj nie pracuje, więc nie wymyślę żadnego interesującego komentarza, ale wiedz tylko, że czytam i baaardzo mi się podoba! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Kim chciała się nawrócić :D
    Zapomniałaś dodać że Lol chciała zaciągnąć Lysia do łózka, tylko że ktoś przeszkodził XD ( I nadal czekam aż dokończą to co zaczęli w tym pokoju )
    Życzę weny i chęci do pisania <3

    OdpowiedzUsuń