środa, 14 grudnia 2016

Rozdział 70

         -Żartujesz? - szepnęłam bez tchu, wpatrując się w niego wielkimi z przerażenia oczyma.
-Nie. Świetnie śpiewasz. - uśmiechnął się i ścisnął moją dłoń.
-Nie publicznie.. - mój głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
-To bez znaczenia, pokonasz tremę.
-To niemożliwe. - wykręcałam się.
-W takim razie nie zagramy już nigdy więcej. - posmutniał Armin.
-Nie manipuluj mną. - uniosłam ostrzegawczo palec.
-Oczywiście, że nie. - lód, który wzniósł się wokół mojego serca po informacji o publicznych wystąpieniach, zaczął topnieć, gdy oczy Armina wyglądały, jak oczy puchatego szczeniaczka.
-Zobaczymy. - rzuciłam i wstając zabrałam swoją torebkę.
           -Poczekaj. - koło szafek dogonił mnie Lysander.
-Nie śpiewam na tyle dobrze. - powiedziałam zanim zdążył otworzyć usta.
-Śpiewasz rewelacyjnie. - jęknął.
-Stresuje się. - szukałam kolejnej wymówki.
-Nie potrzebnie. Jesteś... niesamowita. - przyszpilił mnie do szafek.
-Jak bardzo? - szepnęłam.
-Bardzo.. - jego wargi musnęły moją szyje.
-Chyba mnie to nie przekonuje. - przekomarzałam się z nim.
-A teraz? - obsypał pocałunkami miejsca od mojego obojczyka aż do żuchwy.
-Lepiej. - zaśmiałam się i zarzuciłam mu ręce na szyje. Pocałował mnie, jak zwykle jego usta zachwycały miękkością.
-Więc to znaczy tak? - zapytał, gdy się od siebie odsunęliśmy.
-To znaczy nie. - zaśmiałam się i umknęłam jego zwinnym dłoniom próbującym mnie złapać. - żartuje, do zobaczenia na próbie. - puściłam mu oczko i wesoło odeszłam w stronę sali lekcyjnych.
           Po lekcjach zabiegłam po schodach do piwnicy, gdzie odbywały się próby.
-Cześć wszystkim! - zawołałam wesoło, otwierając drzwi.
-Zgodziła się! - wykrzyknął Armin. Sądząc po minach, Lysander nie powiedział im, że przyjdę.
-No raczej. - zaśmiałam się, gdy mnie przytulił.
-Prosiłbym żebyś zabrał dłonie z bioder mojej dziewczyny. - zażartował Lysander i dał mi szybkiego buziaka.
-Dobra, co zamierzacie grać? - rzuciłam torebkę w kąt.
-Mamy kilka nowych piosenek.
-W takim razie poproszę o tekst. - klasnęłam w dłonie. Zaczęłam się nawet cieszyć, że będę mogła śpiewać w zespole.
-Trochę smętów. - skrzywił się brunet.
-Dobra, ja gram na perkusji. - uśmiechnął się Armin.
-Nie ma opcji, jest moja. - Nataniel dobiegł do instrumentu.
-Żartuje. - Armin wziął gitarę.
-Słuchajcie potrzebujemy kogoś na klawisze. - zauważył Lysander.
-Kentin. - wypaliłam. - potrafi grać. - dodałam.
-No to już, musimy do niego zadzwonić. - odezwał się Alexy siedzący w kącie, obok mojej torebki.
-Ty dzwoń, ja przećwiczę tekst. - mrugnęłam do niego.
-Leży na głośnikach. - Lysander kiwnął głową, faktycznie na głośniku leżało kilka kartek między innymi tekst. Wzięłam go do ręki i siadając na podwyższeniu służącym za scenę rozpoczęłam czytanie.
       Dwadzieścia minut później do pomieszczenia wpadł zdyszany Kentin.
-Nie paliło się. - uśmiechnęłam się do niego.
-Według Alexego owszem. - wydusił pomiędzy łapaniem oddechu.
-Loraine powiedziała, że potrafisz grać na klawiszach. - oznajmił Lys.
-Tak, od dziecka. - pokiwał głową Ken.
-Świetnie, grasz z nami. - Armin beztrosko wzruszył ramionami.
-Nie wiem, czy dam radę. - Kentin wyglądał na zdezorientowanego.
-Co Wy macie tak mało wiary w siebie? - jęknął z końca pomieszczenia Alexy. Oboje z Kentinem wzruszyliśmy ramionami, nasze ruchy idealnie się ze sobą zsynchronizowały, wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Okej, okej zagram z Wami. - zielonooki uniósł ręce w geście kapitulacji.
         Udało Nam się przećwiczyć dwie piosenki, nie obyło się bez pomyłek, głównie moich i Kentina. Alexy uroczo Nas dopingował, a Nataniel przy każdej pomyłce przewracał oczami, uwielbiał bycie perfekcyjnym.
-Nat, żyłka Ci pulsuje. - zażartował Alexy. W odpowiedzi Nataniel po raz kolejny przewrócił oczami. - nie rób tak, bo Ci tak zostanie. - ostrzegł go żartobliwie.
          Lysander zaoferował, że odprowadzi mnie do domu, więc nie musiałam dzwonić po Michaela. Po drodze wstąpiliśmy po kawę na wynos.
-Szło Ci świetnie. - pochwalił mnie.
-Nie wystarczająco. - zacisnęłam usta w cienką linie.
-Nie bądź taka krytyczna. - objął mnie ramieniem.
-Robi się coraz cieplej. - zauważyłam, miałam na sobie cienki płaszcz i szalik, co w zupełności wystarczyło.
-To prawda. Może powinniśmy zaprosić Kim na piwo? - prawie oplułam się kawą.
-Nie wiem, czy to się uda. Rozalia chyba nie będzie w stanie jej zaufać. - na wszelki wypadek wytarłam okolice ust.
-Nie jesteś Rozalią. Jasne, że potrzebowała wtedy naszego wsparcia, ale sytuacja uległa zmianie. Nie możemy żyć przeszłością. - powiedział, a ja prychnęłam. - Co? - spojrzał na mnie.
-Nie powinieneś mówić nic o życiu przeszłością. - wytknęłam mu.
-Widzisz, ja zmieniłem podejście. - obronił się.
-Tak, ale co powie Roza..
-Nie ważne, zamierzasz oceniać ludzi w taki sam sposób, jak Rozalia? - oburzył się. - Czasem od właściwych odpowiedzi lepsze są właściwe pytania.
-Czyli jakie?
-Czy warto tracić czas na chowanie urazy. - wzruszył ramionami i upił łyk swojej kawy.
Nigdy nie rozumiałam, jak może pić czarną, bez mleka i cukru.
         W domu zadzwoniłam do Rozalii, Lysander miał trochę racji, ale ona nadal była moją przyjaciółką.
-Hej, jak próba? - zapytała od razu.
-Dobrze, cały czas się mylę, ale nie fałszuje. - skrzywiłam się.
-Masz rewelacyjny głos. - westchnęła z lekką zazdrością.
-Powiedzmy. Słuchaj, dzwonię żeby zapytać, czy miałabyś coś przeciwko, gdyby Kim poszła z Nami na jakieś piwo. - przedstawiłam jej to drżącym głosem.
-Żartujesz?! - wybuchnęła. - mam znowu jej pozwolić na dostawianie się do Leo?!
-Przeprosiła Nas. - nalegałam.
-Ciekawe, czy była szczera. - prychnęła. - nie wiem.. - zaczęła się wahać.
-Spróbujmy. - zachęciłam ją.
-Nie, to zły pomysł. - odparła hardo.
-W porządku. - postanowiłam dać jej trochę czasu. - Lysander.. - chciałam jej powiedzieć, jego dzisiejszą mądrość, ale mi przerwała.
-Jeśli ma ochotę może się z nią przyjaźnić, chodzić na piwo i pikniki, ale niech mnie w to nie miesza. - jej głos brzmiał wyjątkowo szorstko.
-Spoko, rozumiem. - powiedziałam uspokajająco.
-Możemy zmienić temat? - zaproponowała.
-Właściwie muszę już kończyć. Do jutra. - pożegnałam się i rozłączyłam, gdy usłyszałam jej pożegnanie.

7 komentarzy:

  1. Kim be
    ..chociaz nie wiem. Rowniez zastanawiam sie co by byli gdyby kas wrocil...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiadałam, że wróci i tak będzie, obiecuje :)

      Usuń
  2. Wiem, że Kim zachowała się w tedy na prawdę okropnie, ale tak na moje to Rozalia powinna przynajmniej spróbować. Lysiek oczywiście zajebisty i to się chyba nigdy nie zmieni xd Ciekawe co by było gdyby wrócił Kas, ja osobiście nie chciałabym, żeby do siebie wrócili, bo moim zdaniem Lorine lepiej pasuje do Lysa i widzę w tym przyszłość. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróci i to za niedługo, nie wiem jeszcze, jak to się wszystko potoczy :)

      Usuń
  3. Ja bym jednak spróbowała dać dla niej tą szanse :)
    Co mnie trochę dziwi, że nikt nie był zdziwiony związkiem Lol i Lysia, nawet takiego wypytywania nie było... :D
    Ale rozdział zajebisty. Życzę weny i chęci do pisania XD
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kim be
    ..chociaz nie wiem. Rowniez zastanawiam sie co by byli gdyby kas wrocil...

    OdpowiedzUsuń