wtorek, 6 grudnia 2016

Rozdział 66

             -Rozalia twierdzi, że kontynuujemy u Was. - zagadnął mnie Alexy.
-Jasne, czemu nie. - tak na prawdę nie potrzebowałam kontynuacji imprezy w naszym pokoju, ale pożegnanie się z Lysandrem mogłoby spowodować wręcz fizyczny ból.
W pokoju zrobiliśmy drinki i rozsiadając się na łóżkach i podłodze rozmawialiśmy na różne tematy.
-Cały czas myśle, że gdyby nie ta suka Amber, nie musiałbym grzebać w zmarzniętej ziemi, zamiatać śniegu, który i tak każdego dnia powracał. - jęknął Armin.
-Zawsze mogło być gorzej. - próbowałam go pocieszyć.
-Um, zapomniałam mam zdjęcie tej zołzy. - wybełkotała pijana Rozalia.
-Zobaczymy je jutro. - Lysander doskonale widział w jakim stanie jest dziewczyna jego brata.
-Lys.. kocham Cię, ale nie mów mi, co mam robić. - zachichotała.
-Masz jej zdjęcie, serio? Z kiedy? - podchwycił temat Kentin.
-Czekaj. - wstała i chwiejnym krokiem poszła po swój telefon. Po kilku minutach pokazała go Kentinowi. - patrz, Amber wygląda, jak te rybki, które się nadmuchują. - białowłosa nabrała powietrza do ust i wydymając policzki zademonstrowała swoje myśli.
-Każdy z nas ma przeszłość. - odparł łagodnie Lysander.
-Pierdolenie. Pokażcie to. - Alexy wyrwał telefon z rąk Kentina.
-Zniszczymy suke. - syknął Armin zaglądający przez ramie Alexego.
-Dobra, dajcie to. - skapitulowałam, moja ciekawość wzięła górę. - o cholera. - mruknęłam. Roza miała racje, Amber wygladała, jak ta rybka dodatkowo miała jakąś wysypkę. Jej blond loki na zdjęciu wyglądały na lekko rude. Nie było sensu urywać, że wyszła okropnie.
-Dajcie dalej jest jeszcze jedno. - zachichotała ponownie białowłosa.
-Sugeruje skończyć picie. - Lysander próbował odebrać Rozalii szklankę.
-Patrzcie na to. - pokazałam chłopcom kolejne zdjęcie; była na nim Amber stojąca przy jakimś jeziorze, krótki spodenki i koszulka eksponowały jej nadwagę, ale to nie to przykuło moją uwagę. - Armin masz zdjęcie, które niby ja udostępniłam? - chłopak zdziwił się, ale przeszukał telefon i w końcu znalazł zdjęcie, o którego upublicznienie zostałam oskarżona. - ona nie ma blizny. - szepnęłam. - nie ma jej! - tym razem pisnęłam z radości, to mógł być dowód mojej niewinności.
-Jakiej blizny? - Kentin głośno wypuścił powietrze.
-Popatrz. - wskazałam na nogę małej Amber. - jako dziecko miała bliznę, podejrzewam, że ciągnie się od biodra i sięga po kolano. Na nagim zdjęciu jej nie ma. - oba zdjęcia zostały wykonane, kiedy dziewczyna stała bokiem, dokładniej lewym profilem.
-Ktoś jej zretuszował, to niczego nie dowodzi. - wytknął mi Alexy.
-Gdybym chciała ją upokorzyć, czy zmieniałabym to zdjęcie? - odparłam.
-Wiem, że to nie Ty, próbuje zadawać pytania, jak Dyrekcja. - uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.
-Muszę jej to natychmiast pokazać! - poderwałam się do góry. Dłoń Lysandra szybko chwyciła mój nadgarstek.
-A ona w drzwiach pokaże Ci alkomat. Siadaj, załatwisz to rano. Pomogę Ci. - miał racje, wpędziłabym nas w kłopoty.
-Po co ktoś miałby zmieniać to zdjęcie. - Kentin opadł na łóżko.
-Chyba, że zrobiła to sama. Tak mi się wydawało, że jej biust jest za duży, a brzuch za płaski. Sama je udostępniła. - Armin wysunął odważną teorie.
-Mam pomysł, zapytajmy Nataniela o jej bliznę. Jeśli dalej ją mam, to znaczy, że nie została usunięta tylko przerobiona w photoshopie. - odezwał się Kentin.
-Rozalio, co o tym... - przerwałam, bo obracając się w stronę przyjaciółki zauważyłam, że śpi oparta o ścianę.
-Lysander, mógłbyś? - wskazałam na białowłosą. Natychmiast do niej podszedł i przeniósł na łóżko.
-Dobra zbierajmy się zanim będę musiał wrócić do pokoju z trupem. - kiwnął głową w stronę Kentina, którego stan był podobny do stanu Rozy.
       Następnego dnia nie mogłam doczekać się spotkania z Natanielem, a potem z Dyrektorką.
-Umieram. - Rozalia chwyciła się za głowę. Musiała mieć ogromnego kaca.
-Muszę Ci coś opowiedzieć. - streściłam jej wszystko to, o czym rozmawialiśmy poprzedniego wieczoru.
-O Boże, jeśli to zrobiła.. to oznacza, że jest jeszcze bardziej szurnięta niż zawsze się wydawała. - podsumowała Rozalia.
-Zniszczyła mnie w oczach nauczycieli i wielu uczniów, jednocześnie wzbijając się na wyżyny popularności. - nie była taka głupia, za jaką ją miałam.
-To chore. - skrzywiła się.
-To genialne. - odparłam.
       Na śniadaniu zjawiliśmy się przed czasem. Postanowiłam koczować przy drzwiach na nadejście Nataniela.
-Na pewno chcesz to załatwić sama? - ponownie zapytał Lysander.
-Tak. Idź, zjedz coś. - uśmiechnęłam się blado.
-Będzie dobrze. - pocałował mnie w czoło i wszedł na jadalnie.
Zauważyłam, że zbliża się Nataniel. Wybiegłam mu naprzeciw i przerwałam rozmowę z Melanią.
-Nataniel! Musimy porozmawiać! - chwyciłam go za ramiona.
-Spokojnie, stało się coś? Cześć tak na marginesie. - mój napad na jego osobę mocno go zadziwił.
-Już, proszę. Cześć. No chodź. - pociągnęłam go za rękę w ustronne miejsce, zostawiając zdezorientowaną Mel.
-Mam pytanie. Obiecaj być ze mną szczery. - ustaliłam wcześniej z pozostałymi, że nie powiem, o co dokładnie chodzi. Może i Nataniel wiedział, jaka jest Amber, ale dalej była jego siostrą i chroniłby ją bez względu na wszystko.
-Widziałam Amber w spa, skąd ma taką bliznę? - zapytałam niepewnie.
-Dlaczego pytasz? - stał się podejrzliwy.
-Mój wujek jest chirurgiem plastycznym. - blefowałam.
-I?
-Może chciałaby ją usunąć, mogę dać jej jego numer.. - próbowałam się nie jąkać.
-To nic nie da, rodzice zabierali ją na wiele konsultacji każdy lekarz mówił, że nie da się jej usunąć. - wydawał się zirytowany.
-W takim razie wybacz, nie chciałam Cię urazić. - szczerze mówiąc, miałam to gdzieś, zależało mi tylko na informacji o bliźnie.
-W porządku. - odparł szorstko.
-Chodźmy coś zjeść. - uśmiechnąłam się sztucznie i prawie biegnąc ruszyłam do jadalni.
Szybko zlokalizowałam stolik, gdzie siedziała Dyrekcja. W bezczelny i nieco nachalny sposób przerwałam jej posiłek.
-Pani Dyrektor, musimy porozmawiać.
-Nie teraz, Loraine. - jej głos był surowy.
-Teraz, mam dowód, że to nie ja wysłałam to zdjęcie.
-Nie sądzę. - próbowała mnie zbyć.
-Żartujesz?! - wypaliłam. - przepraszam, czy Pani żartuje? Mam dowód, przysięgam. - zarumieniłam się z powodu własnej bezpośredniości.
-Dokończę śniadanie i będziemy mogły porozmawiać, a teraz proszę się oddalić. - uśmiechnęła się do mnie w bezczelny sposób.
       - I jak? - zapytał Lysander, gdy podeszłam do ich stolika.
-Proszę się oddalić. - powiedziałam piskliwym głosem imitującym Dyrekcje.
-A to suka. - oburzył się Armin.
-Nie szanuje Nas ani nikogo innego, zdzira. - warknęła Rozalia.
-Poczekam aż skończy, mam nadzieje, że nie zadławi się parówką, bo w życiu nie będzie mi dane udowodnić, że czegoś nie zrobiłam. - przewróciłam oczami.
-Chodź. - Lysander wyciągnął do mnie ręce, mimo że byliśmy w miejscu publicznym pozwoliłam sobie usiąść na jego kolanach, nie protestował, co było do niego niepodobne, ale to nie miało w tej chwili znaczenia, liczyło się tylko to, że mogłam się w niego wtulić i przez chwile udawać, że wszystko jest dobrze. Wdychałam zapach Lysandra czekając, aż Dyrekcja skończy posiłek i łaskawie mnie wysłucha.

2 komentarze:

  1. Ale szmata z tej dyrektorki... Ojoj ciocia Lol wyciągnie z tego konsekwencje! I nie będzie paróweczek na śniadanie! xd Świetny rozdział, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie dym będzie dym :D
    Ciocia pokażę moc pieniędzy XD
    Chce wincej słodkich scen *.*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń